Pół roku temu, gdy urodził się Szymuś, dowiadywałam się jak to jest z ubezpieczeniem, bo martwiłam się jak to jest z pierwszymi wizytami u lekarza i USG bioderek. Położna, która przychodziła do nas do domu uspokoiła mnie, że przez miesiąc od urodzenia dzieciątko objęte jest ubezpieczeniem przy matce, a po miesiącu, gdy będę już miała PESEL dziecka, muszę podciągnąć go do swojego ubezpieczenia i wyrobić kartę chipową (mieszkamy na śląsku i takie karty u nas obowiązują). Przez pierwszy miesiąc nikt nas nawet o ubezpieczenie nie pytał, a po miesiącu zrobiłam tak jak mówiła położna.
Dzisiaj dzwonił do mnie kuzyn z zapytaniem. Jego żona poszła dzisiaj na USG bioderek z dwutygodniowym Oskarkiem i ... wystawiono jej rachunek (35 zł), jako, że nie miała zaświadczenia o ubezpieczeniu dzieciątka. Dodam, że była dokładnie w tej samej przychodni, w której my z Szymuszkiem byliśmy pół roku temu. My nic nie płaciliśmy, a USG robione było dokładnie w dniu, kiedy kończył miesiąc. Nikt nas wtedy o ubezpieczenie nawet nie spytał. U lekarza też w pierwszym miesiącu byliśmy i też nic nie płaciliśmy. A kuzynowi jedną wizytę u lekarza"darowano", ale powiedziano im, że na następnej wizycie jak dziecko nie będzie dalej ubezpieczone, to będą za wizytę płacić!???
Przeciez fizycznie niemożliwe jest ubezpieczenie dziecka przed otrzymaniem numeru PESEL, a PESEL odbiera się dopiero po miesiącu.
A może pozmieniały się jakieś przepisy? Płaciłyście Mamuśki za USG albo wizyty maluszków u lekarzy w pierwszym miesiącu życia dziecka?