Opublikowany przez: Mama Tymka 2010-08-25 08:17:12
Wyobraźcie sobie rodzinę. Ona, On i Ono. Wytęsknione, upragnione, wyczekane Ono. Zupełnie szczerze można powiedzieć, że Ono było wywalczone – wywalczone z naturą, medycyną i losem. Ale było. Z racji wywalczenia Ona i On od pierwszych dni na Ono dmuchają i chuchają. Postanawiają też wsadzić Ono pod klosz. Żeby krzywda żadna im go nie zabrała. W dmuchaniu i chuchaniu wtórują wszystkie ciocie i wujkowie kibicujący Jej i Jemu w staraniach by być rodzicem. I
rosło Ono powoli w atmosferze miłości, która miłością niestety nie była… I jakoś pod tym kloszem wcale bardziej osłonięte od krzywd nie jest. Ono zaczyna chorować – alergie, astma, stany lękowe. Gdy Ono idzie do szkoły szybko okazuje się, że jest bardzo mądrym dzieckiem. Ale rodzice chcą więcej. Miło jest się pochwalić szóstkami na świadectwie. Ono siedzi całymi dniami i się uczy. Zamyka się na wszystko co nie jest jego światem. Stany lękowe się pogłębiają – Ono ma problem z wyjściem do rówieśników, moczy się nie tylko w nocy. Zaczyna palić papierosy. Ale wszystko jest w „porządku”.
Jest najlepszym uczniem w szkole. Dumą rodziców. Przykładnym i grzecznym dzieckiem. Na spotkaniach rodzinnych wszystkie ciocie są zachwycone. To nic, że Ono ma 16 lat. Siedzi na kolanach u kogoś z dorosłych i się przytula. Nie pije alkoholu, nie chodzi na imprezy, nie ma znajomych. A potem jest cios.
Ono zdaje maturę wręcz idealnie. Ale na studia się nie dostaje. Zapada decyzja może trochę nieprzemyślana, a może taka, którą zmarnowano – Ono wyjeżdża zagranicę do rodziny by popracować przez rok i wrócić. Ale nie wraca. Dobrze mu jest pod skrzydłami bliskich. Niby uczy się samodzielności ale ta nauka idzie wolno i raczej nie zmierza w dobrym kierunku.
Dalej mieszka z rodziną, dalej dzieli troski, radości, wydatki. Wie, że nie musi się o nic martwić – gdyby noga się mu podwinęła ma na kogo liczyć. Dlatego nie bardzo stara się być samodzielny i odpowiedzialny za swoje życie. Bliscy postanawiają mu pomóc. Zaczynają nowe życie i chcą by Ono też zaczęło żyć. Ale bez nich. Ono dostaje propozycję wynajęcia mieszkania. Jest euforia i radość. A potem cios kolejny.
Rozmowa z rodzicami i zwrot o 180 stopni. Ono się nie wyprowadzi. Bo przecież mogłoby sobie nie dać rady. Minimum cztery razy dziennie dzwoni do rodziców i rozmawia po kilka godzin. W końcu dzieli ich tyle kilometrów i tęsknota jest czymś normalnym. Rozmawiają o tym co Ono zjadło, z czym były ziemniaki, co mu się śniło, co ma na sobie, jaka jest pogoda. Czasem po prostu przez godzinę milczą nie zrywając połączenia. Gdy Ono nie zadzwoni jest histeria i panika. Bo przecież zawsze dzwoni.
Ono ma 24 lata. Dalej się moczy i ma stany lękowe. Postanawia wrócić do rodziców. Ma marzenia i jego rodzice też je mają. Takie ładne marzenia – o pięknej żonie i gromadce dzieci. O pracy za niebotyczne wynagrodzenie. O zdobywaniu świata. Tylko Ono nie umie tego świata zdobyć. A jego rodzice mu na tę naukę nie pozwalają. Nie nauczono go relacji z ludźmi.
Pod kloszem wszystko było cukierkowe i idealne. Nie takie jak w życiu. Ono nie potrafi zareagować na krytykę czy wymagania. Chce więcej ale walczyć o to nie umie. Chce żony modelki ale nie potrafi podejść do ludzi i przede wszystkim nie potrafi cenić sił na zamiary. Przez wszystkie lata było „zakochiwane na śmierć” w wyniku czego tak naprawdę nie żyje. Miłością, nadopiekuńczością i nadgorliwością zmarnowano coś co jest największym darem – życie i przyszłość tego młodego człowieka.
Historia Jej, Jego i Ono jest prawdziwą historią. Ani jedna kwestia która została opisana nie jest wyssana z palca. Niektóre są tylko zarysowane, inne pominięte. Najważniejsza jest puenta, która ma z tej opowieści wyniknąć – we własnej miłości można tak bardzo się zagłębić że niechcący wyrządzamy komuś największą krzywdę w życiu. NIE UCZYMY GO ŻYĆ!!!
Życzę Wam wielu mądrych decyzji, które pozwolą Waszym dzieciom być kiedyś szczęśliwymi i samodzielnymi ludźmi.
Skleciła Kaśka K. (mama Tymka)
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Mama Julki 2010.08.26 15:03
Oj, ja zanm kilka przypadków takiej nadgorliwej rodzicielskiej miłości! Znam przypadek, kiedy matka zmienia córce...podpaski i chodzi z nią do toalety, mimo że ta ma juz 12 lat... Znam tez przypadek, kiedy rodzice wożą dziecko przez cały okres edukacji autem do szkoły, bo boją sie puścić je na rowerze, czy autobusem, którym jeżdżą wszystkie dzieci... Takie trzymanie pod kloszem, w złotej klatce jest okropną krzywda dla dziecka, ktoe jest absolutnie niesamodzielne i pozbawione wyobrażenia o realnym świecie! Ja staram sie od poczatku dawać Julii duzo swobody i uczyć ja samodzielnosci! Widzę efekty - moja córka jest dojrzała jak na swój wiek i razdzi sobie sama w wielu sytuacjach, w których nie radzą sobie jej rówieśnicy.
Mama Tymka 2010.08.26 11:21
alanml napisał 2010-08-25 11:20:11Należę do matek kochających za bardzo w sensie takim, że szaleje za synem, rozpuściłam go niemiłosiernie a teraz....nie radzę sobie z nim. To długa historia...Ala - Kuba jest mały... masz jeszcze czas to wyprostować. Najważniejsze że zdajesz sobie sprawę z tego że jest problem. To dobry punkt wyjścia do zmian.Mój mężczyzna nr 2
Sonia 2010.08.25 11:33
alanml napisał 2010-08-25 11:20:11Należę do matek kochających za bardzo w sensie takim, że szaleje za synem, rozpuściłam go niemiłosiernie a teraz....nie radzę sobie z nim. To długa historia...Alu nie Ty jedna. Ja również rozpuściłam dzieci.Jednak mąz(pochodzi z wielodzietnej rodziny) i potrafi sprowadzić mnie na ziemię. Dobre jest to,ze potrafimy o tym rozmawiać.Nie jest tak,że mąz tyranizuje dzieciaki.Nie.Po prostu on bardziej trzeźwo patrzy na to wszystko i jak "nazbiera się" za dużo przwienień lub grzechów mówi:dośc.Razem ustaliliśmy zasady i trzymamy się ich.Powiem Ci,ze kiedyś "burzyłam się" na nie.jednak na dłuższą metę,to jednak mąz miał rację.Wyszło w praniu:))))
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.