W tramwaju to zwykle wiszę na telefonie, gdy wracam wieczorem z pracy w tygodniu i Mama streszcza mi odcinek "Wspaniałego stulecia", zwykle wtedy z mojej strony wiele słów nie pada... ;)
W ogóle nie przeszkadza mi, że ktoś rozmawia na przystanku, czy w autobusie, o ile rozmowa nie jest krępujaca, czyli nie jest głośna ani intymna. Pewnych spraw nie da się odłożyc na później i ja to rozumiem. Sama, gdy rozmawiam na jakiś osobisty temat z Mamą czy Mężem (rozmijamy się często, więc zdarza się, że przez telefon rozmawiamy więcej danego dnia niż w domu), to staram się rozgladac, czy nikt nie słucha, odchodzę na bok, samą mnie to krępuje, żeby ktoś słyszał o czymś, co wolałabym zachowac dla siebie.
Mierzi mnie za to prywatne wiszenie na telefonie przy kasie... Oj, wyrwałabym nie raz taki telefon z ręki... Kasjerka się produkuje, uśmiecha, "dzień dobry" mówi, a taka babka wisi na telefonie i nawet nie spojrzy, bo "ona nie wie, co ma teraz zrobic, kolega męża ją widział i na pewno mu powie o Grześku, a ona ma za dużo do stracenia, musi to jakoś odkręcic, bo będzie musiała iśc do pracy, sama się nie utrzyma, może z Grześkiem zerwac?..."
Kolejka stoi, wszyscy czekają, bo pani nie płaci, wszystkim czas blokuje, a nie słyszy, co się do niej mówi. Ostatnio taką babkę klient wózkiem popchnął, to się dopiero ocknęła, że kilka par oczu na nią patrzy...
Kiedyś taka babka po zapłaceniu miała pretensje, że nikt jej o kartę lojalnościową nie zapytał. Kasjerka nie odezwała się. Nie zdążyła... Na babkę naskoczyło z pięc osób, że pytanie było, że tupet ma, że bezczelna i ludzi jak śmieci traktuje, bo wszyscy muszą na nią czekac...
Takie sytuacje mnie irytują.
Ale i w drugą stronę też- gdy wchodzę do osiedlowego, a tam sprzedawczyni wisi na telefonie i słychac, że o jakiejś sukience rozmawia, nie odkłada słuchawki na czas obsługi i nadaje do koleżanki...
Z tego powodu omijam sklep osiedlowy najbliższy mojego zamieszkania. I nie jest ważne, że ta sprzedawczyni już tam nie pracuje od dłuższego czasu, po prostu myslę, że skoro właściciel przez bardzo długi czas respektował takie zachowania, to dał przyzwolenie. I nic już nie zmieni mojego nastawienia, ani dużo niższe ceny, ani brak kolejek. Zachodzę tam raz w miesiącu po drobiazg. W zasadzie najcześciej po bilety, teraz już wszyscy mamy sieciówki, to i po to już nie będe zachodzic ;)