Opublikowany przez: Mama Tymka 2010-07-15 11:20:11
Bunt dwulatka jest to bardzo ważnym etapem w rozwoju dziecka. Rozwija się wtedy poczucie niezależności, pewności i siły – zwłaszcza jeżeli chodzi o własne „ja” naszej pociechy. Bo przecież to dobrze, że dziecko ma swoje zdanie. Nawet jeżeli jest to zdanie odmienne od naszego. Okres buntu jest na pewno przyczółkiem do nauki kompromisów, wymiany zdań oraz nauki o tym, że świat jest różny i różne są spojrzenia na te same sprawy. Oczywiście dziecko bada granice swojej władzy i stara się przeforsować każdy własny pomysł. Sprzeciw ze strony rodziców odbiera w irracjonalny sposób i często reaguje na niego histerią lub awanturą. Ale podświadomie cały czas uczy się tego jak wygląda życie. I nawet jeżeli dziecko awanturuje się i walczy o swoje w sposób bardzo agresywny to nie jest to objaw samej agresji czy modnego w ostatnim czasie ADHD. To normalny etap w rozwoju każdego dziecka – bunt przeciwko całemu światu, w którym nagle okazuje się, że prawie nic nie idzie o myśli małego człowieka. I jest to nieostatni bunt przez jaki nasza pociecha będzie przechodziła.
Jak sobie radzić z buntownikiem? Przede wszystkim kierując się maksymą, że tylko spokój nas uratuje. W przysłowiu, że czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci jest bardzo dużo prawdy. Chcąc nauczyć dziecka kompromisów i tego, że agresja jest zła musimy pokazywać, że tak właśnie jest. Jesteśmy dla naszych pociech wzorem na podstawie którego budują własne normy społeczne. Dlatego klaps czy krzyk będący reakcją na zachowanie buntownika nie jest dobrym rozwiązaniem, a jedynie daniem sygnału dziecku, że można bić czyli, że agresja jest dobra. Tym samym zaprzeczamy samym sobie. I osiągamy całkowicie odmienny skutek od zamierzonego.
Na początek należy zastanowić się czy to czego maluch chce albo czego nie chce zrobić ma w ogóle sens. I czy nasze „bo ja tak chcę” ma jakieś racjonalne wytłumaczenie. Robienie problemu z tego, że dziecko chce biegać po kąpieli bez niczego przecież nie jest warte naszych nerwów. Jeżeli tylko nie wyrządza sobie krzywdy, nie psuje niczego a po zabawie spinaczami wszystko posprząta to w czym problem? Musimy pamiętać, że dziecko też ma swoje prawa i dla naszego widzimisie nie będzie siedziało w białej koszuli i grało cały dzień w szachy. Pozwólmy mu być przede wszystkim dzieckiem. Odpuszczając naciski na założenie pieluchy czy piżamy w momencie kiedy my tego chcemy przekonamy się, że maluch sam będzie o to zabiegał jak tylko zauważy, że rodzice nie chcą brać udziału w jego gierkach. Albo gdy po prostu zrobi mu się chłodno.
Wiele spraw, które dla dziecka są na nie mają logiczne wytłumaczenie. Warto sprawdzić dlaczego nasza pociecha nie chce czegoś wykonać lub przy czym się upiera. Błędne jest zakładanie z góry, że „nie” wynika tylko i wyłącznie z charakteru czy samego buntowania. Może buty których dziecko nie chce założyć są niewygodne lub za małe? A to, że nie wyraża chęci na popołudniową drzemkę oznacza, że jej nie potrzebuje? Dwulatek jest na tyle dojrzały by w pewnych kwestiach mieć własne zdanie. Może nie do końca potrafi je wyrazić ale jest na tyle rozwinięty by zauważyć to co jest dobre a co złe. Ma też swoje gusta i upodobania. Dlatego jeżeli chce ubrać zieloną czapkę do czerwonej podkoszulki należy mu na to pozwolić. Krzywda z takiego połączenia kolorystycznego jest żadna. Zanim zaczniemy przekonywać dziecko do własnych racji warto spojrzeć na świat z jego punktu widzenia. Może wśród rówieśników ta czapka i ta podkoszulka cieszy się największym uznaniem?
Dobrym sposobem na negowanie jest danie dziecku wyboru. Nie ulega wątpliwości, że zbuntowany dwulatek na pytanie czy chce pić odpowie „nie”. Dając mu do wyboru na przykład "woda czy sok" z góry jesteśmy na wygranej pozycji. Bo tak zadane pytanie powoduje, że dziecko podejmuje decyzję i wybiera to czego niby samo chce. Taki sposób załatwiania problemu pozwala nam uniknąć nieprzyjemnych sytuacji, a w malcu buduje poczucie ważności własnej osoby w decydowaniu o sobie. Dwulatek tak samo jak dorosła osoba lubi samostanowić o sobie. Dając mu tę możliwość kształtujemy w naszym dziecku dojrzałość oraz uczymy być odpowiedzialnym za siebie. Takie z pozoru błahe sprawy jak decydowanie o stroju, tym co będzie na kolację czy sposobie spędzenia wolnego czasu są bardzo ważnym elementem rozwoju dziecka. Maluch z naszą pomocą staje się bowiem z dnia na dzień bardziej samodzielny i niezależny.
Czasami kiedy dziecko buntuje się przeciwko naszej decyzji warto zaproponować mu coś w zamian. Prozaicznie może się wydawać, że takie załatwienie sprawy jest niczym innym jak przekupstwem, ale w imię wyższej idei można się na nie pokusić. Kiedy dziecko nie chce wracać do domu czy wyjść z wody, a naszym zdaniem jest to konieczne i nie chcemy siłą dopiąć swego wystarczy dać dziecku ciekawą propozycję. Może lody? Może to, że w domu będzie bajka? A może, że czeka na nas tata? Takie przekupstwo jest tak naprawdę niczym innym jak odwróceniem uwagi dziecka od tego co dzieje się w tej chwili i skierowanie jego myśli na inne równie ciekawe sprawy. Właściwe nakierowanie i namówienie malucha powoduje, że chętnie zmienia on zdanie, a my unikamy histerii i awantury.
Gdy prawdziwym koszmarem stają się zakupy ze zbuntowanym maluchem warto albo przetrwać ten okres po prostu nie zabierając dziecka do sklepu, albo omijając szerokim łukiem te miejsca w których możemy spodziewać się tego, że dziecko nie będzie chciało z nami współpracować. Dobrym pomysłem jest też scedowanie pewnych obowiązków na naszą pociechę – gdy wbrew naszym namowom dziecko nie chce iść dalej zaproponujmy żeby samodzielnie wybrało pomidory czy jabłka. Zachęcając go do uczestnictwa w takich „dorosłych” sprawach sprawimy, że po pierwsze wyrośnie nam mały pomocnik, a po drugie osiągamy zamierzony cel. Bo rzadko które dziecko odmówi takiej propozycji.
Zasób słów przeciętnego dwulatka jest ograniczony i dlatego w kontakcie z takim dzieckiem musimy nasze myślenie dostosować do jego możliwości werbalnych. Warto więc pamiętać, że często słowo „nie” wypowiadane przez malucha jest niczym innym jak tylko „nie teraz”. Taki sprzeciw warto zwyczajnie przeczekać. Dziecko nie chce jeść śniadania o porze w której nam wydaje się to logiczne? Postawmy talerz w zasięgu jego rączek. Na pewno po krótkiej chwili susi się na jego zawartość. Gdy nie chce iść do domu tylko „jeście raź” zjeżdża na zjeżdżalni można powiedzieć, że po trzech razach musimy już iść. Nie warto używać w takich sytuacjach czasowych określeń bo dla dwulatka pojęcie 5 minut jest zwyczajną abstrakcją. Przy każdym razie można przypomnieć, że czas się kończy – oczywiście w sposób zrozumiały dla pociechy.
Zasadniczo w walce z buntem dwulatka najważniejsze są cierpliwość, mądrość oraz konsekwencja. Nawet jeżeli nie radzimy sobie z małym awanturnikiem nie powinniśmy odpuszczać. Bo tym samym sami podważamy swój autorytet oraz wiarygodność. Czasami gdy nic nie pomaga po prostu wystarczy zostawić histeryzujące dziecko w spokoju. Oczywiście mając cały czas na oku to co się dzieje. Bo malec samodzielnie musi też nauczyć się radzić z własnymi uczuciami. A złość, smutek to też uczucia które będą mu towarzyszyć w życiu. I są tak samo potrzebne ja radość, miłość czy szczęście. Jako rodzice musimy nauczyć dziecko funkcjonować w taki sposób by było przygotowane na różne przeciwności losu. Nie udawajmy, że coś takiego jak złość nie istnieje. Rozmawiajmy o tym i zauważajmy, że maluch ma prawo do bycia złym gdy na przykład inne dziecko zabiera mu jego zabawkę. Bo takie prawo ma. Co nie oznacza, że może zachowywać się niewłaściwie czy agresywnie. Tylko tłumacząc to dlaczego dzieje się tak a nie inaczej możemy wykształcić w maluchu zdolność do pojmowania tego co dzieje się w jego głowie. I co bardzo ważne, sprawić, że dziecko dowiaduje się, że rodzice rozumieją i akceptują jego uczucia – nawet wtedy gdy nie pochwalają zachowania. Warto pamiętać, że dziennie nasza pociecha pokonuje taki dystans we własnym rozwoju że niejednemu maratończykowi oko by zbielało. A my jesteśmy od tego by temu dystansowi nadać właściwy bieg.
Skleciła Kaśka K (mama Tymka).
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Mama Julki 2010.07.16 08:38
Oj, tak, tak, bunt trwa u niektórych przez całe życie! Moja Julia jest z tych dosyć zbuntowanych i czasem są z nią niezłe "szopki". Szczególnie, jak czas wracać z placu zabaw albo z plaży! Jest płacz, krzyk i wyginanie się na wszystkie strony, ale na szczęście dość szybko jej mija. Znam przypadki, kiedy dziecko potrafi płakać 40 minut, zeby dostać inny kawałek jabłka na przykład.
pinquin 2010.07.16 08:32
Mama Tymka napisał 2010-07-16 07:23:40Młody wczoraj pokazał co potrafi zbuntowany dwulatek. Bo o 21 nie pozwoliliśmy się Mu bawić śrubokrętem na balkonie (????). Był płacz, lament, pokładanie się na podłodze. Aż ze zmęczenia zasnął. :) U Majki bunt miał takie momenty, że aż do dziecięcego psychologa poszłam bo zwątpiłam w nasze metody wychowawcze. Okazało sie jednak że robimy wszystko jak trzeba, Pani mnie wsparła, i jakos przeszło... A bywało ciekawie!http://drozdaimmagine.blogspot.com/
Mama Tymka 2010.07.16 07:23
Młody wczoraj pokazał co potrafi zbuntowany dwulatek. Bo o 21 nie pozwoliliśmy się Mu bawić śrubokrętem na balkonie (????). Był płacz, lament, pokładanie się na podłodze. Aż ze zmęczenia zasnął.Mój mężczyzna nr 2
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.