2 kwietnia 2008 16:19 | ID: 88
3 kwietnia 2008 11:13 | ID: 94
3 kwietnia 2008 16:39 | ID: 104
3 kwietnia 2008 21:53 | ID: 109
8 kwietnia 2008 12:47 | ID: 208
9 kwietnia 2008 11:58 | ID: 231
14 kwietnia 2008 19:52 | ID: 349
14 kwietnia 2008 20:09 | ID: 350
17 kwietnia 2008 19:49 | ID: 419
23 kwietnia 2008 20:34 | ID: 601
23 kwietnia 2008 20:36 | ID: 602
24 kwietnia 2008 08:11 | ID: 620
24 kwietnia 2008 22:51 | ID: 648
8 stycznia 2009 21:58 | ID: 12308
Podobna scena rozgrywa się tu za każdym razem, kiedy w sklepie pojawia się nowa dostawa ubrań. Sklep nazywa się Tomitex. Wszystkie ubrania – z futrami włącznie – kosztują tu 40 złotych za kilogram w pierwszym tygodniu po dostawie. Później – 5 złotych za kilogram.
I tak ci zamożni i dynamiczni, i ci starsi i mniej zasobni spotykają się w secondhandach, takich jak położony przy ulicy Nowowiejskiej w samym centrum Warszawy Tomitex.
Silna stygmatyzacja związana z kupowaniem używanych ubrań w biednym kraju powstrzymywała niegdyś wielu ludzi od takich zakupów, a przynajmniej od przyznawania się do nich przed znajomymi. Sklepy z używaną odzieżą nazywa się tu popularnie "lumpeksami" – nazwa pochodzi od słowa "lump" (nierób, człowiek z marginesu). Dziś wszystko się zmieniło: moda na styl typu vintage i mniej poważne podejście do kwestii stroju sprawiły, że młodzi Polacy chodzą do secondhandów na swoiste "polowania" na ciekawe ciuchy – dokładnie tak samo, jak ich rówieśnicy w Londynie czy Nowym Jorku.
To wszystko część życia stolicy, tak samo jak korki, które pojawiły się, kiedy lawinowo rosnąca liczba nowych i używanych samochodów przekroczyła możliwości budowanych w innej epoce ulic. W budynku należącym dawniej do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej otwarto ostatnio salon z najnowszym trendami mody o jakże stosownej nazwie "Luxury & Liberty" ("luksus i wolność").
Polacy, którzy w czasach komunistycznych nie mieli wielkiego wyboru jeśli chodzi o styl ubierania się, dziś mają do dyspozycji wszystkie znane na świecie marki i fasony, ale ich pełne spektrum dostępne jest tylko dla nielicznych.
Przepaść pomiędzy zamożnymi i tymi, którzy mają niewiele, jest naprawdę głęboka, a mieszkańcy jej obu brzegów patrzą na siebie nawzajem bardzo podejrzliwie. – Starsi ludzie kojarzą to chyba z przeszłością, z latami osiemdziesiątymi, z kolejkami – mówi 21-letnia Melania Kucharska, ubrana w czarne wysokie buty i dżinsy, z długimi kolczykami w uszach. Dziewczyna przekopuje się właśnie przez kosze z ostatnią dostawą, szukając wraz z kilkorgiem przyjaciół ciekawych ciuchów. – Ale dziś modnie jest ubierać się w secondhandach. Dzięki temu mogę wyglądać inaczej niż pół Warszawy – dodaje.
9 stycznia 2009 09:32 | ID: 12322
9 stycznia 2009 12:16 | ID: 12341
Też jestem za.
9 stycznia 2009 13:42 | ID: 12366
12 stycznia 2009 12:04 | ID: 12478
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.