Znalazłam dzisiaj coś takiego:
„Nadchodzi era mężczyzn – tzw. heteropolitan. Są to mężczyźni, którzy zapytani, co dla nich oznacza szczęście, odpowiadają: miłość, związek, rodzina i praca.
Ruch feministyczny, emancypacja kobiet, wzrost ich pozycji zawodowej, rewolucja seksualna - doprowadziły do upadku tradycyjnego wizerunku mężczyzny. Kobiety stały się bardziej samodzielne, przedsiębiorcze i zaradne, pokazując mężczyznom, że doskonale radzą sobie bez nich. Pracują, zarabiają, czasem nawet więcej niż ich partnerzy, przejmują inicjatywę w relacjach damsko-męskich.
Trwałość rodziny dla współczesnych kobiet nie jest już priorytetem. Wzrastająca liczba singielek pokazuje, że ważniejsza staje się dla nich kariera zawodowa, a część kobiet będących żonami, partnerkami, przejmuje typowo męskie role zawodowe. Coraz częściej zdarza się, że to kobieta pracuje, bo mąż nie potrafi, nie umie lub nie może znaleźć pracy.
Jednocześnie kobiety wymagają od swoich narzeczonych, mężów, partnerów, by brali czynny udział w życiu rodzinnym. I tak zabierają ich ze sobą na kursy rodzenia, na zakupy, zmuszają do bycia na sali porodowej itd. Jak w takich rolach czują się mężczyźni?
Współcześnie pojęcie męskości plasuje się pomiędzy twardym macho, a dbającym o siebie metroseksualnym mężczyzną. Młodzi mężczyźni coraz bardziej starają się dbać o siebie, używają więcej kosmetyków niż ich ojcowie, chodzą do gabinetów kosmetycznych, zwracają uwagę na modne ciuchy.
Jednocześnie równie ważne co dbanie o siebie, jest praca zawodowa, która oprócz pieniędzy daje prestiż, uznanie i przynosi osobistą satysfakcję. Okazuje się także, że coraz więcej mężczyzn ceni ojcostwo i z dumą pcha wózek, zakłada nosidełko, przewija, kąpie oraz walczy o prawo do opieki nad dziećmi po rozwodzie.”
(na podstawie www.wp.pl)
I jakoś mi się tak dziwnie zrobiło… Bo czy to źle, że współczesny mężczyzna dba o siebie, stosuje kosmetyki, wybiera modne ciuchy, bierze udział w życiu rodziny, pcha wózek? Czy jak już mamy słowo mężczyzna to musi się ono utożsamiać z potem, niedobranymi skarpetami i hasłem „kobieto obiad i piwo podaj”? Czy słowo ojciec musi się sprowadzać tylko i wyłącznie do okazjonalnego robienia sobie zdjęć z dzieckiem przy okazji wycieczki do Zakopanego? Czy my (czyt. kobiety) ZMUSZAMY panów do bycia na sali porodowej?
Wydawało mi się, że panowie, których znam i którzy są właśnie tacy są w tym szczęśliwi. A dla kobiet prawdziwie męscy.
A jak Wy uważacie? Pan z wózkiem to jest modny ale już niemęski?