80.52.*.*
2015.01.20 10:21
Od roku jeżdżę na spotkania z psychologiem ja i córka(14lat). Na początku było strasznie ale po jakimś czasie przestała się ciąć. Ja jako matka staram się naprawdę pracować nad sobą i próbować pomóc córce ale ona tego nie chce. Praktycznie codziennie zdarzają się sytuacje kiedy wyzywa mnie od najgorszych nie przebierając w słowach, najbardziej rani gdy mówi, że nie ma matki... Od miesiąca znów zaczęła się ciąć i to dużo mocniej jak kiedyś. Do tego dochodzą poważne problemy w szkole i złe towarzystwo. Podejrzewam, że zaczęła brać narkotyki. Boję się o nią i mimo wizyt u psychologa zdecydowałam się by oddać ją do MOS. W takich sytuacjach bardzo ważna jest pomoc całej rodziny ale ja żyję w takim środowisku rodzinnym gdzie wszyscy uważają, że źle robię bo powinnam ją bić i trzymać w zamknięciu to na pewno by zrozumiała. Niestety sytuacja nie jest prosta bo wiele czynników złożyło się na moją decyzję. Wiem, że sama nic więcej nie zrobię. Mam jeszcze 6 letnią córkę która patrzy na to wszystko i muszę ją chronić. Tak bardzo chcę pomóc a czuję się bezradna. Może w ośrodku jej pomogą - tam będzie miała nadzór i opiekę 24/h. Tak bardzo chcę jej pomóc ale boję się, że mnie znienawidzi gdy pójdzie do ośrodka choć sama tego bardzo chce.
dziecinka
2010.02.08 21:30
Szkoły to rodzice nie posłuchają, ale jakby tak w mediach poszaleć, to jest szansa,że coś dotrze.
Joll
2010.02.08 14:32
Niektórzy dorośli uważają, że nastolatki, które robią sobie sznyty, to są te zdemoralizowane. Nie chcą przyjąć do wiadomości, że to w nich może być przyczyna tego, że dziecko sie tnie. Jak zobaczą coś takiego u swojego dziecka, to nie starają się dowiedzieć dlaczego, tylko krzyczą. To tych dorosłych trzeba uświadamiać. Kto to ma robić? Pewnie media mogłyby mieć tu duży wpływ, no i szkoła.
joasia
2010.02.03 19:55
To tylko uświadamia nam, rodzicom i nauczycielom, jak ważne jest budowanie prawdziwych, szczerych relacji z dzieckiem każdego dnia. Nie wtedy, kiedy dochodzi już do takich sytuacji, bo wtedy jest to trochę za późno.
Ulinka
2010.02.03 18:32
Rzeczywiście takie przypadki mają miejsce, dlatego też napisałam ten artykuł. Nie dlatego, żeby demonizować, ale żeby zwrócić uwagę. W swojej pracy spotkałam się z kilkoma takimi przypadkami. Mogłabym powiedzieć "tylko z kilkoma", ale to o te kilka za dużo. Poza tym na pewno nie o wszystkich wiemy. I zazwyczaj było to jednak "wołanie o pomoc".
Malwinka
2010.02.02 21:55
Chodząc do szkoły miałam koleżankę która cięła się po nadgarstkach.Myślę ze pierw robiła to przez chłopaka to robiła, a potem z przyjemności albo z przyzwyczajenia.Nosiła długie rękawy i i zakrywała szramy na rękach.Przepraszam bardzo, kto zakręcił kurek ze ... słońcem???
Joll
2010.02.02 21:15
Z przytoczonych w artykule wypowiedzi nastolatek wynika, że przyczyny mogą być różne. Najgorsze jest to, że można się od tego uzależnić. I jeszcze to, że rodzice często nie zauważają co dzieje się z ich dzieckiem.
Mama Tymka
2010.02.02 09:13
Marta słusznie zauważyła - za moich czasów (więc podejrzewam że obecnie również) takie samookaleczenia nie zawsze były próbą wołania o pomoc ale zdarzały się także jako przejaw integracji z jakąś grupą czy podążanie za modą. Oczywiście na tekie sytuacje również nalezy reagować.Twoje usta jak skrzydła motyla... tak łatwo jest zwariować
marteczka
2010.02.01 21:36
sznyty na przegunach rąk i wyżej...nacinania na palcach i dłoni...Z tego typu oznakami zachowań destrukcyjnych u nastolatków zdążyłam sie już spotkać. Poza jednoznacznym wołaniem o pomoc i zaintresowanie to będzie też bunt i faktycznie szpan albo "bez powodu", by po prostu zobaczyć co "to" i "jak" to jest....Często są to incydentalne, jednorazowe sytuacje ale równie często systematyczne autookaleczenia. Ani jednego ani drugiego nie wolno zbagatelizować i puścić w niepamięć...
dziecinka
2010.02.01 16:22
Gonrad,a le Ty masz fajny sposób na te dzieciaki!Podziw i szacun!
gonrad
2010.02.01 16:15
Kurczę pieczone... Też pracuję w szkole (SP i Gimn), ale się przyznam że się nie spotkałam z takimi problemami ... Fakt że to mała szkółka i dzieciaki na pewno czują nasze zainteresowanie. Prawda, że dzieci niesamowicie szukają akceptacji.. bardzo często do mnie przychodzą dzieci i pytają czy je lubię. A lubię i mówię do nich słoneczko gwiazdeczko, groszynko i o dziwo same się tego dopominają. I to nie te małe dzieciaczki tylko właśnie 12 13 14 letnie dzieci i dziewczyny i chłopcy. Czasem to śmiesznie wygląda jak taki agregat 175 cm wzrostu się mnie pyta czy może zgłosić swoja kandydaturę na "Słoneczko". Bo na takie miano trzeba sobie zasłużyć. I o dziwo nikt się z tych "słoneczek" nie śmieje... Przedziwne miejsce ta nasza szkoła...... Moja Ola (10 lat we wrześniu 11) jest osobą chyba dość mocno dowartościowaną, ale też się często zastanawiam, czy nie za dużo od niej wymagam. Nie chciałabym wpędzić jej w jakieś kompleksy... A jestem osobą dość krytyczną... Muszę uważać...Pozdrawiam. Gosia mama Oli (ur. 21.09.1999r)i Malwinki (ur 10.01.2007r)
dziecinka
2010.02.01 16:13
Bardzo ineresujacy artykuł. Swiadczy o tym,ze dzieci sa zostawione same sobie. Że nie potrafia zwrócić się do nikogo o pomoc,że są wyobcowani. Jakoś inne sa czasy, bo w nich trudno znaleźć sobie przyjaciela, kogoś , kto wysłucha. Artykuł świadczy tez o niewłaściwych wartościach, ajkie są przekazywane w mediach oraz o niewłąsciwych autorytetach.
Katianka
2010.02.01 15:59
Ciekawy artykuł. Moja koleżanka pracuje w gimnazjum i mówi, że wiele osób, szczególnie dziewczyn tnie sobie przedramienia lub uda. Kiedyś z ciekawości poczytałam sobie co piszą o tym na forach – przerażające! Najgorsze jest to, że ich rodzice najczęściej nie mają o tym pojęcia. Mam nadzieję, że mojego dziecka nigdy ten problem nie dotknie. Wiem też, że duża w tym musi być moja rola.