centaurek napisał 2010-04-23 18:20:13Ale czy nie uważacie, że tego typu substancje powinny stać na tyle wysoko, aby dzieci nie mogły po nie sięgnąć? Co do zabezpieczeń - podobnie są zabezpieczone antybiotyki dla dzieci - dla Miśka rozpracowanie tych "bezpiecznych" opakowań to była, cytuję dziecko: "bułka z masłem".
Oczywiście nie umniejszam winy rodziców, ale czy tylko oni sa winni? Czy naprawdę wiara, że substancje szkodliwe są odpowiednio zabezpieczone to TYLKO lekkomyślność?
Oczywiście dziecka w sklepie z oka się spuszczać nie powinno. Jeśli zdążyło odkręcic butelkę i połknąć trutkę - było samopas zdecydowanie za długo. Ale pozostawienie trucizny w zasięgu rączek dziecka też za mądre nie jest. I widzę tu także odpowiedzialność sklepu.
No jest w tym trochę racji, bo wiele niebezpiecznych produktów stoi nisko. Ja myślę jednak, że to winy rodziców nie umniejsza. Przecież gdyby poustawiać wyżej wszystkie niebezpieczne produkty, to po pierwsze okazałoby się, że niewiele rzeczy "nisko" będzie stało, a po drugie- ciężko byłoby ustalić "listę" niebezpiecznych rzeczy, małe dziecko jest ciekawe świata, niebezpieczne dla niego może być wszystko, co jest małe, czym może się skaleczyć (a może się nawet skaleczyć ostrym brzegiem opakowania przyprawy -mi się raz zdarzyło), ewentualnie to, co w ogóle zawiera chemię, czyli nawet zwykły szampon, czy odżywka do włosów, lub płyn do płukania tkanin, albo mydło w płynie. W takim razie trzeba byłoby w marketach pozagradzać cały dział z chemią i wpuszczać do niego tylko rodziców bez dzieci, albo z dziećmi siedzącymi w wózku. Wiem, że nie da się przewidzieć każdego realnego zagrożenia, pilnowanie jednak dziecka mogłoby wykluczyć wiele takich niebezpieczeństw.