Kosmyk miał przepuklinę, zdiagnozowaną u pięciu lekarzy, bo mnie tak przegoniła lekarz rodzinna po Warszawie. Ona chciała zaklejać plastrami, i kiedy wróciłam od jednego chirurga, który powiedział, że absolutnie nie zaklejać, bo więcej to szkodzi, niż pomaga [można naruszyć cienką skórkę], to ona dała do następnego. I akurat tak wyszło, że każdy mówił "niczym nie zaklejać". Ja w dziedziństwie też miałam przepuklinę i mama mówiła, że się zaklejało i kładło pieniążek. Od lekarzy natomiast usłyszałam [to było w maju 2012 roku], że ta metoda jest już stara jak świat i raczej powinno się od niej ochodzić, ponieważ złe przyklejenie może coś uszkodzić i jeśli przepuklina nie wchłonie się do roku czasu, to wtedy można operować, ale tylko dlatego, żeby "dzieci się nie śmiały z synka" - jak mi pan doktor argumentował. Wszyscy mówili, że samo w sobie nie jest groźne, prędzej czy później się wchłonie i lepiej z tym nie kombinować.
Dopisuję, żeby dopowiedzieć temat i póki jeszcze mam świeżo w pamięci :) Może komuś się przyda.