Tigrina
Zarejestrowany: 26-11-2009 23:06 .
Posty: 4674 IP:
2010-09-13 11:38:37
Znalazłam wczoraj przepiękną historię o miłości na granicy życia i smierci...
"Ona była w piżamie, on w zwykłej koszulce. Świadkiem został wolontariusz Grzegorz, emerytowany górnik, który pomagał Marcinowi w codziennych kąpielach, oraz pani Ula, fantastyczna pielęgniarka z hospicjum "Cordis”. Zdjęła z palca swoją własną obrączkę i oddała ją Marcinowi. Gdy ksiądz wygłaszał tradycyjną formułę, Marcin prosił: "A może ksiądz mówić trochę szybciej?”.
Ten sakrament coś w nim dopełnił, dopełnił też w niej. Przez najbliższe dwa dni młody małżonek czuł się całkiem dobrze. Trzy dni później, w poniedziałek 23 lipca, zmarł. "Można cierpieć bardzo i być bardzo szczęśliwym jednocześnie” – to jedne z ostatnich słów 25-letniego Marcina Janickiego, nakreślonych w prowadzonym przez niego we wszystkich stadiach choroby nowotworowej dzienniku, choć czy to dobre określenie dla zbioru luźnych zapisków? Małgosia przeczytała to, co chciał przekazać światu jej ukochany, dopiero po jego śmierci."
Całośc tutaj:
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?aid=/20100911/reportaz/418381427