. Moim zdaniem całe życie składa się ze zmian, z naszej woli ale i wbrew. Każdy etap w życiu to coś nowego na co nie jesteśmy przygotowani.
Ja w młodości korzystałam z życia, ale też miałam "schody". Mając 21 lat budowałam dom (ten który rodzice kupili, zniszczyła nawałnica), studiowałam zaocznie (2 lata studium+5 wyższe).
Gdy już prawie miałam brać ślub (suknia wisiała w szafie-nagle na zawał zmarł narzeczony). Następnie zmarła mi mama i musiałam opiekować się chorym ojcem.
W wieku 38 lat "znalazłam czas na miłość". Gdy miałam 41 lat urodził się Mateusz. W między czasie zrobiłam 2 letnią podyplomówkę, a tuż przed emeryturą drugą podyplomówkę "wczesnoszkolne nauczanie angielskiego".
Właśnie za kilka dni będzie druga rocznica śmierci męża. Znów trzeba było "przemeblować" życie. itd...itd...
Alu, jeżeli masz plany i checi na coś nowego to trzeba to realizować, żeby nie mieć do siebie pretensji, że czegoś nie doświadczyłam. Powodzenia w realizacji planów