Ja też bardzo lubię stać przy garach, to mnie uszczęśliwa, szczególnie wtedy gdy robię jakieś oryginalne, nowe danie. Lubię próbować nowych rzeczy i UWIELBIAM rozpieszczać kulinarnie mogą rodzinę. Lubię,gdy mąż i syn proszą o dokładkę i wychwalają mnie przed teściową ;)
Oczywiście są dni, kiedy nie mam czasu na "stanie przy garach" i trzeba wszystko szybko zrobić - wtedy gotowanie sprawia mi dużo mniej radości, żeby nie powiedzieć nawet, że nie lubię wtedy gotować. Ale kiedy mogę postać godzinę, półtorej, tu zamieszać, tam posiekać, poprzyprawiać - sama radość!
Zakupów nie lubię, ale i tak te spożywcze są 100 razy lepsze, niż ubraniowe. Tzn. koniec końców oba działania przynoszą miły i pozytywny skutek (może nie dla portfela, ale dla mnie), ale zakupami spożywczymi można łatwiej go osiągnąć. Lubię spędzać czas nad rozmyślaniem co ugotuję dziś wieczorem. W kuchni staramy się na bieżąco utrzymywać porządek, bo nie cierpię gotować w bałaganie. Często się z mężem umawiam, że on sprząta kuchnię przed gotowaniem, ja pichcę coś pysznego i na bieżąco sprzątam. Idealna symbioza jak dla mnie. I wcale mnie nie raduje i nie podnieca gotujący facet. Nie lubię jak podczas gotowania ktoś mi się krząta pod nogami. Naprawdę, to troche chore, wiem, ale lubię kiedy mąż bawi się z synem w salonie, ja sobie gotuje, a potem podsuwam im pod nos pyszne danie i jeszcze usiądę z nimi i podczas zajadania się obejrzymy mecz. Bo piłka nożna to obok gotowania moja druga pasja.