Do napisania tego artykułu skłonił mnie wywiad z prof. Bogdanem Wojcieszke, jaki ukazał się w tygodniku Newsweek (25/2011). Profesor Wojcieszke mówi w nim iż „Nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby pary homoseksualne mogły adoptować dzieci”.
I dalej w artykule czytamy: „Dla dzieci takie rozwiązanie nie ma żadnych negatywnych konsekwencji. Jednoznacznie stwierdzają to wyniki dotychczasowych badań, w których porównywano rozwój dzieci wychowywanych przez partnerów tej samej płci. Tych badań nie ma na razie zbyt wiele – jest ich kilkadziesiąt – niemniej są metodologicznie poprawne, można więc na ich podstawie sformułować prawomocne wnioski. Te wnioski są jasne: jeśli chodzi o przystosowanie psychologiczne, czyli tak zwane zdrowie psychiczne, rozumiane jako brak zaburzeń, prawidłowy rozwój poznawczy, tożsamość płciową – dzieci wychowywane przez pary homoseksualne nie ustępują w żaden sposób dzieciom z rodzin heteroseksualnych”.
No właśnie są robione badania, ale jak sam przyznał profesor Wojcieszke – tych badań jest niewiele. Mnie jednak bardziej interesuje inna kwestia. Skoro pierwszym krajem, który zezwolił na adopcję dzieci przez pary homoseksualne była Holandia i było to 2001 roku, to skąd wiadomo jak będą się zachowywać, czuć i jakie będą miały relacje z innymi ludźmi dzieci wychowywane przez taką parę.
Przecież nie wiadomo, jakie będą relacje partnerskie takich dorosłych już dzieci. Nie wiadomo, czy będą się umieć znaleźć w normalnej heteroseksualnej rodzinie. Według mnie, gdyby taka sytuacja (adopcja przez pary tej samej płci) trwała już np. 30 lat i od tylu lat byłyby prowadzone badania i wynik również mówiłby, iż „nie ma żadnych przeciwwskazań” do takiej adopcji, to pewnie wielu przeciwników „przyklasnęłoby” takiej rodzinie. Ale w obecnej sytuacji należy do tego tematu podchodzić bardzo ostrożnie.
I dlatego wcale nie dziwi mnie fakt, iż kilka tygodni temu Sejm odrzucił poprawkę zakazującą osobom homoseksualnym prowadzenie rodzin zastępczych. Do takiej rodziny bardzo często trafiają dzieciaki po przejściach i naprawdę, nie należy przysparzać im dodatkowych „atrakcji” typu – który to mamusia, a która to tatuś. Zresztą jak znam życie i polskie społeczeństwo to u nas, szybko nie dojdzie do zgody na adopcję dzieci przez gejów i lesbijki.
Innym dość ważnym problemem jest zwracanie się do takich „rodziców” i postrzeganie ich przez rówieśników dzieci. Bo jak dziecko powinno mówić do mamy rodzaju męskiego – mamo? A jak ma odpowiedzieć koledze z piaskownicy na pytanie: Ty masz dwie mamy? Przecież każdy ma tylko jedną mamę i jednego tatę? Czy dziecko nie będzie się zastanawiać, dlaczego jego rodzina jest inna?
A co z okresem dojrzewania, buntu, kiedy hormony biorą górę i dziewczynka pragnie zwierzyć się mamie ze swoich trosk i smutków, chce porozmawiać na temat pierwszej miesiączki, pierwszego pocałunku, pierwszego zauroczenia. Czy będzie umiała się otworzyć przed mamą – mężczyzną? A co z chłopcami? W pewnym wieku zaczynają oni spędzać coraz więcej czasu z tatą. Rozmawiają z nim wówczas o samochodach, piłce nożnej i komputerach. Ojciec z czasem staje się kumplem, który pozwala siąść za kierownicą i udziela pierwszych lekcji jazdy samochodem. Przeżywa z synem wszystkie jego sukcesy i porażki. Czy taka relacja jest możliwa z tatą – płci żeńskiej? Wątpię.
Oczywiście zwolennicy takich adopcji powiedzą, że najważniejsza jest miłość, poczucie bezpieczeństwa, że lepiej wychowywać się w homoseksualnej kochającej się rodzinie, niż w rodzinie, w której rodzice się kłócą, a nawet rozwodzą, ale są heteroseksualni. A ja pytam: A jaka jest gwarancja, że para homoseksualna, nawet jeśli zawarła związek małżeński nie rozpadnie się?
Żadna – para jak para – rozpaść się może każda, bez względu na płeć, wiek, wyznanie, status społeczny czy światopogląd. Więc małżeństwo jednopłciowe nie może nawet zagwarantować stabilności „małemu, adoptowanemu człowiekowi”.
Według danych statystycznych (Newsweek 25/2011, Źródło: IQS) aż 79% Polaków uważa, że pary homoseksualne nie powinny mieć prawa do adopcji dzieci, a tylko 10% uważa, że taka para powinna mieć możliwość wychowywania dziecka. Czy to oznacza, że jesteśmy nietolerancyjnym narodem? Czy taka postawa, obrazuje nasz stosunek do ludzi o innej orientacji seksualnej? Moim zdaniem nie. Ja sama nie uważam się za osobę nietolerancyjną.
Nie mam nic przeciwko zawieraniu małżeństw przez jednopłciowe pary, mogę pracować z lesbijką, mogę się czesać u geja. Nawet nie drażnią mnie pochody i parady homoseksualistów – chcą się dowartościować, pokazać, zabawić – niech to robią, żyjemy w kraju, w którym prawo nie zakazuje takich marszów. Ale jeśli chodzi o adopcję to kategorycznie mówię – NIE!
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
jkm 2011.07.01 12:16
znam przypadki par homoseksualnych, które z poprzednich związków mają dzieci i jakoby w spadku zostają w takiej parze więc nawet adopcji nie musi być ale dzieci w tym są
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.