Wąska jezdnia Krakowskiego Przedmieścia oddziela "Polskę A" od "Polski B", przyszłość od przeszłości, "prawdziwych" Polaków od tych "farbowanych", "żydów" od "katolików". Jedni na drugich nawet nie patrzą. Wszystko dzieje się pod najważniejszym symbolem chrześcijan - krzyżem.
Obrońcy krzyża stanęli po stronie Pałacu. Tam gdzie stoi duże zdjęcie zmarłego prezydenta i jego żony oraz obrazek Bożego Miłosierdzia. I tam - gdzie krzyż. W bistorowych spódnicach, z reklamówkami, z poczuciem misji. Przeciwnicy usiedli na plastikowych krzesełkach po przeciwnej stronie, pod galerią Fibaka.
Ci spod krzyża stoją całą noc. Kim są? "Dobrymi katolikami". Po co stoją? – Bo krzyż chcą zabrać, żeby zginęła pamięć o Panu Prezydencie i Jego Małżonce. A przede wszystkim prawda o katastrofie. "Bo to nie wypadek był, tylko morderstwo zwykłe." - mówi pani Krysia - A ci z przeciwnej strony? – Ten diabeł, Palikot ich wynajął! - złości się.
Z drugiej strony, pod murem kilka dziewczyn. Zbierają podpisy, bo chcą świeckiego państwa, bez krzyży w budynkach administracji publicznej. Dlaczego protestują przeciwko temu krzyżowi, a nie innym? Od czegoś trzeba zacząć...
TVN24
Jedni i drudzy mówią, że nie są z PO ani z PiS, ale patrząc na to, co tam się dzieje, aż nie chce się w to wierzyć. A co wy sądzicie na temat "Polsko - Polskiej wojny o krzyż przy Pałacu Prezydenckim"? Powinien zostać, czy być przeniesiony?