Witam. Wczoraj robiłam w Biedronce dosyć spore zakupy. Wieczorem chciałam z ciekawości sprawdzić ile zapłaciłam za warzywa na patelnię i odkryłam coś bardzo ciekawego. Nie wiem czy to "oszustwo" było zamierzone, czy też jakiś błąd nieświadomy, ale na moim paragonie kilka rzeczy było skasowanych podwójnie, a znalazła się też rzecz, której w ogóle nie kupowałam, a mianowicie kupiłam jabłka, a pod spodem gratis zostło mi naliczone tyleż samo wagowo ... gruszek. Wszystko to na łączną kwotę ok 10 zł. Innym razem w tej samej Biedronce zostałam skutecznie "wyleczona" z dawania "końcówek". Za drobne zakupy o wartości troszkę ponad 20 zł zapłaciłam banknotem stuzłotowym przy czym pani kasjerka grzecznie poprosiła, czy nie miałabym "końcówki" to było jakieś 5 zł z groszami. Wyliczyłam tą końcówkę, po czym pani kasjerka wydała mi jak gdyby nigdy nic do "stuwy". Kiedy jej zwróciłam uwagę ona zrobiła oczy i powiedziała, że przecież zapłaciłam banknotem stuzłotowym. Jakiejś amnezji dostała nagłej czy co? Wyparła się całkiem tego, że jej dawałam jakies drobne a ja poczułam taką bezsilność, że nie miałam nawet siły się z nią kłócić... Czy Was również spotkały podobne historie?