Opublikowany przez: Marcin1984 2011-02-03 13:54:09
- Zbliżał się czas letniej sesji egzaminacyjnej – zaczyna swoją opowieść Ania. – Ale ja nie miałam wcale ochoty się uczyć i zdawać egzaminów. Rozstałam się Henrykiem, po dwóch latach romantycznego związku, i miałam wszystkiego dość. Chciałam zamknąć się gdzieś i być sama, ze swoim smutkiem i żalem – wspomina.
Na szczęście moja koleżanka, Kasia nie pozwoliła mi na doła. Zaproponowała babski weekend u niej w Stargardzie Szczecińskim. Początkowo nie chciałam jechać, ale jak zaprosiła mnie na pokaz stuningowanych samochodów, nie mogłam nie pojechać, ponieważ auta są moją największą pasją. Spakowałam więc plecak, wsiadłam w pociąg i pojechałam do Kasi. Jakie było moje zdziwienie, gdy na dworcu czekała na mnie moja przyjaciółka w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Nie byłam z tego powodu zadowolona, ponieważ nie tak się umawiałam z Kasią, nie miałam jednak wyjścia i musiałam zaakceptować to, że nie będziemy same.
Choć Kasia mnie oszukała, nie mam jej tego za złe. To był naprawdę wspaniały weekend. Dużo się śmialiśmy, chodziliśmy na spacery, odwiedziliśmy pokaz samochodów, pogrillowaliśmy. Udało mi się na chwilę zapomnieć o problemach, jakie wtedy miałam. Mirek też okazał się fajnym chłopakiem i dość szybko się polubiliśmy.
Weekend minął szybko i trzeba było wrócić do rzeczywistości. W niedzielę wieczorem wsiadłam w pociąg i pojechałam do Szczecina. Ale już w poniedziałek Mirek zaczął do mnie wysyłać SMSy. Nie jednego, czy dwa. Pisał do mnie po kilkadziesiąt wiadomości dziennie. Po trzech dniach przyjechał do mnie do Szczecina. Poszliśmy na obiad i spędziliśmy naprawdę ciekawe popołudnie. W weekend znów się spotkaliśmy i znów było cudownie. Zanim jednak postanowiliśmy być parą minęło jeszcze trochę czasu i zostało napisanych kilkaset SMSów…
O tym, że zostaniemy parą zadecydowaliśmy po miesiącu naszej znajomości. Był to czerwiec 2008 roku. Wtedy wiedziałam już, że chcę być z Mirkiem. Jego starania opłaciły się, bo przekonał mnie do siebie, co nie było łatwe, bo jestem osobą upartą, która w dodatku niedawno rozstała się z innym chłopakiem. Mirek okazał się bardziej uparty ode mnie i po miesiącu starań został moim chłopakiem.
W lipcu, czyli po miesiącu naszego bycia razem, zadzwonił i stwierdził, że to koniec. Nie wiedziałam co się dzieje, byłam zła, smutna, a przede wszystkim zszokowana… Gdy poprosiłam o wyjaśnienia, okazało się, że Mirek dostał powołanie do wojska i stwierdził, że nie chce mnie wiązać ze sobą w czasie, gdy on będzie gdzieś w koszarach. Mówił, że to dla mojego dobra, żebym w czasie jego nieobecności była wolna i szczęśliwa. Ale ja nie chciałam takiego szczęścia. Chciałam na Mirka poczekać, bo już wtedy wiedziałam, że go kocham… Po długiej rozmowie, chyba to zrozumiał i nie rozstaliśmy się.
Po kilku miesiącach rozłąki przenieśli Mirka do Szczecina, a że mieszkam 10 minut drogi od jednostki wojskowej, byliśmy blisko siebie. Każdą przepustkę spędzał na spotkaniach ze mną i nie odczuwaliśmy zbytnio tego, że Mirek jest w wojsku. Co więcej, tak mu się mundur spodobał, że postanowił nie opuszczać koszar i został zawodowym żołnierzem. Zamieszkał wtedy u mnie, a do jednostki chodzi jak do pracy na osiem godzin (nie licząc oczywiście wyjazdów na poligon i innych szkoleń).
A oświadczyny? Pewnego dnia, gdy mieszkał jeszcze w koszarach, przysłał do mnie list, w którym spytał, czy nie zechcę zmienić stanu cywilnego. Byłam zdziwiona, nie tyle samą propozycją, co jej formą. Ale oczywiście zgodziłam się zostać żoną mojego żołnierza. W międzyczasie okazało się, że jestem w ciąży. Dla nas obojga była to ogromna radość, ale niestety niedługo potem musiałam pożegnać się z pracą…
Ślub był, skromny i tylko cywilny. Dokładnie 2 października 2009. Kościelny i wesele jeszcze przed nami. Marzy mi się biała suknia i mam nadzieję, że kiedyś ją założę…
Zuzia, nasza córka przyszła na świat 13 lutego 2010. Następnego dnia Mirek miał akurat służbę, dlatego musiałam zostać sama. Było mi smutno i ciężko, ale dałam radę. Za to potem, gdy byliśmy już w domu, mój mąż wziął cały miesiąc wolnego i spędził ten czas z nami. Mirek bardzo mi pomaga i jest wspaniałym ojcem dla Zuzi.
Cieszę się, że Kasia zaprosiła go wtedy na nasz babski weekend, bo gdyby nie ona, nie miałabym dziś tak wspaniałej rodziny…
wysłuchał:
Marcin Osiak
m.osiak@familie.pl
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
94.196.*.* 2011.02.10 14:57
Aniu bardzo serdecznie gratuluje Tobie i Twojej cudownej rodzinie.Nie martw sie zalozysz biala suknie a moze i kapelusz przepiekny do Koscolka,i pojdziesz dumnie kroczac obok swojego ukochanego meza.Zycze Tobie duzo szczescia i milosci.Mama Jessi i dzidzi w brzuszku:-)
Mama Julki 2011.02.07 18:22
Aniu, absolutnie nie przejmuj się jakimiś zawistnymi komentarzami ANONIMÓW! Niedość, że ktoś jest złośliwy, to jeszcze nie ma odwagi pokazać twarzy - żenada! Wasza historia jest piękna i wierzę, że założysz białą suknię - według mnie nie o symbolikę tu chodzi, tylko o szczerość uczuć!
dziecinka 2011.02.07 14:41
Bardzo romantyczna historia:)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.