Opublikowany przez: Ania_29 2011-02-05 17:33:10
Moja niezmącona niczym radość trwała bardzo krótko, bo szybko pojawiło się mnóstwo obaw i lęków. To były wakacje i za kilka tygodni mieliśmy z Mężem lecieć na wakacje do Portugalii, które zaplanowaliśmy dużo wcześniej.
Mnóstwo przeczytanych informacji na przeróżnych forach internetowych, mnóstwo „dobrych rad” z otoczenia… Jeden wielki mętlik w głowie i mieszane uczucia, co do czekającego mnie lotu samolotem, to miał być bodajże 13 tydzień ciąży. Żeby tylko ta 13tka nie okazała się pechowa… Ostatecznie uspokoiła mnie moja pani ginekolog. Przepisała mi Duphaston i zaleciła zacząć go brać dzień przed podróżą i modlić się, żeby wszystko było dobrze.
Nie wybaczyłabym sobie do końca życia, gdyby wtedy coś się stało, gdyby ta podróż zaszkodziła w jakikolwiek sposób mojej ciąży. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, chociaż wakacje były marne, bałam się kąpać w oceanie, bałam się opalać, że już nie wspomnę o darmowych drinkach z opcji All Inclusive. Na szczęście potrafię się bawić bez alkoholu, więc to nie był mój największy problem :)
Potem pojawiły się problemy zdrowotne, na szczęście moje, bo z Dzidzią wszystko od początku było w porządku. Zasłabłam w punkcie pobierania krwi… Zrobiono mi EKG i wyszło, że mam arytmię… Nigdy wcześniej nie badałam serca, bo nigdy nie było takiej potrzeby… Holter potwierdził arytmię i wykazał jeszcze kilka innych dolegliwości… Niedomykające się zastawki i coś tam jeszcze. I notatka w karcie ciąży - „Wymagana comiesięczna kontrola u kardiologa”. Potem doszła jeszcze anemia… Preparaty z żelazem, zakup sokowirówki i mnóstwo wypitego soku z buraków i jakoś sobie z anemią poradziłam, chociaż hemoglobinę do tej pory mam słabą i żelazo przyjmuję do tej pory. Jakby tego wszystkiego było mało, to doszła jeszcze cukrzyca ciążowa. Sama dieta nie wystarczyła i włączono mi insulinę.
Ciąża to też mnóstwo wyborów. Mniejszej i większej wagi, ale prawie wszystkie na mojej głowie, bo Mąż ma taką pracę, że w domu jest praktycznie gościem. Wybór imienia (8 miesiąc, a my wciąż jeszcze nie podjęliśmy ostatecznej decyzji co do jego brzmienia…), wybór odpowiedniego wózka, łóżeczka, materacyka, odpowiedniej butelki, smoczka, ubranek …
Radość też jest, największa jaką kiedykolwiek udało mi się przeżywać, ale na tę radość tak mało miejsca i czasu zostało… Ciągle górę biorą lęki i obawy przed tym co mnie czeka… Lęk przed bólem związanym przed porodem, obawy, czy będę wystarczająco dobrą matką, czy sobie sama poradzę, bo przecież Męża ciągle nie ma… Chciałabym tę ciążę przeżywać w sposób bardziej radosny, żeby to rzeczywiście był czas radosnego oczekiwania, ale jakoś mi się to nie udaje…
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Ania_29 2011.02.25 17:26
Kochana aleksandromario81 :) jak zwał tak zwał artykuł czy blog, każdy tu opisuje swoje historie w sposób jak tylko potrafi najlepszy. Nie jestem profesjonalistką ani w kwestii ciąży, ani cukrzycy ciążowej. Piszemy tutaj o swoich przeżyciach i doświadczeniach i tyle :) Myślę, że ten "artykuł" dużo wnosi :) Wszyscy wokół trąbią, że ciąża to czas radosnego oczekiwania, a ja chciałam pokazać to wszystko z troszkę innej strony. A aprops słów "dzidzia" i "brzuszek" to mnie osobiście bardzo się podobają :D A jeśli chcesz czytać profesjonalne artykuły na jakiś temat to kup sobie jakąś fachową literaturkę :) Pozdrawiam.
aleksandramaria81 2011.02.12 17:43
jak gdzieś widzę słowa typu "dzidzia" "brzuszek" to mi się zaczyna robić słabo... tendencyjny tekst i zupełnie niczego nie wnosi:/ to artykuł,czy fragment bloga?
Melisa 2011.02.05 21:58
Nie przejmuj się tak, to normalne , że się boisz! Dzidzia Ci później wszystko wynagrodzi ;)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.