Taką zasadę wyznaje chyba część brytyjskich polityków, z wicepremierem Nickiem Clegg''iem na czele. Deklaruje on jasno i wyraźnie swój ateizm, a w ostatnich miesiącach często wypowiadał się publicznie przeciwko szkolnictwu wyznaniowemu, które rzekomo ma być objawem nietolerancji i szerzyć dyskryminację.
Swojego syna posłał więc do szkoły... katolickiej. Tak. I to takiej z prawdziwego zdarzenia. Uczniowie modlą się kilka razy dziennie, uczestniczą w mszach po łacinie i nikt ich nie przekonuje, że "Be gay it''s ok!". Nic dziwnego - szkoły katolickie cieszą się dobrą opinią.
Hmm... to się chyba nazywa hipokryzja. Albo rozdwojenie jaźni...
