Opublikowany przez: apis74 2011-09-06 09:54:32
Telegram.
Dostaliśmy telefon z urzędu pocztowego, że przyszedł do nas telegram. Tata poszedł na pocztę. Po powrocie przeczytał: „Jurek się utopił. Przyjedźcie”. Jak to utopił się? Przecież jest zima, grudzień, o tej porze ludzie nie toną.
Telefon.
Dzwonimy. Tata pyta co się stało. Czy to prawda? Chwila ciszy … Przyjedziemy. To prawda, Jerzyk nie żyje.
W domu u cioci.
Wchodzimy do domu. Wszyscy na nasz widok zaczynają płakać. W dużym pokoju leży kuzynka – siostra Jerzyka – od pasa w dół w gipsie. To pozostałość po wypadku jaki miała latem. Nie może się ruszać. Płacze. Specjalnie wróciła ze szpitala na święta Bożego Narodzenia. Miała być cała rodzina. Miało być tak radośnie …
Wujek prowadzi nas do pokoju. Na środku stoi mała trumna, a w niej – niespełna ośmioletni chłopiec. Wygląda jakby spał. Ale niestety nie śpi…
Wujek zaczyna opowiadać.
Jurek wyszedł na dwór, aby się pobawić. Nie przychodził. Wszyscy zaczęli go szukać. Nagle, w rogu jednego ze stawów, zauważyłem małą łódkę, zabawkę. Wziąłem w ręce podbierak i zanurzyłem go w stawie. Nic. Zanurzyłem drugi raz … nie pamiętam jak to się stało, że dziecko znalazło się na moich rękach, zaniosłem go do domu … reanimacja … niestety za późno. Potem zauważyłem guza, na jego czole. Pewnie podczas upadku uderzył się.
Ciocia.
W wigilię ubieraliśmy choinkę. Po kolacji Jurek chciał zjeść cukierka z choinki, a ja mu powiedziałam, że kto zje cukierka z choinki to nie dożyje do następnego Bożego Narodzenia.
Zaczyna płakać, cała trzęsie się z rozpaczy. Gdyby wiedziała, że te słowa tak szybko okażą się prawdą, pewnie nigdy by ich nie wypowiedziała.
Atmosfera jest okropna. Nocujemy u nich w domu. Jutro ma być pogrzeb.
Dzień pogrzebu pamiętam jak przez mgłę. Przypominam sobie długą drogę do kościoła. Było strasznie zimno. Kościół był pełny ludzi, pełny dzieci. Ubrany na biało. Ksiądz opowiadał, że był to bardzo dobry chłopiec. Był ministrantem, chodził na roraty. W maju miał przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej. Miał … nie zdążył. Uroczystości na cmentarzu, ani stypy nie pamiętam. Może emocje były zbyt duże i wyparłam te obrazy z mojej pamięci, a może po prostu byłam zbyt mała, aby wszystko tak dokładnie zapamiętać?
Te wydarzenia miały miejsce ponad 20 lat temu, ale nadal mam je w swojej pamięci. Ostatnio oglądałam rodzinny album. Dzień mojej komunii. Na jednym ze zdjęć trzymam za rączkę małego Jerzyka – miał wtedy pewnie jakieś 2 latka. Był takim ładnym blondynkiem o twarzyczce jak aniołek.
My wszyscy dorośliśmy, zestarzeliśmy się a on nadal jest małym psotnym chłopcem … gdzieś tam w Niebie.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.