oliwka
Zarejestrowany: 19-04-2008 00:57 .
Posty: 161880 IP:
2008-11-22 12:09:14
Instrukcja użytkowania kochanka.
Monogamia jest mocno przereklamowana, ale z drugiej strony stałe związki mają swoje zalety, nie do pogardzenia.
Miło jest mieć o kogo dbać i patrzeć jak się rozwija. Dawać mu wsparcie, karmić i podziwiać. Mąż, istota pełna dobrej woli i kochająca zasługuje jednak na pewne względy. Choćby dlatego tylko, że w odróżnieniu od czterech poprzednich zdołał ze mną wytrzymać.
Jakimże okrucieństwem byłoby oczekiwanie od tego dobrego człowieka, żeby nadążył za moimi potrzebami. Jako osoba w najwyższym stopniu narcystyczna i próżna, potrzebuję stałej adoracji. Kiedy nie dostaję pewnej dawki zachwytu na własny temat wpadam w katatonię albo w furię.
Trudno wymagać od mężczyzny, który będzie się ze mną starzał, żeby wciąż był namiętny jak na pierwszych randkach. Kurczę, on ma prawo żeby sobie spokojnie zdziadzieć.
Do namiętnych westchnień, dreszczy pożądania, oczu postawionych w słup i innych objawów oczarowania służy kochanek. Od niego mogę tego oczekiwać, bo na to się umówiliśmy. Kochanek to jest ten facet, który nigdy nie widział mnie bez makijażu i w pełnym świetle i - prawdę mówiąc - guzik o mnie wie. I guzik go to obchodzi. On gra swoją rolę, a ja swoją. On myśli, że ja pragnę go dla jego męskiej sprawności i niech on sobie tak myśli. Jak mężczyzna mógłby zrozumieć i zaakceptować fakt, że jest używany do wywoływania pewnych stanów emocjonalnych? Dlatego podziw dla jego dokonań w przedsięwzięciach łóżkowych jest częścią naszej gry.
Kochanek nie jest dla każdego, tak jak alkohol nie jest dla każdego. Trzeba umieć się bawić i znać granice. Jeden potrafi wypić lampkę koniaku dla przyjemności zmysłowej. Inny skatuje się samogonem i poprawi denaturatem, a gdy obudzi się z twarzą w klozecie rzecze, że alkohol mu zaszkodził. Nie alkohol, tylko sposób jego używania.
To samo dotyczy kochanka. On nie jest po to, żeby się we mnie zakochał, tylko żeby zachowywał się jak zakochany. Swoje potrzeby związane w wyższą uczuciowością ma zaspokajać gdzie indziej. Najlepiej z własną żoną. W przeciwnym razie mogłoby mu przyjść do głowy, że „może moglibyśmy razem i na zawsze". Dopiero byłby kłopot.
Męsko-damskie gry są czasem dość skomplikowane i komplikowanie ich dodatkowo jest ryzykowne. Nie spędzimy razem życia i nie będziemy razem karmić kaczek w parku. Nie bawimy się w dom. Nasza przygoda się skończy, kiedy jedno z nas lub oboje podejmiemy taką decyzję.
Dlatego nie będziemy się ranić ani oszukiwać.
Kochanek nie musi mi wmawiać, że jego małżeństwo jest beznadziejne, a on sam nie sypia z żoną od lat. Nic mnie to nie obchodzi. Jeśli będzie się źle wyrażał o swojej żonie, dostanie czerwoną kartkę, bo to bardzo, bardzo zły znak.
W kontaktach z kochankiem potrzebna jest pewna powściągliwość i tajemniczość, po obu zresztą stronach. Nie da się utrzymać napięcia ględząc o pracy albo opowiadając życiorys. Jeśli o tym zapomnimy, to za czas jakieś będziemy jak mąż i żona w starym dobrym małżeństwie. Tak starym i tak dobrym, że zaczniemy oglądać razem telewizję.
Kochanek to wyśniony rycerz na białym koniu, który przybywa, żeby wyrwać mnie z codziennej rutyny. A kiedy już to uczyni, niech się zabiera razem ze swoim koniem, bo ja muszę wracać do swoich obowiązków.
I co Wy na to....