Oj, zdarzało sie nieraz wepchnąc komuś mi w kolejkę...
Jeśli mam czas, to się nie irytuje, ale zwracam uwage, czasami ustepuje, bo głupiego lepiej puscic, czasem walcze o swoje, z róznym skutkiem.
Ostatnio stałam z dziekiem w kolejce, miałysmy do kupienia książkę, jedna małą, jak to w dyskontach na wyprzedaży... mała mi się bawiła w kolejce, bo ciagnęła mnie za reke, aż prawie kładła się, ale nadal stałysmy w obrebie końca kasy, mówiłam, żeby stała prosto, bo stoimy w kolejce do kasy, podeszła paniusia po czterdziestce, ubrana na bogato (a ponoc sklep dla biednych), ominęła mnie i dziecko i zaczeła wykładac rzeczy na tasme, mówie do dziecka, żeby przestała sie tak bawic, bo kolejna pani wepchnie sie nam w kolejke, pani spojrzała, widziała, że mamy tylko książke, odwróciła głowe i udawała, ze nie widzi i nie słyszy. Doszło do niej, kasjerka zaczęła kasowac i... "ojej, nie kasuje pani, bo chyba portfel w samochodzie zostawiłam...", kasjerka spojrzała na nią i powiedziała, że dobrze, zakupy odłoży, a "pani potem znów w kolejke stanie". Az sie roześmiałam...
Kiedys czekałam na wizyte u endokrynologa w Mrągowie, lekarz się spóźniał, na recepcji dostali telefon, że spóźni się jakąś godzinę, bo miał jakąś operacje w szpitalu. Czekamy, czekamy, z mamą byłam, bo w Mrągowie zakupy jakieś robiłysmy, ale ja miałam jeszcze jechac po południu do Olsztyna, na dwudziestą godzine musiałam byc na przedstawieniu, w którym brałam udział. Czas mijał, już po siedemnastej było, gdy lekarz sie zjawił- było, nie było, na nfz, to szkoda było tracic wizyte umówiona pare miesięcy wczesniej. Byłam chyba piata w kolejce, ale szybko szło, i już byłam prawie przed drzwiami gabinetu, gdy przylazła baba i chciała wejśc w kolejke, że ona była przede mna zapisana, ale nawet nazwiska nie chciała podac, moja mama sprawdziła, że nie ma więcej osób wpisanych na recepcji przede mna, drzwi się otwierają, a ta baba sie wpycha na chama, jeszcze wiązankę mi pusciła, to ją za reke pociagnełam i wypchnełam z drzwi, aż brawo od innych ludzi dostałam, weszłam z mamą do gabinetu, nie dałam się.
Po wizycie wyszłysmy, a ta baba kłóciła sie z dwoma innymi osobami, takie słownictwo leciało, ze szkoda słów teraz...
A ja ledwo zdążyłam na autobus do Olsztyna, taksówke brałysmy na dworzec, bo przez całe miasto nie zdążyłybysmy leciec...