Raquel Welch.
„Starzejący się symbol seksu” - jak o sobie pisze Welch – analizuje wpływ antykoncepcji na amerykańskie społeczeństwo na stronach internetowych CNN. Jej zdaniem, głównym skutkiem powszechnego stosowania antykoncepcji stała się niewierność i brak zaangażowania w związki, co doprowadziło wielu do zakwestionowania samej „opcji” małżeństwa.
Aktorka sama do tej pory nie była przykładem wiernej małżonki. - Wstyd mi się przyznać, że ja sama wychodziłam za mąż cztery razy. Pomimo to, nadal uważam, że małżeństwo jest kamieniem węgielnym cywilizacji, kluczową instytucją stabilizacji społeczeństwa, które stanowi sanktuarium dla dzieci i ratuje nas od anarchii – pisze aktorka.
Dziewczyna z okładki „Playboy''a” wyznaje jednak, że wszystko zmieniło się gdy sama zaszła w ciążę. Niegdyś, zaprzątnięta karierą, za wszelką cenę unikała poczęcia dziecka. Teraz, jak pisze nosząc w sobie nowe życie, uświadomiła sobie, że „w tym procesie nie chodzi o nią”. - Byłam jedynie obserwatorem tej metamorfozy, która działa się w moim łonie, tak by mogło się narodzić nowe życie – pisze Welch.
Z tej perspektywy, analizując wpływ antykoncepcji, aktorka zauważa, jak niestabilny świat ludzie stworzyli swojemu potomstwu. - Brak seksualnych zahamowań, co niektórzy nazywają „wolnością seksualną”, pozbawił rozsądku i uwagi proces wybierania partnera seksualnego, który niegdyś był partnerem życiowym – pisze aktorka.
Do zmiany moralności przyczyniło się rozpowszechnienie antykoncepcji. - Od czasu, gdy Margaret Sanger otworzyła w 1916 roku pierwszą klinikę Planned Parenthood, świat nie jest już taki sam – pisze Welch.
Artykuł pochodzi z fronda.pl