Opublikowany przez: Agnieszka896 2011-08-23 09:20:41
I tak też się stało. W piątek, 4 dni po terminie, zgłosiłam się do szpitala. Powiedziałam że słabo odczuwam ruchy mojego dziecka. Zostałam już przyjęta na oddział, zrobiono mi wszystkie badania, po których okazało się że wszystko jest w porządku. Odetchnęłam z ulgą ale jednocześnie bałam się tego co mnie czeka już niebawem :)
Sobota. Nas "czekających" na poród było w ten dzień trzy. Tak więc wszystkie trzy poszłyśmy na badanie po którym doktor stwierdził że nie ma co się "wczasować", rodzimy:) Każda z nas dostała kroplówkę na wywołanie porodu. Pierwszą ruszyło już po jakiejś godzinie. Krzyczała w wniebogłosy, urodziła pierwsza. A ja byłam przerażona...Druga dziewczyna urodziła krótko po niej.
No i zostałam ja. Leżałam pod tą kroplówką już prawie czwartą godzinę i nic.. Położna przychodziła co jakiś czas podłączać mi ktg. Niby jakieś skurcze wykazywało ale ja ich nie czułam. Przyszła kolejny raz podłączyć ktg. Kazała obrócić się na bok, podłączyła i poszła. Nagle poczułam silny ból w dole brzucha. Pękł mi pęcherz i czułam jak sączą się wody... Zawołałam siostrę i od razu pojechałam na porodówkę. Przyszedł mąż i się zaczęło...
Skurcze były okropne. Czułam jak każdy kolejny jest co raz silniejszy. Tak mocno ściskałam rękę męża że aż go bolała. Wreszcie kazano mi skakać na piłce, Niby pomagało ale tylko na malutką chwilkę. Skurcze były tak silne że, z wyczerpania, zasypiałam miedzy nimi ale już za chwile mój "piękny" sen był przerwany ;) W jednej chwili znalazłam się z powrotem na łóżku. Pojawiła się położna, lekarz i jeszcze kilka osób. Dostałam zastrzyk i słyszałam tylko że mam głęboko oddychać i porządnie przeć. Tak więc tez robiłam. Jedną nogą zaparta o lekarza a drugą o położną:) Mąż trzymał mi głowę przy piersiach co kosztowało go naprawdę dużo siły. Dostałam zastrzyk który miał mnie przygotować do nacięcia ale na szczęście do nacięcia nie doszło bo synuś wystawił główkę a po chwili wyskoczył już cały :) Ważył 4,080 kg i mierzył 57 cm. Spory chłopak jak na mnie.
Kiedy położyli mi go na piersiach położna zapytała co to jest. Odpowiedziałam że dydolek a ona mówi że nie dydolek tylko synuś :D i tak się ze mnie wszyscy śmiali na końcu :)
W jednej chwili stałam sie najszczęśliwszą kobietą na świecie a mój mąż najszczęśliwszym facetem. Był tak wpatrzony w swojego syna że prawie płakał :) Oboje byliśmy bardzo szczęśliwi :) :) :)
Takich chwil się nie zapomina :**
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
178.181.*.* 2011.08.24 21:05
Ponad rok temu pobraliśmy się.Każde z nas ma zasobą już jeden związek i po kilkoro dzieci.Teraz oczekujemy na nasze dziecko w nowym związku.Już wiemy w 34 tgodniu ciąży,że żona urodzi syna.Mimo poprzednich związków i bycia już rodzicami w obecnej chwili przeżywamy to tak,jakby przyjście dziecka było dla nas poraz pierwszy-Jesteśmy ogromnie szczęśliwi i zniecierpliwieni!
aguska798 2011.08.23 22:51
Tak, bo nigdy nie wiadomo jaki będzie ten nasz "pierwszy raz":-) Piękny, duży chłopak;) I dzielna mamusia:-D
Isabelle 2011.08.23 10:17
Spory chłopak:) Szczęścia życzę:)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.