81.190.*.* 2014.07.03 19:35
Najbardziej pamiętam niestety ogłoszenie stanu wojennego. Pamiętam jak nie mogłam poradzić sobie z dziecięcymi uczuciami. Z jednej strony moje serce pełne było strachu przed wojną, przed żołnierzami, którzy pojawili się w mojej miejscowości, przed czołgami na ulicach z drugiej zaś przepełniała mnie szczenięca radość, że nie trzeba iść do szkoły. Nie mogłam sobie dać rady z tymi uczuciami, bo wiedziałam, ze sytuacja jest poważna- groźny i smutny pan w telewizji bardzo ją podkreślał, ale co z tego jak cieszyłam się, ze ferie nadal trwają? Życie szybko pokazało mi, że nie było się z czego cieszyć. Godzina policyjna, wszechobecny strach zdominowały nasze życie przez długi czas. Poza tym "czas komuny" to wycinanie kartek, zbieranie opakowań po zagranicznych czekoladkach, papierosach, oglądanie czekoladek ułożonych w osiedlowych sklepikach w fantazyjne wieżyczki, kłótnie z koleżankami o to, która ma zaszczyt być Marusią, strach przed czarną wołgą, słomianki pełne widokówek nad łóżkiem i (mimo wszystko) częste biesiadowania rodziców z okazji jak i bez okazji. Mam wrażenie, że życie w tamtych czasach jakoś bardziej zbliżało do siebie ludzi, którzy potrafili być z sobą ot tak, żeby pogadać, pośmiać się ponarzekać, poplotkować. Niemożliwym wręcz było (tak jak jest obecnie), by sąsiedzi się nie znali. Życie płynęło jakoś wolniej, może dlatego, ze nie było się do czego spieszyć???
agusia32 2014.07.03 00:36
A mnie w pamięć zapadła szczególnie gra w gumę! Dodać należy, że w czasach komuny guma była towarem zdecydowanie deficytowym, więc często do gry wykorzystywane były powiązane misternie ze sobą kilkunastocentymetrowe kawałki wyciągnięte ze starej garderoby... zresztą nie zawsze za zgodą mamy ;) Kostki, łydki, kolanka, uda - zależnie od wysokości umiejscowienia na nogach koleżanek. Żabka, nóżka, krzyżyk - tu chodziło o ustawienie nóg u skaczącej osoby. Zasady były proste, liczyła się precyzja wykonania. Smaczku dodawały zabawie złowieszcze przestrogi starszych: "Od takiego skakania brzuch was rozboli!".A my tym bardziej graliśmy w tę siermiężną gumę aż do upadłego, czerpiąc z tego kupę radochy ;))))
83.22.*.* 2014.07.02 16:33
Paradoks komunizmu najlepiej widoczny jest w zestawieniu z obecnymi czasami: wtedy ludzie mieli pieniądze, ale nie było towarów, które mogli za nie kupić; obecnie sporo ludzi nie ma pieniędzy, a półki uginają się od rozmaitych dóbr. To, co zapamiętałam z czasów komunizmu to to, że ogromnym cudem było coś takiego jak zwykły telewizor. Urodziłam się na wsi, więc może i dlatego posiadanie jego było takim luksusem - a pewnego dnia my mieliśmy telewizor, jako jedyni we wsi. Nigdy nie zapomnę, jaka to była atrakcja, jak ludzie przychodzili i patrzyli, jak każdy chciał coś obejrzeć, choć był wtedy tylko jeden kanał. Niesamowitym przeżyciem, przynajmniej u mnie w domu były audycje radiowe. Wtedy dziennikarz i spiker to było coś kompletnie innego niż obecnie, gdy furorę robią głupawi prezenterzy, nie mający praktycznie żadnej wiedzy i obycia, a próbują brylować swoimi żenującymi odzywkami. Wtedy taka była profesjonalistą, znała się na wszystkim, a audycja - to było coś! W niedzielny wieczór wszyscy się zbieraliśmy wokół tego radia i odsłuchiwaliśmy, czasem było coś poważniejszego, czasem coś dla dzieci - wrażenia niesamowite. Najgorsze wspomnienie z okresu komunizmu to było zdecydowanie z przedszkola. Większość dzieciaków miała podobny status majątkowy jak moja rodzina - nie przelewało się, natomiast jedna dziewczynka, Ula, pochodziła z zamożniejszej rodziny. I pewnego dnia przyniosła właśnie do tego przedszkola banana. Ja i inne dzieci rzadko mieliśmy takie rarytasy na co dzień, dlatego jak urzeczeni wpatrywaliśmy się w niego. Ula nie poczęstowała nas, sama jadła, co było dla nas takie przykre - byliśmy tylko dziećmi, nie rozumieliśmy dlaczego ona coś ma, a my nie. A gdy skończyła jeść, to została jej skórka z banana - podeszła do nas i powiedziała, że jak chcemy to możemy sobie powąchać. Oj, jak ja płakałam...
82.160.*.* 2014.07.02 12:12
Nie wiem co mam napisać... Nie był to czas dobry, ale rodzice robili co mogli, abyśmy mogli godnie żyć. Z jednej strony każdy miał pracę i starczało mu na podstawowe rzeczy, a choć nie było ich w sklepach każdy jakoś sobie radził. Nie brakowało sytuacji typu :mama wyszła po chleb a wróciła z pralką, bo akurat rzucili do sklepu :-) Z drugiej zaś strony, pamiętam strach rodziców o brata, który w stanie wojennym był w wojsku oraz szybkie kończenie uroczystości rodzinnych, aby każdy mógł zdążyć do domu przed godziną policyjną. Nie był to czas łatwy, ale przeżyliśmy i nawet miłe wspomnienia mamy!
tery 2014.07.01 01:30
Z czasów komuny pamiętam, że...czas jakby wolniej płynął , słuchałam radia Luxemburg a jak byłam starsza to i Wolną Europę z dziadkiem razem . Nie było kamer, domofonów, ogrodzeń , mleko stało pod drzwiami a na święta czekało się z utęsknieniem i radością, bo w święta była szynka (tylko w święta ), jedna pomarańcza na osobę (prawdziwa pomarańcza) jako towar nie tylko luksusowy ale i deficytowy (podobnie jak wiele innych dziś zwyczajnych, a wówczas nadzwyczajnych smakołyków).Czasy były trudniejsze, wszystko należało zdobyć z pomocą rodziny lub znajomych. Ja wychowałam dzieci bez automatu do prania, bez pampersów i wielu innych udogodnień. Nie miałam dla dzieci tak ładnych ubranek, o wiele skromniej było w naszych mieszkaniach.Ale wtedy tak nie narzekaliśmy jak teraz.Pamiętam pierwszy nasz czarno biały telewizor - „Koral" stojący w rogu pokoju. Był to najcenniejszy sprzęt w domu, kupiony w systemie ratalnym przez moich rodziców, służył do wczesnych lat 80-tych kiedy to został zamieniony na telewizor „Unitra" z obudową z imitowanego drewna. Nie zapomnę nigdy, jak staliśmy rodziną (Mama, Tata i ja) w kolejce za jajkami na święta, no i okazało się, że przed nami skończyły się "normalne jajka" i rozpoczęto sprzedaż resztek popękanych. I mimo to byliśmy szczęśliwi, że będą wypieki domowej roboty. Były kolejki, i dwa programy TV. Może godzinę stało się do kiosku po gazetę z programem ale szynka smakowała jak szynka, chleb jak chleb, masło jak masło. I ludzie byli dla siebie lepsi.Z tamtego ustroju wspominam z nostalgią dzieciństwo i młodość. Bardzo tęsknię do atmosfery panującej wśród ludzi. Ludzie byli życzliwi, domy otwarte, nikt nie robił ceregieli z tego, że nagle do drzwi zapukał sąsiad albo koleżanka. Każda wizyta nawet w czasie nieodpowiednim dla domowników po prostu cieszyła. Nie zamykaliśmy drzwi przed ludźmi. Wpadało się do znajomych na herbatę, na zupę, naleśniki ...Wszyscy szanowali to co mieli, jedno ubranie przechodziło z jednej siostry na drugą, jedzenie nigdy się nie marnowało. A co jest teraz? pełne śmietniki wyrzuconego jedzenia, ubrań, rzeczy itd. "to se newrati".To nie tęsknota za tamtymi czasami,ale za dzieciństwem , młodością, które minęły bezpowrotnie ... i smakiem gumy balonowej DONALD która była pyszna i można było robić duuuuuże balony:
antosmiros 2014.06.30 20:51
Co ja zapamiętałam? Radosne dzieciństwo, pogodną młodość... Pamiętam oranżadę w proszku, której nikt nie rozpuszczał w wodzie tylko wyjadał prosto z małej torebeczki oblizanym wcześniej palcem, gumy do żucia „Donald" z historyjką obrazkową w środku (podstawowy „środek płatniczy" w wymianie szkolnej), Z sentymentem wspominam mleko w butelkach ze srebrnymi kapslami, autobus "Ogórek", watę cukrową , Adama Słodowego który pokazywał jak zrobić coś z niczego, telewizyjny koncert życzeń, seriale ''Kloss '', ''Czterej pancerni '' program "Sonda" W soboty chodziło się do Szkoły i były lody Bambino...czarno-biały telewizor, biwaki i obozy... i to że POLACY WYGRYWALI W PIŁKĘ NOŻNĄ. Moje dzieciństwo to jeszcze czasy Gomułki, nie było 400 kanałów w TV ,komputerów, internetu, ale za to dużo czasu i pełna głowa pomysłów na wesołe zabawy. Każdego roku kolonie, zimowisko, wycieczki szkolne . Na wycieczki do lasu jeździło się ciężarówką...na pace, bez plandeki, ze śpiewem na ustach, bez piwa, z kanapkami w kieszeni. To były bardzo wesołe i zawsze udane eskapady. W wakacje wyjeżdżałam na obozy do lasu pod namiot gdzie warunki bytowania były maksymalnie prymitywne. Uczyłam się samodzielności, odpowiedzialności, poznawałam przyrodę a wieczorem obowiązkowe śpiewy przy ognisku z gitarą. Komunę taką jaką ja pamiętam to komuna "z ludzką twarzą", żyło się wtedy stosunkowo dobrze, każdy miał pracę . Nikt nie chodził głodny, nie było bezdomnych, ludzie nie grzebali po śmietnikach. Mnie było lepiej, żyło się łatwiej bo za za czasów mojej młodości, nikt nie musiał się bać o dzień jutrzejszy. Nie wszystko za komuny było takie DOBRE i ZNAKOMITE.. . Pamiętam z dzieciństwa jeszcze czasy jak cytrusy były tylko na święta bożonarodzeniowe. Jeszcze mi w uszach dźwięczą słowa spikera w dzienniku telewizyjnym, który oznajmiał, że statek z tymi rarytasami stoi już na redzie i lada moment zawinie do portu. Niestety, pamiętam także puste haki w sklepach mięsnych i półki sklepowe, na których stał tylko ocet i musztarda. Potem kartki na cukier, czekoladę, mięso i wędliny, obuwie, papierosy i wódkę... i za wszystkim kolejki. Stało się w kolejkach i owszem, ale czy coś komuś brakowało? Lodówki były załadowane po brzegi, zapasy pościeli i sprzętu AGD na 20 lat ... Nie jestem drobnomieszczańską moherówką ale za tzw''komuny'' żyłam spokojnie, pewnie ... A na pochody 1-wszo majowe chodziłam z radością...wyjeżdżałam na wczasy ...dzisiaj niestety klepie w klawiaturkę i zwiedzam wirtualnie kraj i to jest dobro jakie ten czas mi dał ...
zuzasia1 2014.06.29 13:02
Miałam wtedy 6-7 lat i pamiętam że jak rzucili na sklep cukier to okręcaliśmy w kolejce aż się nie skończył. Pamiętam też kartki na mięso ( mam jedną do dzisiaj na pamiątkę gdzieś) Jedynym pozytywnym wątkiem było to że za komuny były wczasy zakładowe i wtedy było wszystkich na to stać ponieważ nie było nic w sklepach i nie wydawało się pieniędzy
79.186.*.* 2014.06.29 12:56
Miałam wtedy 6-7 lat i pamiętam że jak rzucili na sklep cukier to okręcaliśmy w kolejce aż się nie skończył. Pamiętam też kartki na mięso ( mam jedną do dzisiaj na pamiątkę gdzieś) Jedynym pozytywnym wątkiem było to że za komuny były wczasy zakładowe i wtedy było wszystkich na to stać ponieważ nie było nic w sklepach i nie wydawało się pieniędzy
aankaa 2014.06.26 16:58
Komuna kojarzy mi się z pustką, szarością i brakiem niemalże wszystkiego. To czas mitu Ameryki, pragnienia wyjazdu na Zachód, posiadania jeansów czy beztroskiego picia Coli. Mimo, że w sklepach było niewiele i mimo, iż był to czas dość smutny, myślę o nim z nostalgią, bo to czas młodości, czas, gdzie wszystko co posiadałam liczyło się o wiele bardziej niż dziś.
iws2013 2014.06.25 13:21
Pamiętam biedę i krzywdę ludzi, to że "ściany miały uszy". Każdy radził sobie tak, jak mógł najlepiej - ale łatwo przetrwać nie było. Puste sklepy, kolejki po cokolwiek bo nic nie było .. jak rzucili kawę lub rajstopy to jako dziecko stałam nawet kilka razy w kolejce, bo każda osoba mogła wziąć z dzieckiem 2 sztuki.
91.244.*.* 2014.06.25 00:44
Komunę pamiętam jak przez mgłę.. Inna sprawa że przez częste jej wspominanie przez rodzinę i znajomych mam wrażenie jakbym żyła w niej wiele lat. Być może przez to że tak naprawdę nie odczułam jej na własnej skórze czuję do niej niejasną sympatię.. Moje wspomnienie dotyczy małej lodówki która stała z bliżej mi nie znanych powodów w pokoju. Mama zdobyła gdzieś kilka konserw "Polish Ham" i bardzo zadowolona schowała je do wyżej wspomnianej lodóweczki z zastrzeżeniem że są na czarną godzinę. Moja starsza siostra Ania (wielbicielka konserw do tej pory) nie wytrzymała i gdy mama wyszła z pokoju dorwała się do lodówki i ze smakiem zaczęła zajadać pyszne mięsko. Ja z pełnym oburzeniem trzylatki pobiegłam do mamy i zapytałam czy już jest ta czarna godzina bo Anka żre konserwę. No cóż, w pewnym sensie były to czasy "czarnej godziny" joanna.regina@interia.pl
martusia881 2014.06.20 23:52
Komuna....ile razy czlowiek slyszal to slowo, dla wpolczesnego pokolenia jest zupełną abstrakcją, ja przeżyłam w niej zaledwie kilka pierwszych lat życia, za to pamietam doskonale...komune i te lata ,ktore nastapiły po jej zniesieniu ...to co sie dzialo w naszym kraju, to jak zyli ludzie ... z czym musieli sie mierzyć, kombinować...niesamowite jest jednak to , ze w tym wszystkim ludzie wydawali sie byc szczesliwsi niz teraz , zyjac w tej szarej rzeczywistosci potrafili doceniac najmniejszy drobiazg , cieszyć sie z małych rzeczy...pamietam jak jako dziecko dostalam paczke ze Stanow a w niej ołówki Hallo Kitty...bo było coś! do dziś je pamiętam...cała klasa mi zazdroscila-dzis ludzie pogubili się w tym przepychu kolorowego świata, który oferuje wszystko...zdecydowanie sie zagubilismy..teoretycznie w koncu jestesmy wolni, a w praktyce jeszcze nigdy nie bylismy tak zniewoleni...
martusia881 2014.06.20 23:50
Komuna....ile razy czlowiek slyszal to slowo, dla wpolczesnego pokolenia jest zupełną abstrakcją, ja przeżyłam w niej zaledwie kilka pierwszych lat życia, za to pamietam doskonale...komune i te lata ,ktore nastapiły po jej zniesieniu ...to co sie dzialo w naszym kraju, to jak zyli ludzie ... z czym musieli sie mierzyć, kombinować...niesamowite jest jednak to , ze w tym wszystkim ludzie wydawali sie byc szczesliwsi niz teraz , zyjac w tej szarej rzeczywistosci potrafili doceniac najmniejszy drobiazg , cieszyć sie z małych rzeczy...pamietam jak jako dziecko dostalam paczke ze Stanow a w niej ołówki Hallo Kitty...bo było coś! do dziś je pamiętam...cała klasa mi zazdroscila-dzis ludzie pogubili się w tym przepychu kolorowego świata, który oferuje wszystko...zdecydowanie sie zagubilismy..teoretycznie w koncu jestesmy wolni, a w praktyce jeszcze nigdy nie bylismy tak zniewoleni...
217.153.*.* 2014.06.18 10:19
Fajna książka, chyba kupię dla syna