Kiedyś było inaczej: oboje mieli plany i oboje chcieli coś w życiu zdziałać. Jej się udało, a jemu nie. Ona robi karierę, rozwija się, dużo i dynamicznie pracuje, a on osiadł tam, gdzie miał być tylko przez chwilę.
Ona ma swój, specjalistyczny, niezrozumiały dla niego świat, którego on już nawet nie próbuje ogarniać. Jego świat jest z kolei obcy dla niej, ze względu na jego wulgarność. To świat, którym on sam się kiedyś brzydził i marzył o ucieczce z niego, który miał być tylko tymczasowym rozwiązaniem do momentu znalezienia czegoś lepszego. Ale lata mijały, tymczasowe rozwiązanie stało się stałym zajęciem, a to co bulwersowało przesiąknęło go całkowicie.
Ona coraz częściej się go wstydzi. Jest wulgarny, głośny i coraz bardziej prymitywny. Jego poglądy to poglądy jego kolegów z pracy, okraszone sporą dawką wulgaryzmów i nienawiści. Jej poglądy nie są mile widziane - coraz częściej słyszy, że ma się odj...ać i zająć sobą. Boli ją to, bo wie że zasługuje na szacunek, że jest szanowana przez obcych, przez przełożonych, a tak paskudnie traktowana przez najbliższą osobę.
On z radością korzysta z faktu, że ona zarabia więcej. Bez skrępowania to wykorzystuje, żyjąc "na garnuszku". Jest zupełnie bierny i wolny czas, którego ma mnóstwo, spędza zanużony w komórce lub komputerze, grając i przeglądając śmieszne obrazki. Ona marzy o kimś, z kim mogłaby na spokojnie porozmawiać po pracy, o pracy i nie tylko, bez wulgaryzmów, nienawiści, z kulturalną wymianą poglądów i akceptacją dla odmiennego zdania. Myśli jak go wyrwać z pracy, w której tak fatalnie utkwił, ale ma wrażenie, że to głównie jej na tym zależy.
Jak ratować taką sytuację? Obojgu trzeba pomóc, tylko jak?