Skandal! Pracownica ambasady amerykańskiej zadzwoniła do polskiego Sejmu i dopytywał o dyscyplinę partyjną w trakcie głosowania nad dezyderatem do premiera ws. ACTA. Sprawę ujawniło TVN 24. - To żenujące, przecież nie podlegamy pod administrację Obamy - komentują nasi parlamentarzyści.
Rano, około godziny 11 zadzwoniła pani z ambasady amerykańskiej pytając, jak doszło do tego głosowania. Podliczyła głosy i brakuje jej trochę posłów. Ośmiu było za, trzech przeciwnych, czterech się wstrzymało, no i to nam daje taką sumę, która nie jest cała - opowiadał Mieczysław Golba z Solidarnej Polski.
Poseł wspomniał, że kobieta dopytywała się, czy w trakcie głosowania było kworum. Golba potwierdził, że na sali była wymagana większość. Na komisji zabrakło tylko 3 członków - po jednym z PSL, PO i SLD.
Zażenowani praktykami Amerykanów są wszyscy politycy. Bez względu na opcję, którą reprezentują.
Samo zainteresowanie jak głosowano, to jeszcze można z dużą dobrą wolą przyjąć, że to było w miarę akceptowalne. Ale pytanie, czy były dyscypliny partyjne, to już dla mnie rzecz niezrozumiała i skandaliczna wręcz - mówił poseł Sławomir Neumann z PO. - Powinni trochę ochłonąć Amerykanie, bo takie zachowanie jest ingerencją w wewnętrzne sprawy polskiego parlamentu. Możemy żywić dużą przyjaźń do Stanów Zjednoczonych, ale gdzieś są granice, których nie można przekraczać z dwóch stron. Jesteśmy partnerami, a nie parlamentem podległym pod Kongres, czy pod administrację prezydenta Obamy - dodał.
http://www.gadu-gadu.pl/usa-sprawdza-jak-glosowali-poslowie-ws-acta
Co Wy na to?