Opublikowany przez: madalenadelamur 2011-02-23 14:47:40
01.08.2009 ta data na zawsze będzie tkwiła w naszej pamięci to znaczy w mojej i męża.Tydzień przed ślubem nasi świadkowie zorganizowali nam wspaniały wieczorek kawalersko-panieński,było wspaniale.Tańce,muzyka,wspaniałe prezenty było wszystko to co pozwoliło nam się zrelaksować przed tym stresującym dniem.
W dzień przed ślubem a właściwie wieczorem zaczęli zjeżdżac się goście.Nie obyło się bez tradycji tłuczenia butelek.Nie mogłam spać całą noc byłam strasznie podekscytowana.I te ciągłe myśli.Czy aby na pewno wszystko jest gotowe?Wstałam przed 6.00 rano bo na 7.00 poszłam do kościoła na spowiedź przedślubną.Pogoda była wymarzona i na pewno zasłużona.Później wszystko tak szybko się toczyło...O 9.00 pojechałyśmy z ukochaną drużbantką na umówioną wizytę u naszej koleżanki fryzjerki,która spisała się na medal.Później wizyta w salonie po odbiór sukni ślubnej.Makijaż zrobiłam sama,był taki jaki chciałam.Dzwoniliśmy do siebie z mężem prawie co chwila to chyba przyczyna stresu.O godzinie 14.00 przyjechała do mojego rodzinnego domudrużbantka.O 15.30 zaczęłyśmy się ubierać obok miałyśmy pomoc siostry Kasi dzięki czemu wszystko poszło sprawnie bo jednak zawiązać doskonale gorset nie jest tak prosto.Pojawił się także wynajęty zespół muzyczny.Kilka minut po 16.00 z oddali można już było usłyszeć dzwięki klaksonów.Zespół zaczął pieknie przygrywać.Cała moja rodzina wyszła na podwórko powitać rodzinę Pana Młodego.Łzy pokazały mi się w oczach gdy ujrzałam przyszłego męża.Wyglądał tak cudownie.Jednak prawdą jest,żew tym dniu wygląda się wyjątkowo.I dobrze jest siebie zapamietać takimi na zawsze.Mąż wręczył piękny bukiet kwiatów Teściowej.Nastepnie podszedł do mnie i podarował mi piękną wiązankę.Najbardziej może nie tyle bałam co obawiałam się Błogosławieństwaod rodziców.Dlaczego?Dlatego bo wiedziałam,że nie obedzie się bez łez.I tak było łzy lały mi się niesamowicie.Mąż się powstrzymywał jednak w jego głosie było słychać wzruszenie.Tata męża chorował tuż przed weselem przeżył ciężką operację jednak na weselu był.Marzył o tym zawsze.No właśnie Błogosławieństwo...Nie zapomnę słów Teścia podczas błogosławieństwa.Miał on problemy z poruszaniem więc udaliśmy się po Błogosławieństwo do Taty,który siedziałskulony (na pewno z bólu) na kanapie.Powiedział ze łzami w oczach "Kochana Madziu,Kochane dzieci" to nam wystarczyło i znak Krzyża.Po Błogosławieństwie udaliśmy się spacerkiem całą rodziną w stronę kościoła,który znajdował się na przeciwko domu.Mąż udał się ze świadkami pod ołtarz a ja z Ukochanym Tatą,którego mocno złapałam za rękę oraz Maxem,który niósł nasze obrączki w chwili gdy zaczął grać marsz Mendelsona udaliśmy się wolnymi kroczkami w stronę Męża.Marzyłam o tym by Tata odprowadził mnie w kościele podczas ślubu do małżonka.Wszyscy się na nas patrzeli.
A i nie dało się niezauważyć łez siostry bliźniaczkiKasi aż mnie zatkało.W chwili gdy Ojciec odprowadza córkę do ołtarza może myśleć tylko jedno "Córko oddaję Cię w dobre ręce.Do tej pory to ja cię chroniłem..."Później wszystko tak szybko się potoczyło jednak w takim dniu najbardziej czeka się na chwilę przysięgi małżeńskiej i założenia obrączek.Pamiętam jak jeszcze przedwyjściem do kościoła mówiłam do męża "Nie zapomnij pocałować obrączki tuż przed nałożeniem..."Sama o tym zapomniałam.Mąż wywiązał się z obowiązku :)Jeśli chodzi o komunię świętą przyjełam ją tylko ja gdyż mąż jest innego wyzwania Ewangelico-Augsburskiego.Na koniec mszy Ksiądz Proboszcz złożył nam piekne życzeniai podarował w prezencie Stary Testament.Goście wyszli przed kościół.Po podpisaniu wszystkich formalności ustaliśmy na środku kościoła wspólnie z dziewczynkami,którezgodziły się sypać płatki róż.Wyszliśmy na podwórko i zostaliśmy obrzuceni ryżem na szczęście i symbolicznym grosikiem :)
Gości było mnóstwo więc życzeń nie było końca...Było to bardzo miłe.Goście czekali na nas w samochodach by udać się do sali weselnej.Nie obyło się oczywiście bez "Bram".Przed salą czekali na nas rodzicez chlebkiem upieczonym przez kolegów męża,solą oraz kieliszkami wódki.Mąż przeniósł mnie przez próg.
Zaprosiliśmy gości na kieliszek szampana.Muzykanci wznieśli piekny Toast.Wszyscy zaśpiewali na "Sto lat..."Udaliśmy się w stronę pięknie i syto zastawionych stołów.Po obiedzie zaprosiliśmy gości na salę Taneczną by towarzyszyli nam przy naszym wspólnym Pierwszym Tańcu.
Było tak cudownie z nutką wzruszenia ze strony każdego.Wiadomo zanim każda zabawa się rozkręci potrzeba jednago...dwóch a nawet trzech toastów z przyśpiewką na cześć Mlodych...Później nie było nawet czasu na odetchnięcie.Taniec z mężem,wójkami,kuzynami nowo poznaną rodziną ze strony Męża nawet z ciotkami :)
Aaa oczepiny to był szalony czas dla wszystkich.Konkurencje były śmieszne i wywołały usmiech na nie jednej buzi :)
Później podziekowania dla rodziców własnymi słowami i piosenką "Cudownych Rodziców Mam".Niestety rodziców męża nie było ze względu na stan zdrowia Teścia.Wiekszość gościpłakała ze wzruszenia kiedy my wspólnie z rodzicami tańczyliśmy w jednym kółu przytuleni do siebie.
Po północy na salę wjechał Tort.Piękny,duży i oczywiście z fajerwerkami.Po poczęstunku pysznym tortem wszyscy bawiliśmy się do 6.00 rano,ale byłam zmęczona...Noo,ale co to za śub bez odcisków na pietach,wyczerpanych sił i zadowolonych gości...Teraz pozostały wspomnienia.Chociaż nie tylko wspomnienia.Mamy piękne pamiątki,karteczki z życzeniami i najważniejsze...Obrączki i słowa przysięgi wypowiedziane na zawsze..."Ja Magdalena biorę sobie Ciebie Karolu za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.