Opublikowany przez: Nusia 2011-12-20 19:41:02
Właśnie co skończyłam 37 tydzień ciąży więc była już ona donoszona. Od jakiś dwóch tygodni chodziłam z obiżonym brzuszkiem i czułam że nasza małą kinder niespodzianke już niedługo przywitamy na tym świecie no i się nie myliłam.
Z soboty na niedziele w nocy zaczęły mi się sączyć wody. Jako, że była to pierwsza ciąża nie byłam do końca pewna, że to rzeczywiście są one. Przez cały dzien coś się ze mna sączyło i doszłam do wniosku, że coś jest nie tak. Chciałam się jednak jakoś upewnić więc mąż dzwonił do swojej mamy (bo doświadczona ma 5 porodów za sobą ;)), a ja weszłam na nasze cudowne forum o czym niektórze z was wiedzą, bo dzielnie mi towarzyszyły i radziły za co dziękuje, jesteście nieocenione :)
Ok. godz. 18:30 po rozmowie jeszcze z moja mamą pojechaliśmy do szpitala...już wtedy czyłam, że to się skończy cesarką...i tu znów intuicja mnie nie zawiodła. W między czasie zdążyłam dostać ochrzan w izbie przyjęć, że co tak póżno, a póżniej słuchałąm marudzeń naszego ordynatora (ale on już tak ma).
Zbadano mnie miałam rozwarcie na 2cm jednak lekarz twierdził, że nie czuje żeby coś ze mnie leciało, zabrano mnie więc na USG, na którym okazało się, że nie mam wód o czym mi nie powiedziano i zostawiono na obserwacji z komentarzem, że "może sama się skurczy". Na samej cesarce okazało się, że troche ich jeszcze było...
Na sali, w której wyladowałam było mi nawet razie, bo ku mojemu ździwieniu spotkałam tam mame mojego pierwszego chłopaka (obecnie dobry przyjaciel), bardzo mi to pomogło bo przez to ze działo się wszystko tak szybko i z marszu zaczęłam się bać i tęskniłam za domem (a tam jak sie później okazało bardzo tesknił za mną mój... kot :), który nie mógł sobie znaleźć miejsca i chodził i mialczał całą noc). Przez noc zrobiono mi chyba z 5 KTG i o 8 rano podłączono mi kroplówkę z okscytocyną po której niby miałam mieć skurcze (nie wiem ja tam roznicy nie czulam). W miedzy czasie zdążylam sie zdrzemnąć na co przyszła polożna ze stwierdzeniem "oj Anka Anka ty masz mi tu rodzić a ty śpisz", po czym spojrzała na KTG i była zdziwiona ze śpie
Bardziej niż tym że rodze byłam przejęta wtorkowym kolokwium, wiec leząc pod KTG dzielnie wertowalam notatki, na co wszedł lekarz, ktory się okazał żartobliwym człowiekiem "No patrzcie jaki luzik...to nic ze rodze..."
O godz. 13 po badaniu okazało się, że rozwarcie stanęło na 3 cm i ni w ząb dalej. Zaproponowano mi cesarkę (mOj nawiększy koszmar). Zgodziłam sie, bo przecież chodziło o dobro mojego dziecka, po czym pobiegłam do telefon i zadzwoniłam po mężą. Później już tylko ryczałam jak bóbr. Bałam się... nigdy nie byłam cięta ani szyta... nie wiedziałam czego sie spodziewać i tak bardzo chciałam urodzić naturalnie... Do czasu przyjazdu męża wspierała mnie "niedoszła teściowa" :P. Gdy mąż dotarł przeniesiono mnie na inną salę, na której zostałam już do końca pobytu w szpitalu i byłam na niej sama co też bardzo mi odpowiadało.
Było jeszcze przed 14 i przygotowywano mnie do CC. Robiła to oprócz położnej bardzo sympatyczna pielęgniarka, która później zajmowała sie moim maleństwem i uczyła mnie karmić. Wcześniej jednak pocieszała mnie mówiąc, że jestem wyjątkowa, bo wszystkie co tu przychodzą to od drzwi im ryczą, ąe chcą cesarkę, a ja płaczę dlatego, że ją mam. Po 14 zabrali mnie na oddział chirurgiczny, z czego po drodze dwa razy lekarz z polożną źle wycyrklowali w drzwi (przynajmniej nie było nudno), a mi chcąc nie chcąc ciągle leciały łzy choć usilnie chciałam je zatrzymać. Na szczęście na cesarkę jechał ze mną i przeprowadził ją w/w Pan żartowniś (bo ordynatora bym nie ździerżyła) i dzielnie poprawiał mi po drodze humor :)
-czemu płaczesz?
-bo ja nie chce...
-chciałaś urodzić naturalnie...? żatko spotykane...no to co by tu zrobić... UCIEKAMY
Na bloku operacyjnym spotkałam bardzo sympatycznych ludzi min. bardzo kochaną Panią Anasteziolog, sympatyczną pielęgniarkę, która widząc mój brzuch stwierdziła, że jest malutki, ale dzidzia napewno będzie duża ;) no i pielęgniarz, który przy cesarce był po raz pierwszy.
W między czasie miałam 1000 myśli na minutę o tym czy będę dobrą mamą itp.
Później już było tylko ciężkie nogi, cięcie, trochę szarpania i usłyszałam po raz pierwszy swojego maluszka, który ku ździwieniu okazał się chłopcem :) Nie zrobiło mi to jednak różnicy mimo tego, że nastawialiśmy się raczej na Antosie :). Najważniejsze, że był okazem zdrowia. Pani Anasteziolog słysząc, że będzie mieć na imię Maciuś się ucieszyła, bo jej syn tez ma tak na imię i stwierdziła, że Maciusie to kochane chłopaki :) Położne tak sie przejęły rolą, że niedługo by poleciały z moim synkiem nie pokazując mi go. Zadbała jednak o to jedna z pielegniarek :) Teraz czekało mnie szycie, które nie obyło się bez doktorkowego poczucia humoru...
- no no no nawet nie wiesz jaka ładna jesteś w środku może nawet ładniejsza niż na zewnątrz
- ponoć liczy sie wnętrze...
Gdy ja podziwiałam sufit bloku operacyjnego mąż po raz pierwszy zobaczył naszego skarba i łzy mu same ciurkiem leciały (a on prawie nigdy nie płacze), a jego głos działał kojąco i uspakajająco na Maciusia. Nigdy nie widzialam go tak szczęśliwgo jak tego dnia.
Po cesarce mój organizm zaczął reagować jak na 20 stopni mrozu. Szczęka tak mi latała, że aż żal mi było moich zębów, choć zimna nie czułam. Nakryto mnie w sumie 3 kocami a to i tak nic nie dało po jakiejś godzinie mi przeszło i chwilę później przyniesiono mi mojego skarba na pierwsze karmienie i zosatwiono naszą powiekszoną rodzinkę samą. Mogliśmy się z mężem nacieszyć naszym małym synkiem.
Póżniej zostało kilka dni w szpitalu pełnych bolu od szwów, ale jak patrzę na mojego małego aniołka to wiem ze warto było znieść dla niego to wszystko, mimo iż jego przyjście na świat oceniam jako błąd na błędzie naszego ordynatora i mam lekką traume.
Maciuś ur. 28.11.2011 o 14:35 56cm 2750g :) Oceniony przez pediatre jako bystry chłopak :D
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
malenstwo_1986 2011.12.22 14:16
Brawo, dzielna mamuska. Naprawde jestes wyjatkowa, bo plakalas ze chcesz naturalnie rodzic:)
annas82 2011.12.22 12:43
Aniu naprawdę jesteś wyjątkiem;P
Nusia 2011.12.22 10:53
Juz sie z tym oswoilam, bo wiem ze to bylo dla dobra Maciusia :) Zabolalo mnie tylko stwierdzenie jednej poloznej ze moje dziecko jest wydobyte
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.