- Mamo, dlaczego ta "ciocia" ma takie dziwne ubranie? - pyta czteroletni Jasio, widząc strażniczkę S.W. w mundurze - Dlaczego te okna są takie małe i mają kraty?
- Synku - odpowiada mama - to jest "nasz dom", ta "ciocia" nas pilnuje. W oknach są kraty, bo mamusia musi tu "mieszkać" przez jakiś czas.
- A dlaczego ta "ciocia" krzyczy na ciebie i na inne "ciocie"? - zadaje następne pytanie Jasio.
Mama traci cierpliwość i odpowiada: Nie wku....aj mnie, tylko siedź na tyłku.
To tylko przykład wzięty znikąd (jeśli kogoś uraziłem - to zrobiłem to nieświadomie). JDialog między mamą a dzieckiem, które razem z matką "odsiaduje" wyrok jest być może inny. Nie mniej jednak - jak myślę - podobny.
Wyobraźmy sobie taką sytuację:
Matka - nazwijmy ją: Anna - dowiaduje się od lekarza, że jest w ciąży. Ojciec dziecka nie wiadomo gdzie jest, bo "zapomniał", że jego partnerka jest w ciąży. Anna idzie zadowolona - lub nie - do mężczyzny i powiadamia go, że wkrótce - być może kolejny raz - zostanie ojcem. Facet "daje nogę" i tylko dla "zagłuszenia" swojej nieodpowiedzialności dodaje krótkie... zadzwonię!
Matka pozostaje sama sobie, ale nie poddaje się. Idzie do sądu, walczy o ustalenie ojcostwa i alimenty. Sąd wyznacza kuratora, bowiem nie można ustalić miejsca pobytu pozwanego. W tym czasie matka czeka na sprawę i jakieś pieniądze - zasiłek z opieki jest zbyt mały na zabezpieczenie podstawowych potrzeb przyszłej mamy. Anna nie wytrzymuje. Idzie do banku i na fałszywe zaświadczenie wyłudza kredyt - przecież trzeba się jakoś zabezpieczyć. Bank weryfikuje klienta i... powiadamia policję o próbie wyłudzenia kredytu. Anna trafia do więzienia - wyrok 5 lat. (Niestety sądy "fundują" takie wyroki i nie obchodzi nikogo, że matka spodziewa się dziecka).
W czasie odsiadywania wyroku, u Anny następuje rozwiązanie. Matka nie zachowuje się zbyt dobrze w więzieniu, więc za każdą próbą przedterminowego zwolnienia, otrzymuje odpowiedź negatywną. Dziecko rośnie zatem i zadaje coraz więcej pytań. Anna nie chce dziecku mówić, że to więzienie (przecież malec i tak by tego nie zrozumiał). Mówi zatem, że to "ich dom".
W naszym prawodawstwie jest tak, że dziecko przebywa z matką - jak dobrze się orientuję - do czwartego roku życia. Anna zatem ma jeszcze rok do odsiadki - dziecko natomiast idzie do "innego domu" - Domu Dziecka.
Nie wiem, jak to wygląda w rzeczywistości, ale jedno wiem na pewno - dziecko od małego doświadcza kryminału. Nic przecież nie zrobiło. Gdzie tu logika?
"Czarny Scenariusz", jaki przedstawiłem powyżej, jest jedynie próbą zobrazowania trudnej sytuacji, zarówno dla matki jak i dziecka. W poniższym natomiast przedstawiam "obraz" jaki byłby możliwy - przy odrobinie wyobraźni naszych rządzących.
Druga opcja
Matka trafia do "wymyślonego" przeze mnie Ośrodka Resocjalizacyjnego. W oknach wprawdzie są kraty - ale nie pionowe, a przedstawiające jakiś wzór - np: alfabet. Jest już inaczej. Na zewnątrz jest natomiast ogród z karuzelami, huśtawkami itd. W budynku jest świetlica, gdzie dzieci pod opieką wychowawczyni - nieumundurowanej cywilnej pracownicy Służby Więziennej - poznają stopniowo tajniki "tego dziwnego domu", lub idą na plac zabaw. Mama takiego dziecka robi np: pranie i... wychodzi do swojej pociechy na ten sam plac.
Wprawdzie wokół jest wysoki mur i plac zabaw dodatkowo ogrodzony siatką z jakimś wzorem, ale to nie przeszkadza - matka jest spokojna o dziecko. Wychowawczyni jest bardziej sympatyczna (wiadomo, jest pewna bariera, której nie można przekroczyć, ale matka i wychowawczyni to wiedzą i stosują). Mały - nazwijmy go Jasio - natomiast nie wyczuje dystansu, gdyż nie ma wrogiego nastawienia między matką a wychowawczynią. Jasio kończy cztery latka i idzie do przedszkola. Wprawdzie bez mamy, ale za każdym razem - kiedy chce - widzi się z nią w "jej domu". Jasio nie wie, że przedszkole jest jakby takim samym ośrodkiem, jak jego mamy "dom". Z tą różnicą, że tam są tylko dzieci - których rodzice tymczasowo "zmienili adres zamieszkania".
W moim przekonaniu byłoby to rozwiązanie korzystne zarówno dla mamy, jak i dziecka.
Wyrok jest wyrokiem - ale ten wyrok odsiaduje tylko mama, a nie dziecko. Wiadomą rzeczą jest - tak mi się przynajmniej wydaje - że matka nie ucieknie z więzienia. Musiałaby wtedy zostawić swoją pociechę. A tego żadna matka - jeśli oczywiście nie jest wyrodną - nie zrobi.
Pozostaje jeszcze kwestia ojca.
Ojciec może oczywiście wychowywać dziecko - jeśli ma ku temu możliwości - i jeśli naturalnie chce. Ale w tym przypaku - biorąc pod uwagę mentalność ludzi - to rozwiązanie raczej się "nie przyjmie".
W obecnej chwili najczęściej jest tak, że jeśli mama popełni przestępstwo, jeszcze do tego jest w ciąży, to idzie do kryminału, w którym rodzi dzieciaka. Dziecko z matką przebywa w więzieniu. Niemowlak pozostaje z matką - to jest jak najbardziej w porządku. Kiedy jednak rośnie, osiąga wiek 4 lat - zabierane jest najczęściej do domu dziecka. Tu pojawia się problem. Dziecko nie rozumie za bardzo sytuacji i przeżywa strasznie rozstanie z matką. W moim przekonaniu, jeśli dziecko byłoby uświadamiane - co to jest więzienie, to myślę, że inaczej przeżyłoby rozstanie z matką. Żeby dziecko jednak zrozumiało istotę sprawy, powinno mieć przynajmniej 6 lat. Nie sądzę, żeby dziecko było do tego wieku zagrożeniem dla kogokolwiek. Jeśli natomiast matka ma większy wyrok - to już inna historia.
Inna kwestia - to lepiej odpowiednio zapobiegać niż "leczyć".
Kończąc artykuł, apeluję do Rządu - nie karajcie dzieci za błędy matek.
<http://interia360.pl/artykul/wiezienne-dzieci,30549> osobiście chyba najbardziej przychylna jestem opcji drugiej. a jakie jest Wasze zdanie?