Okazuje się, że wśród czynników predestynujących do otyłości u dziecka jest podatność na reklamy.
Ale nie tylko w ten sposób telewizja przyczynia się do nadwagi i otyłości u dzieci. Znalazłam ciekawy artykuł na ten temat
[wymoderowano]
9 października 2013 11:27 | ID: 1027135
Okazuje się, że wśród czynników predestynujących do otyłości u dziecka jest podatność na reklamy.
Ale nie tylko w ten sposób telewizja przyczynia się do nadwagi i otyłości u dzieci. Znalazłam ciekawy artykuł na ten temat
[wymoderowano]
9 października 2013 11:33 | ID: 1027137
W sumie odpowiedx nasuwa sie sama. dzieci widząc reklamowane produkty chca je spróbować, widząc, że sa to produkty na topie (reklamowane) to proszą rodziców o ich zakup. I tak od jednej przekaski do drugiej i tak dziecko zjada ogromne ich ilości nie majac zadnego ruchu.
9 października 2013 21:39 | ID: 1027408
odpowiedzialność za otyłość dzieci ponoszą tylko i wyłącznie rodzice. To rodzice sadzają dzieckodla "śiętego spokoju" przed telewizorem aby mieć chwilę dla siebie. To rodzicom nie chce się organizować zajęć ruchowych, angażujących zarówno umysł jak i ciało dziecka. I dziecko ogląda reklamy... ale później to znowu rodzic ulega prośbom, płaczom i histeriom w sklepie bo dziecko chce batonika...
4 kwietnia 2014 16:24 | ID: 1100760
Nie ma co gdybać, tylko trzeba zacząć działać, nim będzie za późno!
4 kwietnia 2014 23:44 | ID: 1100846
Mój synek je sporo, ale jest szczupły. Jak to chłopiec, jest bardzo aktywny i chyba przez to zużywa nadmiar spożywanych kalorii. Jestem trochę matką-wariatką i biegam za tym moim synkiem, przez co sama nie mogę przytyć. Niemniej jednak bardzo zwracam uwagę na to, co je mój syn i nie podaję mu "śmieciowego" jedzenia. Przynamniej na razie.
Fakt: nawyki żywieniowe w dzieciach wyrabiamy sami - my, dorośli. Im szybciej wprowadzimy duży wachlarz smaków, tym lepiej.
6 kwietnia 2014 10:20 | ID: 1101138
Mój syn zna reklamy i jak coś chciał, zwabiony reklamą mówiłam mu, ze dal się złapać w sieci marketingowcow. Wytłumaczył mu o co chodzi z reklamą i kto za ta reklamę płaci. Kto? ON! Kupując ta rzecz płaci za wyrobienie u siebie nieswojego zdania i potrzeby. Nazywam rzeczy po imieniu i nie ma u nas syndromu reklamy. Gorzej jest z nowościami z przedszkola ale już powoli syn czai,że nie zawasze, to co mają inne dzieci, jest dla niego dobre.
6 kwietnia 2014 10:29 | ID: 1101143
U nas dzieci jedzą to, co jest gotowane w domu, mało kiedy chodzimy do MD, czy innych takich ....Fast foody u nas nie królują. Mamy dużo ruchu, jak nie na podwórku, to chodzimy na kijki, rolki iTD.... Nie spedzamy czasu z miską popcornu przed telewizorem...
Moim zdaniem to rodzice są odpowiedzialni za to, że dzieci są otyłe..No, chyba, że dziecko choruje, bierze leki, które powodują otyłość, to już inna sprawa...
7 kwietnia 2014 15:38 | ID: 1101526
Oj MD to tłuszczowe zabójstwo.
7 kwietnia 2014 15:48 | ID: 1101529
Nasza Alusia jest pulchniutka. zawsze taka była . Od urodzenia była taka "Jagienka".
Ale chyba ciutkę przez ten basen zeszczuplała. No rolki też swoje zrobią. mamy taką nadzieję. Najgorsze, że musimy po tym basenie i rolkach ograniczać jej wilczy apetyt. Uczymy ja aby więcej piła wody po zajęciach zamiast rzucania się na jedzenie i dokładki.
7 kwietnia 2014 18:28 | ID: 1101573
Otyłość wśród dzieci to przede wszystkim wina rodziców i dziadków. Niestety. Szybkie, gotowe jedzenie, fast foody, słodycze na codzień, brak ruchu I problem gotowy.
Przykład z domowego podwórka. 9 lat 45kg. Jest wysoki, więc wygląda na to że ma lekką nadwagę, jednak, po rozebraniu się, wałeczki tłuszczu - wszędzie.
Problem jest taki, że przez 2 lata jak tu mieszkam, to chłopczyk zjadł z nami może z 5 razy, a spotykamy się na obiedzie prawie co niedzielę. Tłumaczenie jest takie, że przed chwilą zjadł śniadanie (godzina 14). Niczego nie musi, nie ma żadnych zakazów. Rzeczywiście tak jest (jak napisała chyba Dunia), że on nie jest Wychowywany, on jest hodowany. Wczoraj przed kolacją, zjadł czekoladowego, wielkanocnego zajączka. Kolacji nie zjadł - a kto mu dał zajączka - Babcia. Zapił to półlitrowym kubusiem i gotowe. A babcia się jeszcze pyta, czy zje lody, bo kupiła mu czekoladowe, takie jak lubi. Mnie krew zalewa jak to wszystko widzę. Odezwałam się ze dwa razy, mimochodem, przy innej okazji ale nie ma odzewu. Nie ma zmian, a chłopczyk tyje i tyje. Szkoda mi go, bo fajny dzieciak z niego jest. Jak mu się trochę czasu poświeci, to mozna z nim mądrze pogadać. Trzeba jednak chcieć.
14 kwietnia 2014 14:12 | ID: 1103615
Dzieci od małego trzeba przyzwyczajać do zdrowego trybu życia. Polecam edukowanie filmami typu "Super size Me". Napewno odechce im się chipsów i hamburgerów z McDonalds ;)
14 kwietnia 2014 15:16 | ID: 1103633
W ostatnią sobotę, około godziny 10.00 byłam w jednej z krakowskich galerii. I wiecie, gdzie był największy tłok? Przy KFC! Jeśli tego typu śniadania rodzice serwują swoim dzieciom, to nie dziwmy się, że 16-letnie dziewczynki mają 100 cm z biodrach, a 13-letni chłopcy wystające brzuchy i piersi jak u nastolatki!
14 kwietnia 2014 21:12 | ID: 1103750
Nie znoszę ludzi którzy tuczą swoje dzieci! Ja mimo tego,że jestem przy kości karmię Karolę zdrowo, jej dieta jest zbilansowana i bogata w witaminy. To,że rodzic jest gruby wcale nie znaczy że dziecko też ma takie być.
15 kwietnia 2014 23:30 | ID: 1104110
Boziu, to smutne, że rodzice są na tyle nieświadomi jakie konsekwencje wiążą się z taką dietą. Teraz idzie wielkanoc, czas obżarstwa. Polska kuchnia obfituje w ciężkostrawne potrawy, zmodyfikujcie je na własne potrzeby, zamiast żurku z tłustym boczkiem, dodajcie chudego mięsa (polędwiczki). Nie zmażcie, a gotujcie, nie zaciągajcie mąką, nie dodawajcie śmietany. Będziecie miały czyste sumienie po świętach :)
16 kwietnia 2014 01:33 | ID: 1104118
Mam w rodzinie osoby, które "karmią" dzieci cukierkami, lizaczkami, a nawet cukrem! Na żądanie, żeby mieć chwile spokoju itp. Za każdym razem gdy to widzę, włos mi się jeży na głowie... Co dziwne, dzieci ani nie mają próchnicy, ani problemów ze skupieniem, są szczupłe, a wszystkie wyniki w normie.
16 kwietnia 2014 15:20 | ID: 1104393
To wszystko wyjdzie z czasem...
16 kwietnia 2014 17:39 | ID: 1104435
odpowiedzialność za otyłość dzieci ponoszą tylko i wyłącznie rodzice.
Nie zgadzam się, jeśli dziecko chodzi do przedszkola na załóżmy 8 godzin, to jest tam szpikowane słodkim jedzeniem. Właśnie przeglądam menu przedszkolne - jednego, drugiego, trzeciego i co tam wszystko słodzone, z cukrem, słodkie jogurciki...to nie tlyko rodzice i nie tylko tv. To nawyki żywieniowe nie tylko wyniesione z domu, ale na to przyzwolenie dają również instytucje które powinny pomagać rodzicom w zdrowym żywieniu.
17 kwietnia 2014 14:17 | ID: 1104694
Rodzice mają wpływ na to co maluchy będą jadły w przedszkolach... To czyste lenistwo i obojętność, że nic z tym nie robią...
17 kwietnia 2014 14:21 | ID: 1104695
Dzieci są w wieku, w którym się rozwijają i zdrowa dieta to nie zwasze beztłuszczowa i bez kalorii, trzeba podawać to co zawiera najwięcej korzystnych substancji, warto czytać na ten temat.
18 kwietnia 2014 09:03 | ID: 1104886
odpowiedzialność za otyłość dzieci ponoszą tylko i wyłącznie rodzice.
Nie zgadzam się, jeśli dziecko chodzi do przedszkola na załóżmy 8 godzin, to jest tam szpikowane słodkim jedzeniem. Właśnie przeglądam menu przedszkolne - jednego, drugiego, trzeciego i co tam wszystko słodzone, z cukrem, słodkie jogurciki...to nie tlyko rodzice i nie tylko tv. To nawyki żywieniowe nie tylko wyniesione z domu, ale na to przyzwolenie dają również instytucje które powinny pomagać rodzicom w zdrowym żywieniu.
Jak jeździłam 7 lat jako wychowawca kolonijny to mimo tego, że mieliśmy pod opieką ok 30 dzieciaków - każdy rodzic miał prawo ubiegać się o indywidualne zywienie swojego dziecka i my tego przestrzegaliśmy (ten nie jadł jabłek, ten słodyczy, tamta miała uczulenie na gluten... dawaliśmy radę). Jedyna sytuacja gdy powiedziałam rodzicowi, żeby puknął się w głowę wynikała z otrzymanej od rzeczonego rodzica informacji, że dziecko je TYLKO kurczaka z rożna i zupę pomidorową i niczego innego nie można dziecku podawać (w trakcie zaznaczam 3 tygodni obozu).
Oczywiście nijak to się ma zapewne do żywienia w przedszkolach, tym bardziej że z relacji moich koleżanek- przedszkolanek wiem, że to co dają rodzicom do próbowania i ocen nijak ma się do tego co dostają później dzieci (w sensie obiadowym: np. zupa na 40 dzieci z 4 skrzydełek kurczaka czyli zupełnie bez smaku...) ale już kwestie deserów itd można spokojnie ustalić z innymi rodzicami. Można też dziecko "wyposażyć" we własne desery- pokrojone jablka itd.
I nie mówcie mi, że dziecko będzie czuło się źle bo reszta dzieci je coś innego- to tylko wytłumaczenie rodziców. Znam 4 letnią dziewczynkę z cukrzycą - i ona nie je w przedszkolu tego co inne dzieci ale jakoś nie robi z tego tytułu awantur, nie czuje się inna, gorsza itd - oznacza to, że jak się chce to można dziecku wytłumaczyć :)
A z ciekawostek polecam przeczytać apropo McDonalda: http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/jadl-same-fast-foody-schudl-17-kg-wystarczy-uzyc-glowy,385275.html - widac tu doskonale, że nikt nie odpowiada za nasza otyłośc tylko my sami - bo nawet żywiąc się tylko w McDonald można tak zbilansować posiłki, żeby nie ważyć 150 kg.
18 kwietnia 2014 09:24 | ID: 1104888
Co do artykułu to zgadzam sie ze stwierdzeniem tego nauczyciela. Owoce tez zawierają cukier i należy myśleć co się je. Diety są różne. Zdrowe i niezdrowe. Ważne by dietę dostosować do swojego organizmu. Znam chłopaka, który je wszystko. Na talerz nakłada tyle co 3 osobowa rodzina . Kiedyś był u lekarza z nerkami. Bolały go a jak się okazało nie miał wyściółki z tłuszczu, która podtrzymywała by te jego nerki na dobrym poziomie. Ma taka przemianę materii,ze trudno mu jest przytyć a jest chudy i wysoki. Czyli to co jemy musimy dopasować do siebie.Ja jak bym miała taka dietę jak on to bym się zbliżyła do kształtu idealnego.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.