Opublikowany przez: LwiaMatka Źródło artykułu: PAP, gazetaprawna.pl, obywatelskieinfo.ngo.pl, salon24.pl 2019-08-28 20:59:17
Autor zdjęcia/źródło: Kelly Sikkema / Unsplash
Dłużnicy alimentacyjni czyli ojcowie z premedytacją uchylający się od płacenia zasądzonych na własne dziecko alimentów, to niestety wcale nie odosobnione przypadki z zakazanych rewirów. Zasięg tego patologicznego zjawiska wdarł się do względnie dobrze się mającej tzw. klasy średniej. Skąd ta skala zjawiska i czy da się z nimi wygrać?
Poza oczywistym ułamkiem procenta ojców ze skrajnie aspołecznych środowisk patologicznych, uwikłanych w chorobę alkoholową, uzależnienie od narkotyków, niezdolnych do uczciwej pracy czy chorych psychicznie, dłużnicy alimentacyjni występują całkiem powszechnie w środowiskach tzw. klasy średniej. "Niegotowi na dziecko" dłużnicy alimentacyjni to coraz częściej panowie dobrze radzący sobie na rynku pracy, czasem na managerskich stanowiskach, robiący tzw. karierę zawodową. To normalnie wyglądający mężczyżni, nieźle ubrani, płacący na czas czynsz i rachunki za media. Żyją w naszym bezpośrednim sąsiedztwie, mijamy ich w sklepach, w kolejce w banku czy na parkingu. Przepuszczają kobiety w drzwiach i matki z dziećmi na pasach. Co ich wyróżnia? W zderzeniu z wezwaniem do sądu rodzinnego, z dnia na dzień stają się niezaradnymi, nieuleczalnie chorymi, często bezrobotnymi i pokaranymi przez los biedakami. A przynajmniej tego chcą dowodzić w sądzie w sprawie o alimenty przeciwko własnemu dziecku.
Skąd ten fenomen dłużników alimentacyjnych w czasach względnego dobrobytu? Czy dzisiejsze dzieci mają faktycznie wygórowane potrzeby? Czy system sądownictwa nakłada horrendalne alimenty na biednych ojców? A może matki w imieniu dzieci, w personalnych rozgrywkach, fałszują faktyczne wydatki na dziecko żądając zbyt wiele z zemsty za niespełnioną miłość? Fakty są niestety wybitnie na niekorzyść ojców niedorosłych do ojcostwa. Matki i prawni opiekunowie dzieci plasują się w tym zestawieniu na wirtuozów zarządzania brakiem.
Nie istnieją żadne sztywne kryteria, według których sąd orzeka wysokośc alimentów. Każda sprawa traktowana jest indywidualnie, a pod uwagę brane są (oprócz potrzeb dziecka) zarówno kryteria dochodowe jak i potencjał zarobkowy obojga rodziców (wykształcenie, doświadczenie, status zawodowy, umiejętności itp.) oraz ich aktualna sytuacja życiowa. Również fakt pozostania z dzieckiem na codzień jednego z rodziców wpływa na realizację jego obowiązku rodzicielskiego, który winien być skompensowany finansowo po stronie rodzica nie mieszkającego z dzieckiem. Jeśli dodatkowo rodzic ten nie utrzymuje z dzieckiem kontaktu, wysokośc zasądzonych alimentów powinna być proporcjonalnie wyższa.
Faktem jest jednak, że kwoty zasądzanych alimentów zazwyczaj oscylują wokół 1000 zł netto (+/-). To dużo czy mało na pokrycie połowy kosztów utrzymania dziecka?
Omijając szerokim łukiem zagadnienie absolutnie niemoralnego i bezwstydnego migania się od brania odpowiedzialności za życie i zdrowie własnych dzieci, dłużnicy alimentacyjni zdają się nie przejmować wydźwiękiem społecznym swojej postawy. Wytaczają ostre działa w kolejnych rozprawach przeciwko bobasowi (matka lub opiekun prawny dziecka jest tylko przedstawicielem prawnym małoletniego w sądzie) aby ten nie dostał od ojca ani jednej zbędnej złotówki. Wiadomo - bobas wyda na głupoty.
Wiele kobiet unosi się honorem i rezygnuje z walki o należne jej dziecku alimenty, biorąc cały ciężar (również psychiczny) odpowiedzialności za utrzymanie potomka na siebie. Przy całym trudzie związanym z decyzją wejścia na drogę sądową, jest ona jednak niezbędna dla zatrzymania plagi ojców uchylających się od odpowiedzialności za dzieci. Bez aktywnie działających na linii sądowej kobiet, alimenciarze pozostaną bezkarnii a trud kobiet samotnie wychowujących (i utrzymujących!) dzieci przejdzie bez echa. Nie można na taką niesprawiedliwość pozwolić.
Porównując zarobki kobiet i mężczyzn w Polsce nadal niestety występuje rażąca dysproporcja w wynagrodzeniu na tych samych lub zbliżonych stanowiskach (czyt. patriarchat ma się dobrze). Będąc w ciąży, kobiety bardzo często muszą rezygnować z kariery zawodowej - nie przedłużane są im umowy (gdy wygasają w trakcie ciąży), są przenoszone na mniej rozwojowe stanowiska, muszą zamykać własne działalności gospodarcze i generalnie popadają w zawodową niełaskę do czasu, aż "znów zacznie im się chcieć pracować". Oczywiście niektóre kobiety wracają do pracy niezwłocznie, nie czekając nawet końca urlopu (to słowo pasuje do wychowywania dzieci jak pięść do oka) macierzyńskiego. Jednak w większości przypadków jest to podyktowane koniecznością zarobkowania i obawy o utratę lepiej płatnej pracy, a nie dobrem dziecka. W tym czasie bowiem maluch musi zostać pod opieką niani lub żłobka, do którego, jak wiadomo, na drodze państwowej bardzo trudno się dostać. Niania to koszt rzędu 2000-3000 tys. zł netto (i więcej). Koszt żłobka to około 1000-1800 zł netto (i więcej). Średnia krajowa zarobków brutto w 2019 roku wynosi 5104,46 zł. Na rękę jest to ok. 3623 zł (źródło: GUS, dane z czerwca 2019). Wychodzi na to, że po odjęciu kosztów samej tylko godzinowej opieki nad dzieckiem, na życie zostaje (w optymistycznej wersji) ok. 1623 zł. I jest to kwota, za którą mama bobasa - podążając za logiką dłużnika alimentacyjnego - ma zapłacić czynsz, rachunki, jedzenie, lekarstwa, ubrania, przedmioty codziennego użytku oraz spokojnie wychowywać wspólne dziecko.
Co ciekawe, rok 2019 przynosi zmiany w prawie, które mają na celu zwalczenie plagi dłużników alimentacyjnych. Kryterium dochodowe uprawniające do korzystania z zasobów funduszu alimentacyjnego będzie podwyższone, a dłużnicy alimentacyjni zatrudniani będą w pierwszej kolejności przy robotach publicznych. Zmienić ma się również jakość przepływu informacji na linii ZUS - komornicy alimentacyjni.
UWAGA! Od 1 października 2019 roku kryterium dochodowe uprawniającego do świadczeń z funduszu alimentacyjnego wzrośnie o 75 zł z 725 do 800 zł.
Uzyskanie wyroku sądu lub zawarcie ugody, które zobowiązują jednego z rodziców do uiszczania określonej wysokości alimentów na rzecz małoletniego, to dopiero początek na drodze do uzyskania świadczeń od dłużnika alimentacyjnego. Po uzyskaniu podstawy prawnej (wyroku) należy niezwłocznie zgłosić się do komornika właściwego dla danego sądu rejonowego dla miejsca zamieszkania małoletniego. Lista komorników przypisanych do danego sądu znajduje się zazwyczaj na stronie internetowej sądu. Korzystanie z usług komornika działającego przy sądzie rejonowym jest wówczas bezpłatna. Komornik sprawdza faktyczną sytuację zarobkową dłużnika w ZUS i podejmuje się egzekucji należności. Gdy egzekucja komornicza okazuje się bezskuteczna, czyli gdy w okresie dwóch miesięcy komornik nie wyegzekwuje pełnej należności z tytułu zaległych i bieżących zobowiązań alimentacyjnych dłużnika, możemy złożyć wniosek o udzielenia nam świadczenia z funduszu alimentacyjnego. Wniosek skłądamy do Prezesa Sądu Okręgowego właściwego dla miejsca zamieszkania małoletniego, załączając dodatkowe dokumenty takie jak:
- Formularz wniosku w postępowaniu o uznanie, stwierdzenie wykonalności lub wykonanie orzeczenia w sprawie zobowiązań alimentacyjnych (Sąd Okręgowy wskarze którą część mamy wypełnić w naszej konkretnej sprawie)
- odpis wyroku i wyciągu z orzeczenia sądu rejonowego lub ugody (wniosek o jego wydanie musimy przesłać do sądu rejonowego, który wydał wyrok),
- akt urodzenia dziecka (odpis z Urzędu Stanu Cywilnego),
- druk wykazu zaległości alimentacyjnych (do pobrania ze strony sądu).
Wszystkie dokumenty są do pobrania odpowiednio na stronach właściwych sądów lub, po kontakcie telefonicznym z sekretariatem lub punktem obsługi interesanta danego sądu, zostają nam przesłane drogą mailową.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.