To ja chyba jestem wyjątkowym przypadkiem - ani traumy nie przeżyłam w domu ( mam na prawde wspanialych rodziców), nie jestem pracocholiczką a jestem singielką i to z absolutnie całkowitego i przemyślanego wyboru - jak wiele innych osób .
Uważam też że ocenianie kogoś i pisanie że są singlami bo coś tam..... to zwykły stereotyp.
Wśrod moich znajomych małżeństw można powidzieć że 80% są to małżeństwa utrzymywane li tylko ze względu na dzieci czy majątek....
Ale czy na prawdę istnieją prawdziwi single ? Wątpię - musieli by być ascetami
Co innego nie chcieć mieszkać z drugą połówką , a co innego byc ascetą
Ja sobie nie wyobrażam mieszkania wspólnego z moim zrzedą, i nigdy nie chciałam z nikim zamieszkać...nie przy moim charakterze i tyle. Jestem zbyt leniwa żeby dostosowywać się do kogoś i zbyt wielka egoistką, za bardzo kocham poczucie niezależności. Co nie oznacza ze nie jestem ( jak to młodzież mówi ) "sparowana"
Nawet z ojcem mojego dziecięcia nie mieszkaliśmy razem pomimo że byliśmy razem wiele lat.
To się nazywa tolerancja, kompromis i zaufanie.
Myślę że jest to indywidualny wybór każdego człowieka i dlatego ( jak każdy jeden wybór który nie krzywdzi innych) jest on dobry.
Ja na pewno nie będe żałowała swoich wyborów, bo byłoby to tak jakbym iprzekreśliła swoje życie. Zresztą nigdy nie żałowałam. Nasze wybory są nasze właśnie dlatego dobre.
Złe dla mnie jest ocenianie drugiego człowieka po sposobie jego życia ( singiel, czterokrotny rozwodnik/rozwódka, homoseksualista itp...) , a nie po tym jaką jest osobą - bo jedno z drugim nie ma nic wspólnego.
A co do zdrady - sory, ale zdradza ten co chce. Nikt nikogo na siłę do łóżka nie ciągnie i spodni nie zdejmuje.
Trzeba CHCIEĆ być wiernym nie MUSIEĆ - to wtedy będzie ok.