Opublikowany przez: Kawoszka 2014-01-02 09:19:15
„Terror laktacyjny” – z takim pojęciem coraz częściej można spotkać się na internetowych forach. Dotyczy ono wielu negatywnych aspektów wypływających z decyzji o karmieniu dziecka mlekiem modyfikowanych. Kwestie te dotyczą głównie silnej presji na kobietę, która taką decyzję podjęła. Czy jednak słusznie mówimy o terrorze? W jaki sposób przejawiają się takie zachowania i co na to… matki karmiące piersią?
„Jak możesz robić to dziecku?”
Na zjawisko terroru laktacyjnego wskazuje Kasia, mama półtorarocznej Igi. – Kiedy byłam w ciąży, planowałam, że będę karmić piersią, to wydawało mi się oczywiste. Jednak kiedy Iga przyszła na świat, okazało się, że nie jest to takie proste. Nie miałam pokarmu, mała krzyczała w niebogłosy, od ciągłego przystawiania jej bardzo szybko popękały mi brodawki. Próbowałam wszystkiego, ale po prostu nie miałam mleka i po kilku dniach walki odpuściłam. Dla mnie była to najlepsza decyzja – dziecko w końcu się wyspało, ja też, karmienie było nareszcie pozbawione stresu, a zamiast tego pojawił się cudowny spokój. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie te komentarze. „To niemożliwe, że nie miałaś pokarmu”, „Znam fajną poradnię, może jeszcze spróbujesz?” albo ten od mojej kuzynki – „To trochę egoistyczne z twojej strony, nie dasz dziecku odporności”. Poczułam się, jakby ktoś mnie uderzył w twarz, jakbym robiła swojej córce krzywdę – podkreśla Kasia.
Medialna „nagonka”?
O innym aspekcie wspomina Marta, mama sześciomiesięcznego Patryka. – Przyznaję, od początku wiedziałam, że moje karmienie nie będzie długo trwało. Studiuję zaocznie i często nie ma mnie w weekendy – a mleka nie byłam w stanie ściągnąć tak dużo, by starczyło na dwa dni dla małego głodomora. A kiedy tylko Patryk odkrył butelkę, sprawa była przegrana. Dla mnie nie było to nic strasznego – ot, konieczność, ale dobrze, że mamy teraz tak doskonałe mleko zastępcze. Nie mogłam jednak oprzeć się wrażeniu, że ta cała „nagonka” mediów na karmienie naturalne próbuje wdusić we mnie wyrzuty sumienia. Spójrzmy chociaż na reklamy mleka modyfikowanego. Rozpoczynają się od „dwójki”. „Jedynka”, czyli mleko dla młodych niemowląt, nie może być reklamowana. Prędzej usłyszę w telewizji reklamę piwa, niż pełnowartościowego mleka dla mojego dziecka. To idiotyczne.
Rzeczywiście, w mediach istnieje wyraźny zwrot w promowaniu sposobu karmienia noworodka. Od kilku lat podawanie dziecku mleka naturalnego jest uznawane za bardziej wartościowe i przynoszące znacznie więcej korzyści, niż korzystanie z tzw. mieszanek. Jak jednak podkreślają matki karmiące naturalnie, mówienie tu o terrorze jest absurdem. Dlaczego? Wyjaśnia to Ola, mama rocznego Kacpra.
- Śmieszy mnie, kiedy ktoś mówi o terrorze laktacyjnym. Rozumiem, że niektórzy nie mają na tyle taktu, aby zrozumieć, że ktoś nie karmi piersią, bo nie może i w związku z tym niewybrednie komentują sprawę. Ale dla mnie to bardziej kwestia asertywności, niż terroru – przecież terror to zastraszanie, przemoc fizyczna i psychiczna, a tutaj mówimy raczej o zdziwieniu i ewentualnym namówieniu matki, by spróbowała dać dziecku to, co najlepsze – gdzie tu terror?
Co do mediów – trudno dziwić się, że zachwalają to, co najlepsze. Poza tym, można by w takim razie poczuć się sterroryzowanym, bo co i rusz pojawiają się akcje: „zbadaj się!”, „odżywiaj się zdrowo”, „podawaj dziecku owoce” – dlaczego tu nie ma mowy o terrorze? Przecież to też tylko informacja o tym, co jest dla dziecka najważniejsze.
„Terror? Chyba butelkowy!”
Beata, mama ośmiomiesięcznego Igora, podkreśla inną kwestię całej sprawy. – Osobiście uważam, że panuje bardziej terror butelkowy, niż laktacyjny. Jeśli idę do przychodni, widzę wielkie plakaty mleka modyfikowanego. „Skończyłaś karmić piersią. Spróbuj więc…”. A kto powiedział, że skończyłam, że nie mogę karmić dziecka do roku? I te spojrzenia na ławce w parku, gdy karmiłam mojego miesięcznego syna. Robiłam to dyskretnie, a i tak widziałam oburzenie w oczach spacerowiczów. Wątpię, czy mamy „butelkowe” z tym się spotkały.
Z dystansem
Wobec tak różnych opinii, trudno osądzić, czy terror laktacyjny rzeczywiście istnieje. Wszystko wskazuje na to, że, podobnie jak w wielu innych sprawach, tak i tutaj należy po prostu przyjąć, że zdania są podzielone… i działać według własnych możliwości i zgodnie z matczyną intuicją. A może Wy macie swoje opinie na ten temat? Zapraszamy do dyskusji!
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.