Cóż, pani Kiszczak żałuje, ze poszła z tym do IPN...
na łożu smierci jej maż pokazał jej dokumenty i powiedział, że gdy będzie potrzebowac pieniędzy, to niech je spienieży. Oboje z PRLowskiego myslenia, więc nie spodziewała się, że jak zgłosi sie do IPNu, to ani jej pieniedzy nie dadza, ani nie zgłoszą się po jeden, dwa papiery- zrobili zgodnie z obecna ustawa nalot na dom i zabrali bezpłatnie wszystko, co mogło miec jakiś związek z "pamięcia narodową".
Teraz pani Kiszczak żałuje...
Z jednej strony mówi, że mąż jej nie chciał nigdy pograzac Wałęsy- ale... po co trzymał teczki? gdyby nie chciał go pogrążac, to teczki by spalił juz dawno. Skoro zostawił teczki jako zabezpieczenie majatkowe, to miał świadomośc, ze sa cos warte, a więc pieniądze znów zwyciężyły z lojalnościa wobec...
Kiszczakowa teraz żałuje- bo nic pieniędzy nie dostała, a Wałęsa znów podtopiony, tym razem na dobre...
ja wierzę w to, co mówiła Anna Walentynowicz,
program o Wałęsie oglądałam dziś na powtórce na TVP Polonia i tylko potwierdza to, co wiedziałam, łącznie z tym niszczeniem dokumentów.
Wałęsie nigdy nie wierzyłam od kiedy zaczęłam interesowac sie polityką,
delikatnie mówiąc- zbyt małe wykształcenie i wiedze miał na to, żeby osiągnąc to, co osiągnał, sam z siebie nie dałby rady pewnych rzeczy zrobic.
Ja wiem, to nie moje pokolenie walczyło, ale...
mój dziadek był w AK, Mama zaś nigdy nie zapisała się do partii, nie miała więc z tego tytułu przywilejów, ale do związków równiez nie należała, nie strajkowała jako nauczycielka, gdy nauczyciele strajkowali. mam inne spojrzenie na to wszystko.