Opublikowany przez: Mama Tymka 2011-11-09 07:24:28
Pamiętajcie, że wada wzroku nie jest chorobą. Jest wadą, z którą da się żyć i która może dodać dziecku uroku. To od nas zależy podejście dziecka do noszenia okularów. Jeżeli damy mu jasny przekaz, że okulary są fajne, że warto je nosić to dziecko nie będzie miało z tym problemów. Bo dzieci podchodzą do tych kwestii zupełnie inaczej niż dorośli. Nie patrzą na to, że mogą wyglądać źle, że otoczenie będzie się z nich naśmiewało… zresztą powiem Wam, że pod tym względem Młody nigdy nie miał problemów w towarzystwie rówieśników. Wszyscy z którymi się spotyka akceptują Go jako okularnika. Na początku wręcz odchodziły bitwy w żłobku o okulary bo każdy maluch chciał je mieć. A nasi znajomi sceptycznie podchodzą do informacji o nadziei, że może wada się już cofnęła i będziemy mogli zrezygnować z okularów. Okulary Młodemu dodają uroku. Są częścią Jego samego. I nikt nie potrafi sobie wyobrazić Tymka bez okularów.
Diagnoza wada wzroku
Wada wzroku nie jest chorobą. Ale warto ją wykryć jak najwcześniej. Noszenie okularów u osób, które mają wadę wzroku wiąże się z komfortem widzenia. A im wcześniej zaczniemy wadę korygować tym większe prawdopodobieństwo, że się ona cofnie lub zminimalizuje. My o tym, że Młody będzie musiał nosić okulary dowiedzieliśmy się po Jego pierwszych urodzinach. Pierwszą reakcją było niedowierzanie oraz pytania „skąd?” i „dlaczego?”. Nikt z nas nigdy nie musiał nosić okularów. A tu nagle wada +4. Dostaliśmy zlecenie na okulary.
Dopłata NFZ
W pierwszej kolejności udaliśmy się do NFZ – tam okazało się, że zniżka z ubezpieczenia jest ale groszowa. Choć osobiście uważam, że każda złotówka jest Warta tego by z niej skorzystać. Zwłaszcza, że pochodzi z naszych składek. Dostaliśmy w sumie 16 zł na oba oczka, ale wielkość dopłaty zależy od rodzaju i ilości wad. Żeby dostać dopłatę należy udać się do oddziału NFZ do którego należymy ze skierowaniem jakie otrzymaliśmy od okulisty. W imieniu dziecka wypełnimy oświadczenie, a pracownik NFZ uzupełni nasze skierowanie i wpisze wielkość dopłaty. A potem należy udać się do optyka.
Jakie okulary dla malucha i ile?
W zakładzie optycznym rodzic musi zdecydować się na wybór szkieł oraz oprawek. Oferta zakładów optycznych jest pod tym względem bardzo bogata. My postawiliśmy na „szkła” plastikowe i taki wybór polecam każdemu rodzicowi. Wiadomo, że dzieci z okularami potrafią zrobić wszystko. A przede wszystkim potrafią je zepsuć. Takie plastikowe i utwardzane „szkła” są bardziej odporne, bezpieczne i co też ważne lżejsze. A to dość istotna kwestia w przyzwyczajaniu dziecka do noszenia okularów.
Jeżeli chodzi o oprawki okularów dla dzieci to do wyboru są metalowe, plastikowe, gumowe oraz łączone z różnych materiałów. W całej palecie barw. Każde mają swoje wady i zalety. Na początek polecam lekkie okularki z opcją „niemożliwe do zniszczenia”. Warto też wybrać takie z większymi szkłami by obraz ramek nie wchodził dziecku w pole widzenia. A żeby dziecko nie zdejmowało okularów można pokusić się o specjalne zauszki. Choć podpowiem, że nawet okulary normalne są dość szybko przyswajane przez dziecko. Nam przyzwyczajenie Tymka do okularów zajęło dosłownie 5 dni.
Z punktu widzenia rodzica napiszę, że najważniejszy jest materiał oraz to, żeby okulary były elastyczne. Choć to oczywiście zależy od wieku dziecka. Im starsze tym mniej cudów będzie z okularami wyprawiało. Przy roczniakach czy dwulatkach na początek warto zainwestować w coś co będzie trwałe. Choć osobiście nie wypróbowaliśmy takiego modelu bo ich w ofercie wcześniej nie było to uważam, że warto zastanowić się nad okularami „gumowymi” – takimi z bardzo elastycznego plastiku. Produkuje je na przykład FisherPrice. Oprawki plastikowe (rogowe) polecam dla dzieciaczków, które są już do noszenia okularów przyzwyczajone i przestały się nimi bawić. Bo te modele są również dość elastyczne, ale niestety mniej wytrzymałe.
Co do ilości to uważam, że na początek wystarczy jedna para. Bo dzieci okulary psują, niszczą i szybko z nich wyrastają. A zapasowa para jest niepotrzebnym wydatkiem.
Ile kosztują okulary dla dzieci?
Ceny oprawek dla dzieci wahają się od kilkudziesięciu złotych do kilkuset. Koszt „szkieł” to kilkadziesiąt złotych – wartość ta zależy od stopnia i rodzaju wad. Najtańsze są oprawki plastikowe. Im mniej „ulepszeń” tym taniej. Im więcej teoretycznej wytrzymałości na działanie malucha tym drożej. Oczywiście praktycznie w każdym zakładzie optycznym można znaleźć jakąś promocję. Myślę, że warto ich poszukać. Bo za kompletne okulary ze szkłami można zapłacić nawet poniżej 100 złotych. Tylko uwaga - decydując się na okulary w promocyjnej cenie najprawdopodobniej nie zostanie nam uwzględniona dopłata z NFZ.
Do optyka idziemy z dzieckiem
Na każdą wizytę u optyka powinno się wybrać z dzieckiem. Po pierwsze nasz maluch powinien mieć coś do powiedzenia w wyborze oprawek (w końcu to on będzie w nich chodził), po drugie gdy się już decydujemy na konkretny model to konieczne będzie ustalenie rozstawu źrenic w celu odpowiedniego zogniskowania szkieł. A gdy odbieramy zrobione już okulary to też zjawiamy się po nie z dzieckiem – obsługa salonu optycznego dopasuje i dognie odpowiednio zauszki by okulary nie zsuwały się z nosa i pasowały jak ulał.
Niszczycielska moc Młodego
Kiedy 2,5 roku temu decydowaliśmy się na oprawki wykonane z metalu o pamięci kształtu zatopionym w elastycznym plastiku, które wg sprzedającego były niemożliwe do zepsucia zakładałam, że naprawdę są „gniotsa-niełamiotsa”. Były sprowadzane z Włoch i kosztowały 219 zł. Do tego 90 zł za plastikowe i utwardzane „szkła”. Młody poradził sobie z tym modelem w ciągu 6 miesięcy – co rusz je wyginał, zaginał i ta „pamięć kształtu” jakoś nie bardzo chciała działać. W końcu uległy destrukcji, a kolejna reklamacja skończyła się otrzymaniem nowych oprawek.
Drugie były okulary metalowe z teleskopowymi zauszkami, które można było wyginać w obie strony – przetrwały 3 miesiące. Oprawki były dzielne, ale przedszkolaki złamały je przy szkiełku. Potem były trzecie – praktycznie takie same jak poprzednie tylko w innym kolorze. Tym Młody obgryzł plastikowe zakończenia zauszków.
Dlatego kiedy kolejny raz dostaliśmy zlecenie na wymianę szkieł postanowiliśmy zakupić również nowe oprawki. Ale tym razem stwierdziliśmy, że nie będziemy wydawać niebotycznych kwot i inwestować. Bo nasze dziecko zdążyło udowodnić, że nie ma rzeczy, których nie da się zepsuć. Liczymy również na to, że Młody z racji oswojenia okularami bawić się już nie będzie. Tak samo jak Jego koledzy i koleżanki z przedszkola. I zdecydowaliśmy się na okulary plastikowe, które mam nadzieję przetrwają z pół roku.
Wszystkim rodzicom „okularników” życzę by ich dzieci polubiły swoje okulary i dumnie nosiły je na nosie, zamiast się nimi bawić, a co za tym idzie, żeby nie dodawały rodzicom niepotrzebnych wydatków. I pamiętajcie – okulary nie tylko pomagają Waszym dzieciom lepiej widzieć ale również je zdobią :))))
Skleciła Kaśka K. (mama Tymka)
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
94.254.*.* 2018.05.09 18:40
Ja sie przyzwyczailam do okularów
ela677 2017.03.03 23:14
Przecież nastolatek tym bardziej potrzebuje ruchu i zajęć sportowych. Nic dziwnego, że okulary ciągle do wymiany, albo nowe. Jedynym wyjściem byłoby siedzenie i patrzenie jak inni uprawiają sporty. Na szczęście i w tej dziedzinei jest postęp. Zainteresowane mamy odsyłam na bloga: https://optishop-blog.com/2016/05/18/bezlitosny-tester-okularow-nastolatek/ . Jest tam mowa o okularach, specjalnych do zabaw ruchowych i uprawiania sportu.
89.67.*.* 2016.12.11 20:57
Moje jest jeszcze małe i nosi silikonowe. W Łodzi dla poszukujących mam radzę sprawdzić Okooko przy Próchnika, mają tam dobrych doradców, badania na nfz.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.