Opublikowany przez: alanml 2011-07-20 22:06:18
Rok temu, w sierpniu całe forum, wszyscy moi wirtualni i realni znajomi oraz bliscy, wspierali mnie w bardzo ważnym dla mnie dniu. A dokaldniej w podjęciu ważnej decyzji. Kilka miesięcy zastanawiałam się czy nadszedl dzień w ktorym poślę swojego synka do przedszkola. Jak już bylam na TAK natychmiast zmieniałam zdanie i tak wkółko. Nieubłagalnie zbliżał się 1 września. Chyba w ostatnim tygodniu wakacji zdecydowałam, że Kubulek pójdzie do przedszkola ale wewnetrze wyrzuty sumienia i poczucie winy mnie zżerały. Uważałam, ze syn nie jest na to gotowy, że jest za mały, ze absolutnie sobie nie poradzi i pewnie po tygodniu temat przedszkola będzie zakończony. Kochani ile nocy przepłakałam, ile razy się z mężem o to posprzeczałam. Jednak 1 września niesamowicie zdenerwowana mama zaprowadziła 2,5 letniego Kubusia do przedszkola. Dziecko które przez 2,5 roku rozstawalo się z mamą na dwie noce, które było maksymalnie rozpuszczone, rozpieszczone musiało sobie poradzić, ze mamusi nie będzie obok a dla dzieci i pań nie będzie "pępkiem świata"jak to było w domu. Ja natomiast czułam się jakbym traciła swojego malego syneczka, posylałam go do ludzi a przecież do tej pory był tylko moj. Kubuś nie wiedział co to znaczy jeść o określonych godzinach i w określonym miejscu. Siedzenie przy stole bylo dla Niego czymś obcym, bo przecież mama podtykała jedzonko jak sobie dziecko zażyczyło. Kuba nie umiał się podporządkować bo do tej pory z reguły podporzadkowywano się jemu. Nie wspomnę o pampersie,kubku niekapku i innych atrybutach małych dzieci ktore kompletnie nie pasowały do przedszkolaka. Jak widzicie na początku wyglądało to strasznie. Rozstanie 1 wrzesnia to była bułka z masłem. Kubuś pobiegł do zabawek i dzieci i myślę, że nie miał świadomości, ze za chwilę mamusi już nie będzie. Nie wiem jak bylo, Pani mówiła, że plakał krótko. Kolejne 3 dni to płacz podczas rozstania. My za radą pani w takich chwilach wychodziliśmy ale ja pod drzwiami słuchałam jak długo ten płacz trwa. Trwał do 5 minut. Po tygodniu przedszkole stało się fajnym miejscem, nie było płaczu tylko radość. Uff ja jednak wiele dlużej w sobie dusiłam te wyrzuty, zresztą wracałay wielkorotnie.
Kuba przez prawie miesiąc w przedszkolu prawie nie jadł. Panie miały z nim bardzo pod górkę, uczyły podstawowych czynności jak siedzenie przy stole czy zwykłe czekanie na swoją kolej. Małymi krokami nadchodziły sukcesy. Informacja, ze Kuba siedział przy stole podczas 2 na 3 posiłki była dla mnie wspaniała.
Jakikolwiek sygnał, ze Kubusia interesują inne dzieci też był radoscia. Kuba bardzo dlugo bawił się sam, nie wchodził w interakcję z innymi. Miał okres buntu czyli "probowania" pań. Na jak wiele może sobie pozowlić. Oj często slyszałam, że Kuba absolutnie nie regauje na polecenia, nie słucha, nie współpracuje. Typowy jedynak a na dodatek wychowywany na "małego księcia". To co Panie osiagały ja niweczyłam. W domu stawałam na głowie aby wynagrodzic mu posłanie do przedszkola i rozpieszczałam go jeszcze bardziej. Po 3 miesiącach pobytu w przedszkolu Pani zasygnalizowała abym udała się do psychologa. Kuba nie robił postępów. Okropnie wystraszona umówiłam się na wizytę, pierwsza jest bez dziecka. Co się okazalo? Że największym problemem syna jestem ja, że dopóki nie zacznę wychowywać go dla innych on nie będzie umiał pracować w grupie. Tak naprawdę to ja musiałam najwięcej nad sobą pracować. Nie umiałam Kubusiowi odmowić a czasami musiałam. Musiałam kochać go mądrą miłością. Po tym szoku, zimnym prysznicu zmiany pojawiły się natychmiast i szły lawinowo. Gdy dałam Kubusiowi więcej swobody i na ile umiałam zmienić swoje podejście, Kuba stał się innym dzieckiem. Uwierzcie mi, ze jedynymi problemami były te ktore dotyczą wszystkch trzylatków.Trudny był ten pierwszy rok dla mnie. Najbardziej walczyłam z faktami, z tym, że Kubuś to już nie niemowlę. W sumie chyba do teraz nie dopuszczam do siebie
mysli, ze mój maly chłopczyk ma już 3 latka, sam siusia, mówi itd. Tym trudniejsze dla mnie było pożegananie z przedszkolem. To miejsce było pierwszym krokiem do zmian, przejściem ze świata mama=Kuba do świata Kuba-świat! Od września nowe przedszkole, nowy etap a ja nie lubię zmian. Jestem skazana na codzienną walkę z faktami, z upływającym czasem. Dla mnie bez końca mogłby trwac okres mama+Kubuś. Ale nie mogę być egositką. Z drugiej jednak strony rozpiera mnie duma gdy patrzę jak się mój Synek rozwija, ile potrafi i wiem doskonale, że przedszkole pomoglo w tym bardzo.
Czy drugi raz podjęlabym decyzje o posłaniu do przedszkola 2,5 latka? Tak! Bo to wielka szansa. Dla dziecka aby móc się rozwijać bez ciagłego matczynego nadzoru. Chocbym była najwspanialszą mamą nie zastąpię dziecku kontaktu z rówieśnikami. Wypady na plac zabaw to nie wszystko. Gdyby nie przedszkole to moje dziecko do dziś nie umialo by samo jeść, pewnie do dziś biegałabym za nim z talerzykiem. To przykład ale doskonale pokazuje problem jaki miałam (mam?).
Gdyby nie wsparcie dziewczyn na Familie.pl, szczególnie dziękuję Alinie63 - nie wiem czy bym dała radę. Dziękuję mężowi ktory zawsze ze mną jeździł do przedszkola i odciągał od drzwi. Gdyby nie Wy, Kuba po pierwszym dniu nie był by przedszkolakiem. Ale jest i bardzo mnie to cieszy.
A ja i tak wiem swoje, niewidzialna pępowina między mną a Kubusiem jest mega silna. Umiem obdarzać swoje dziecko miłoscią mądrą :) Długo sie tego uczyłam.
Kubuś z mamusią na Wigilii w przedszkolu.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Mariola1811 2013.07.30 09:51
Przedszkole - Super sprawa dla dziecka. Kontakt z rówieśnikami, możliwość wykazania się. W domu to jednak jest trochę inaczej ;)
Alina63 2011.07.21 22:35
Artykuł wspaniały i bardzo mądry , dziękuję Ci Alu . Uważam , że powinny go przeczytać mamy wszystkich początkujących przedszkolaków . Oczywiście nadal jestem do Twojej dyspozycji . Pozdrawiam ....
Mama Tymka 2011.07.21 13:56
Każda zmiana jest trudna - i dla rodziców i dla dziecka. Choć dla nas chyba bardziej. Przechodziłam to wszystko już 4 razy: pierwszy żłobek, drugi żłobek, zmiana grupy, przedszkole... Nigdy nie było łatwo i nigdy nie przechodziło to "obok mnie". Miałam też czasami wyrzuty sumienia, że tak bardzo chcę moje dziecko rozwijać, wypycham Go do ludzi, że może to mój egoizm, że może nie powinnam... Jak to odbije się na naszych dzieciakach to dowiemy się dopiero za kilka lat. Kiedy nam albo podziękują albo "podziękują" inaczej.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.