Ja tak samo- miałam już na głowie "wszystko", począwszy od różnego rodzaju kolorów, od blondu po czerń, a między tym różne długości- od krótkich (3 cm na górze i wycieniowane po bokach), jak mi włosy już nie "potrafiły" wchłonąć kolejnego barwnika czy odbarwiacza ;-) do zupełnie długich, prawie do kolan, miałam też grzywki, bez grzywek, trwałe i zupełnie proste (prostowane na sztywne moje "proste", bo mają tendencje do układania się jak im się podoba).
Generalnie mam włosy podatne na układanie, jak np. pochodzę cały dzień w warkoczu, to potem przez cały wieczór mi "falują".
Ale najbardziej właśnie lubię długie włosy, takie co najmniej "za ramiona", bo wtedy mogę je szybko "w coś uczesać", mogę się też "bawić" w dobierane, albo "kucyki". Nie preferuję już grzywki, do fryzury zaś "na chłopczycę" to na pewno z własnej woli już nie wrócę, było to wygodne przez dwa miesiące, potem było "kombinowanie" co się da z nimi zrobić, za krótkie, żeby związać, za długie, żeby "rozczochrać", latem jeszcze fajnie, bo chłodno, ale zimą... tragedia- zawsze miały kształt dopiero co zdjętej czapki... Brrr, ohyda. Pomimo tego, że wiele osób mówiło, że świetnie "w tym" wyglądam- ja nie czułam się dobrze w krótkich włosach. Dlatego nie zmuszam się do tego i nie będę, nawet, gdy ktoś powie, że długie włosy są "niemodne"