Opublikowany przez: Marcin1984 2010-03-09 15:06:36
Przez jakiś czas pisaliśmy do siebie listy. Przez kilka miesięcy nasza znajomość się rozwijała. O spotkaniu jednak nie było mowy, bo dzieliło nas 600 kilometrów. Ja pochodzę z Legnicy, a Grzesiek z okolic Lublina.
Nasza znajomość całkiem nieźle się zapowiadała. Nie wiedzieć czemu nagle kontakt się urwał. Myślałam, że coś poszło nie tak. Przestaliśmy pisać do siebie listy. Przerwa trwała półtorej roku. Któregoś dnia przeglądałam stary notes z kontaktami i postanowiłam napisać do niego SMSa Spytałam o przyczynę, czemu przestał się odzywać. Jak się okazało wcale nie przestał. Poczta nie dostarczyła jego listu, co spowodowało, że kontakt się urwał. Ja myślałam, że Grzesiek przestał się do mnie odzywać, a on, że odwrotnie. Na szczęście udało nam się odnowić znajomość i tak już nam zostało.
Początkowo nie myślałam o tym, że nasza znajomość może się przerodzić w coś więcej. Po pierwsze duża odległość, jaka nas dzieliła, a po drugie ja byłam bardzo młoda, miałam niecałe dwadzieścia lat i nie myślałam o poważnym związku.
Można powiedzieć, że zakochaliśmy się w sobie, zanim jeszcze się spotkaliśmy. Początkowo były listy, później do listów zaczęliśmy dołączać swoje zdjęcia i tak narodziła się nasza miłość. Do pierwszego spotkania doszło w kilka miesięcy po tym, jak odnowiliśmy naszą korespondencję. Grzesiek przyjechał do Legnicy już jako mój chłopak.
W dniu, w którym miał do mnie przyjechać akurat nie mogłam się wyrwać z pracy wcześniej. Grzesiek miał więc czas na zwiedzanie miasta. Nie powiedziałam mu, gdzie dokładnie znajduje się przedszkole, w którym pracowałam. On jednak je znalazł. Było to dla mnie duże zaskoczenie.
Na żywo wyglądał inaczej, niż na zdjęciach. To za sprawą wąsów, które zgolił przed wyjazdem. Byłam zaskoczona. Iskrzyło między nami już wcześniej, ale gdy zaczęliśmy się spotykać nasz związek nabrał rumieńców i jeszcze bardziej się rozwinął.
Zanim jeszcze się spotkaliśmy mówiliśmy sobie, że chcemy być razem. Nie były to jednak żadne poważne deklaracje, a raczej piękne wyznania miłosne. Pierwsza jego wizyta była miła, ale jeszcze nie przekonała mnie do tego, że chcemy być ze sobą na dobre i na złe. Po drugiej wizycie Grześka w Legnicy postanowiłam, że i ja go odwiedzę. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że ten wyjazd będzie dla mnie początkiem nowego życia.
U Grześka urzekło mnie to, że nie oczekiwał ode mnie wyłącznie seksu. On sam powiedział, że seks nie wcześniej, niż po ślubie. To mi bardzo zaimponowało, bo znałam wcześniej kilku chłopaków, którzy tylko o tym myśleli i tylko tego chcieli.
O ślubie zaczęliśmy rozmawiać dość szybko, bo już podczas mojej pierwszej wizyty u niego na Lubelszczyźnie. Gdy do niego przyjechałam, powiedział, że mnie już nie puści. Nie broniłam się, choć chodziliśmy ze sobą dopiero kilka miesięcy.
Decyzja o opuszczeniu Legnicy nie była łatwa. Mieszkałam z mamą, bo ojciec od nas odszedł, gdy byłam mała, poza tym nie miałam pracy. Nie widziałam dla siebie przyszłości w tym mieście, dlatego wyjazd na drugi koniec kraju nie był dla mnie taki straszny. Najcięższe było rozstanie z mamą. Musiałam jednak podjąć decyzję, czy zostaję z nią, czy wychodzę za mąż i wyjeżdżam. Początkowo mama była przeciwna mojemu wyjazdowi, ale gdy zrozumiała, jak silna jest moja miłość do Grześka i że nic mnie nie powstrzyma przed wyjazdem, pomagała mi nawet się pakować.
Zacząć nowe życie wśród obcych ludzi, na drugim końcu Polski nie było łatwo. Duża zasługa mojego męża w tym, że pomógł mi się odnaleźć i zaaklimatyzować w swoich stronach.
Dziś nie żałuję swojej decyzji. Moja mama zaś odcięła się ode mnie. Nie pisała listów, a jak pisała to rzadko i bardzo ogólnie. Nie mówiła, co się u niej dzieje. Można powiedzieć, że się obraziła za to, że zostawiłam ją samą w domu w Legnicy. Z czasem kontakty się unormowały. W ubiegłym roku zmarła. W Legnicy została mi już tylko babcia.
W październiku minie osiem lat od naszego ślubu. Póki co nie mamy dzieci i na razie nie planujemy. Są dwa powody, dla których odkładamy decyzję o dziecku:
Grzesiek zaakceptował moje stanowisko, choć chciałby mieć dziecko. Nie jest chyba świadom wszystkich konsekwencji, jakie niesie ze sobą bycie rodzicem. Grzesiek często rozmawia ze mną o tym, ale nie próbuje na siłę na mnie wpływać. Dobrze nam we dwoje i na razie nie chcę tego zmieniać. Co jednak przyniesie życie? Zobaczymy...
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Sylwiaws 2011.06.13 09:02
podziwiam Was ze Wasz związek oparł sie na wzajemnym zaufaniu. 600 km to bardzo daleko ale jednaka byliście sobie pisani:)
dziecinka 2010.03.16 10:07
historia jak z filmu. A co do dzieci? Pozwalajmy decydować. W tym przypadku akurat jestem po stronie tych, co z dzieckiem woleliby się wstrzymać.
oliwka 2010.03.16 07:45
camea napisał 2010-03-14 22:36:33Miały być komentarze do wspólnej historii dwojga ludzi, a zrobiła się nagonka na brak chęci do rodzenia dzieci. A podobno mamy demokrację. Malwinko, życzę Wam cudownego życia we dwoje, żebyście zawsze mieli sobie do powiedzenia mnóstwo miłych rzeczy. Słonecznej codzienności życzę. Na wszystko przydzie czas... i do poważnych decyzji trzeba dojrzeć i być świadomym tego co się chce... życze Ci tego Malwinko a historia... jak z filmu. Brawo za odwagę !
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.