Widocznie masz samych super-rodziców w okolicy. Ja spotykam sie z różnymi. Wiem jakie braki umiejętności mają dzieci. Część wynika ze zmain kulturowych (coraz rzadziej sami robimy coś w domu) i dzieci już nie lepią ciasta, mieszją mąki, przelewają wody w kłużach. Jedząc w fastfoodach nie posłygujemy sie sztućcami i dzieci też tego nie ćwiczą. Oczywiście tu może przyjść do głowy pomysł, że jedzenie pałeczkami skutecznie zapełni tą lukę. Tak tylko pałeczkami będa jeść sporadycznie a ich uchwyt nie odpowiada naszemu uchwytowni narzędzi pisarskich. W szkole, zwłaszcza starsze dzieci mogą sie uczyć ale młodsze niech trenują posługiwanie sie łyżka czy widelcem. Część braku umiejętności wynika z coraz większego zapracownia rodziców, którzy mają coraz mniej czasu do uczenia dzieci i przerzucają to na szkołę.
Pomyśl też ile dzieci nie pochodzi z wielkich miast, w których na każdym rogu jest jakiś sushibar. Po co dzieciom ze wsi. małych popegieerowskich miasteczek umiejętność posługiwania się pałeczkami?
Drugą sprawą jest ekonomika nauczania. Wiadomo, że dzieci sa w przedszkolu/szkole określony czas. Ograniczenia czasu są fizyczne (dzieci są tyle czasu, ile są) oraz psychiczne (zmęczenie, trudności w koncentracji, potrzeba swobonych aktywności). Jeśli będziemy uczyć dzieci jedzenia pałeczkami to nie nauczymy ich czegoś innego. Wolałbym "savoir vivre" niż jedzenie pałeczkami.
A co do dziergania? To super i to jest nasz krąg kulturowy a do tego możesz codziennie wykorzystać to do zrobienia czegoś praktycznego dla swojej rodziny. Użyteczne niezależnie od miejsca pochodzenia. Pomyśl też (zgodnie z tym co napisałem w poprzednim akapicie) czy lepsze jest uczenia dziergania czy jedzenia pałeczkami?