Opublikowany przez: Mama Tymka 2011-08-01 09:11:41
Narodziny dziecka, a co za tym idzie powiększenie rodziny jest wielkim wydarzeniem dla wszystkich jej członków. Tak samo jest w przypadku zwierzaków. Do tej pory czworonożny pupil był dla nas wyjątkowy, jedyny, czuł się kochany i najważniejszy. Dlatego pojawienie się dziecka jest przez niego często traktowane jako zagrożenie, a same dziecko odbierane jest jako rywal. W sumie to bardzo podobna sytuacja jak wtedy gdy już jesteśmy rodzicami, a nasze dziecko spodziewa się rodzeństwa – z tą różnicą, że „starszak” jest zwierzęciem. Ale pamiętajcie, że to jak będzie się toczyło nasze życie po tej zmianie zależy przede wszystkim od nas dorosłych. Jeżeli zareagujemy w odpowiedni sposób, nie odsuniemy nikogo na boczny tor, nie zmienimy swoich uczyć i nie damy się zwariować to wszystko będzie w porządku.
Dobre rady dla kobiet w ciąży posiadających zwierzę w domu
Nie dajcie sobie wmówić, że będąc w ciąży musicie się pozbyć psa lub kota. Bo po pierwsze zwierzę to nie zabawka, a po drugie wystarczy dbanie o higienę i zmiana pewnych nawyków by nie dopuścić do chorób odzwierzęcych. Przerzućcie swoje „zwierzęce” obowiązki na partnera – niech On przez całą ciążę zajmuje się pielęgnacją pupila, niech sprząta kuwetę, czesze, podaje leki czy chodzi do weterynarza. A Wy po każdym kontakcie ze swoim ulubieńcem pamiętajcie o myciu rąk. Zresztą nie tylko w ciąży powinniście o tym pamiętać. Istotne jest również to by dbać o wszystkie szczepienia dla zwierzaka i by regularnie go odrobaczać. Nawet wtedy gdy kot nie wychodzi na zewnątrz. Bo niestety zarazki czy jajeczka pasożytów do domu możemy przynieść my – na przykład na butach.
Jak zareaguje zwierzę na pojawienie się dziecka w domu
Boicie się pierwszego kontaktu zwierzęcia z dzieckiem? Wiedzcie, że zwierzę też się wtedy boi. Pamiętam jak przyjechaliśmy z Młodym ze szpitala. Enek przez kilkanaście godzin nie wychodził wtedy spod łóżka – taki był przerażony płaczem i nowymi „zapachami”. Wasze zwierzątko na pewno nie rzuci się na maleństwo od samego progu. A jeżeli już będzie chciało się przywitać to mu tego nie brońcie. Poznajcie ich ze sobą bacznie obserwując i reagując w odpowiedni sposób. Wychodzę z założenia, że zwierzę bardzo wiele rozumie, dlatego ze swoim kotem rozmawiam. Wtedy pierwszego dnia gdy Enek w końcu wyszedł zaciekawiony i zaczął się skradać do Tymka powiedziałam mu co się dzieje i kim jest ta mała osóbka. Myślę, że psu przy okazji można zacząć tłumaczyć co w kontakcie z dzieckiem jest dozwolone a co nie.
Co wolno zwierzęciu gdy pojawi się dziecko
Oczywiście nawet jeżeli jesteście bardzo „lajtowymi" ludźmi i pozwalacie swojemu czworonogowi na wiele, to są pewne granice. Te zasady należy też ustalić w kwestii malucha. Zapewne łóżeczko i pokój dla dziecka zagości w Waszym mieszkaniu już wcześniej – nie pozwalajcie zwierzakom wylegiwać się w nich w najlepsze. Nie mówię, że w ogóle nie mają tam wchodzić, ale jeżeli nie przyzwyczają się i nie będą traktowały łóżeczka jako własnego posłania, nie będziecie mieli potem problemu z wygonieniem pupila gdy w łóżeczku zacznie spać dziecko.
Wiem, że każde zwierzę tak samo jak każdy człowiek jest inne. I nie da się z góry założyć, że zachowa się ono w określony sposób. Wiele zależy od Was samych – pamiętajcie o pupilu w nawale nowych obowiązków. I nie chodzi mi o sprzątanie, nakarmienie czy spacer. Przytulcie, pogłaskajcie, traktujcie tak samo jak przed „erą dziecka”. Dajcie do zrozumienia, że coś się zmieniło, ale niekoniecznie w Waszych uczuciach. Zakazy wygłaszajcie stanowczo, ale bez krzyków czy histerii. Do oswajania zwierzaka z taką zmianą trzeba podejść mądrze, dzieląc siebie i swoje uczucia na części.
Nasze i Enka początki przygody z Tymkiem
Enek miał zaledwie rok gdy w naszym życiu pojawił się Tymek. Był młodym i ciekawskim, a do tego rozpieszczonym kociakiem. Po pierwszym kontakcie kiedy to na płacz Młodego zareagował zaszyciem się w „podłóżkowej samotni” przyszło nam się zmagać z codziennością. Koty niby są mniej wymagające i nie garną się tak do zabawy, ale są za to bardzo ciekawe i niestety potrafią wszędzie wejść. Wszędzie czyli do wózka, do łóżeczka, do szafek z ubraniami czy na przewijak. Uwielbiają wanienki, a już te wypełnione wodą to już wyjątkowo. Wszystko muszą sprawdzić, obwąchać, pozaznaczać ocierając się pyszczkiem. Ruchy rączek czy kręcącą się karuzelę traktują jak doskonałą zabawę. Od samego początku nie izolowaliśmy Młodego przed Enkiem, ale przez pierwszy miesiąc mieliśmy wszystko pod bardzo dużą kontrolą. I broniliśmy niektórych zachowań. Właśnie takich jak wylegiwanie się w wózku czy łóżeczku. Wylegiwanie – nie samo wchodzenie. Obserwowaliśmy też jak Enek reaguje na Młodego. Ten początkowy czas spędziliśmy w pokoju Młodego nie pozwalając „chłopakom” na zostanie sam na sam. A potem, gdy już byliśmy pewni, że Enek nie jest zazdrosny, że wchodzenie do łóżeczka nie wiąże się z niczym groźnym zaczęliśmy pozwalać na więcej. Kot stał się naszą żywą „nie-elektroniczną” nianią bo reagował na przebudzenie Młodego dużo wcześniej niż my. Przychodził wtedy do mnie i zachęcał by pójść za nim, do pokoju Tymka, jakby „mówiąc”, że dziecko się obudziło i że trzeba się nim zająć. Tak samo było w nocy. Gdy Enek zeskakiwał z łóżka i leciał do dziecięcego pokoju wiedziałam, że za chwilkę będzie pora na karmienie czy zmianę pieluchy. Później przyszedł czas dzielenia się zabawkami. Enek zaczął podbierać pluszaki i grzechotki Tymka, ale przynosił Mu do łóżeczka swoje „myszki”. Jakby na wymianę. Wyprałam wszystkie bardzo dokładnie i „chłopaki” podzielili się nimi wg uznania. Nie wariowałam i nie popadałam w paranoję gdy zaczęli razem sypiać – wiedziałam, że w łóżeczku jest wystarczająco dużo miejsca i że nikomu nic się w takiej sytuacji nie stanie. Mieliśmy też z Małżonkiem czas dla kota. Nawet wtedy gdy Tymek nie spał. Czasami siadaliśmy w czwórkę w salonie, jedno z nas miało na rękach Młodego, a drugie Enka na kolanach. Gdy się bawiliśmy to też bawiliśmy się całą rodziną – Enek turlał z nami piłeczkę, przewracał klocki, gonił na ścianie światełko. Takie spędzanie czasu z kotem bardzo się Młodemu podobało – im więcej Enek wariował tym więcej było ubawu. Gdy Tymek zaczął stawiać pierwsze kroki to Enek był katalizatorem do rozwoju – odbiegał i czekał, jakby zachęcając do przejścia następnej odległości.
Nie powiem, żebyśmy się nie bali reakcji Enka. Gdybyśmy się nie bali to pewnie już pierwszego dnia zostawilibyśmy wszystko swojemu biegowi. Nie sztuka jednak zaufać zwierzęciu – sztuka przygotować je do zmiany jaka się w jego królestwie szykuje. Oraz zachować się w taki sposób by po jakimś czasie być pewnym i czuć się bezpiecznie. My sprawdzaliśmy to przez miesiąc, obserwując i kontrolując. I przekonaliśmy się że nasz kociak jest mądrym i w miarę wychowanym zwierzęciem. A teraz jest też przyjacielem i kompanem do zabawy dla naszego dziecka.
Skleciła Kaśka K. (mama Tymka).
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
83.17.*.* 2011.08.02 11:42
mamo Tymka jesteście bardzo mądrymi ludźmi (z małżonkiem) skoro zachowaliście się tak, jak piszesz. jestem kociarą nieopamiętaną :) moje dwa koty (9 i 1,5 roku) też uważam za członków rodziny i bardziej się bałam o ich zdrowie psychiczne po pojawieniu się dziecka niż o dziecko (brzmi źle, ale wiesz o co chodzi). metoda spokojnego przeczekania pierwszych reakcji, bez wariowania jest znakomita. bardzo pozdrawiam ana
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.