Lekarz karetki z Piotrkowa zapakował żywego człowieka do worka na zwłoki i zasunął suwak. Pacjent ocknął się w szpitalu. – Ocknąłem się i było ciemno, nie mogłem się ruszać. Było strasznie! – opowiada pan Sławomir (57 l.) z Piotrkowa.
Pan Sławomir S. spędził wieczór u siostrzeńca. Gdy wracał do siebie, nagle źle się poczuł. Przewrócił się i stracił przytomność. Co było dalej? – Nie pamiętam – przyznaje pan Sławomir. Leżał na ulicy, kiedy przyjechała do niego karetka. Potraktowano go jak zmarłego o personaliach NN – czyli osobę nieznaną. Zapakowano do worka na zwłoki. Zasunięto suwak.
– Nagle ocknąłem się. Było ciemno. Duszno. Czułem, że się duszę – opowiada. – Nie mogłem się ruszyć. Coś mnie trzymało. Krępowało. Nie wiedziałem co się dzieje. Wpadłem w panikę. Zacząłem się szamotać...
W końcu ktoś w szpitalu otworzył worek i wydobył żywego pacjenta. W historii choroby, jaką dostaliśmy od pana Sławomira, czytamy: „Lekarz pogotowia ratunkowego Piotr S. przywiózł pacjenta na Szpitalny Oddział Ratunkowy w worku na zwłoki. Worek miał zasunięty suwak. Po wydobyciu pacjenta z worka na zwłoki stwierdzono, że pacjent żyje. Sądząc po ściśle dopasowanym ubraniu, będącym w porządku, można wysnuć wnioski, że pacjent nie był w ogóle zbadany.”
Dopiero w SOR wypełniono kartę pacjenta. Na tym etapie pan Sławomir z mężczyzny NN odzyskał swoje imię i nazwisko. „Pacjent przytomny, wydolny krążeniowo i oddechowo. Kontakt słowny utrudniony” – napisał lekarz SOR.
Sławomir S. pracował kiedyś w piotrkowskim MZK jako kierowca autobusu. Wtedy runęły nań wszystkie nieszczęścia. Zmarła żona i 16-letni syn. Córkę zabrała teściowa. On stracił pracę. Pracował dorywczo w różnych miejscach. Przez lata nie potrafi otrząsnąć się z kolejnych nieszczęść. Stracił mieszkanie, które ktoś podpalił. Teraz szuka pracy. – Czuję jakby Bóg podarował mi drugie życie – mówi pan Sławomir.
Sprawa najpewniej trafi do prokuratury. Dyrektor wszczął postępowanie wyjaśniające w tej sprawie.
– Ustaliliśmy, że faktycznie z miejsca zdarzenia do szpitala pacjenta przywieziono w czarnym worku wykorzystywanym do transportu osób zmarłych. To działanie jest nieprawidłowe – mówi Ewa Tarnowska-Ciotucha, rzeczniczka szpitala. – Ze wstępnych wyjaśnień załogi karetki wynika, że zastosowali worek ze względu na ocenę, że istniało zagrożenie epidemiologiczne. Prawdopodobnie jednak nie pomyśleli, że pakowanie żywego człowieka do worka dla nieboszczyka jest co najmniej niestosowne.
Źródło-Fakt.pl