Spytano parę staruszków jak wytrzymali ze sobą 50 lat ? Odpowiedzieli: „Bo widzi pan, urodziliśmy się w czasach kiedy jak coś się psuło, to się to naprawiało, a nie wyrzucało do kosza”
- Zarejestrowany: 14.06.2010, 21:25
- Posty: 10745
Odpowiedź,zawarta jest w tytule wątku,Zauważylam ostatnio poprzez zmiany statusu na fb,że bardzo dużo mlodych małżenstw się rozwodzi.Czy naprawdę wystarczy byle kłótnia żeby się rozwodzić...?Czy w dzisiejszych czasach nie potrafimy ze sobą rozmawiać?
- Zarejestrowany: 12.10.2010, 13:30
- Posty: 4401
Mojej siostrze w sierpniu minęła I rocznica ślubu i już ostatnio było aż tak źle że jechała do sądu składać papiery rozwodowe. Pycha i duma nie pozwala być ze sobą bo każde chce mieć swoje racje, nie chcą kompromisów.
A co mnie martwi nie chcą iść nawet na terapię małżeńską. Przecież to nie zaszkodzi, a pomoże. Bo po co będą obcemu gadać o swoich problemach...
- Zarejestrowany: 10.03.2011, 16:24
- Posty: 18894
Mnie się wydaje, że to nie o rozmowy chodzi. Tylko o nie umiejętność współżycia z innymi ludźmi. I życia w kompromisie. Oznaką współczesnych czasów na wszystkich gruntach jest walka i chęć dominacji. To też widać w rodzinach. Jak mąż albo żona nie postępuje tak jak ja chcę, to zmieniam model. Pomijam oczywiście sytuacje patologiczne typu pijaństwo, notoryczne zdrady czy oszustwa wszelkiego rodzaju. Bo z tym nie można żyć.
Do tego dochodzą problemy finansowe i pęd do posiadania różnych rzeczy materialnych.
Poprzednie pokolenia umiało zyć w niedostatku. Teraz jest inaczej. Poza tym wykruszył się model kobiety uległej i milczącej. Kobiety widzą złe zachowania mężów i nie chcą w takich związkach tkwić zniewolone. A mężczyźni nie mogą nauczyć się ( matki ich nie nauczyły) traktować kobiety jak rónorzędnych partnerów. W nich jeszcze tkwi mentalność "pana i władcy". Nie zawsze tak jest ale bardzo, bardzo często.
Do tego wychodzi na światło dzienne bezstresowe wychowanie i brak autorytetów. Brak odpowiedzialności za swoje czyny i brak szacunku dla drugiej osoby.
Jakby nie było, młodzież z pokolenia mojego była inna. Wiem , wiem każde pokolenie tak mówi. Bo i tak jest. Ale my mieliśmy wpojone inne wartości. Staraliśmy się wpoić to naszym dzieciom i czasem się udało. Tylko co z tego gdy inni psują to nam.
Może mówię jak "wapniak" ale wszechobecna rozwiązłość , pijaństwo i gloryfikowanie wolnych związków robią swoje. I trudno będzie to naprawić. A więc prościej jest rozwieźć się. Tylko do czego to doprowadzi. A co z dziećmi? One wyrastając w takiej atmosferze i biorąc zły przykład będą postępować tak samo albo gorzej.
I w ich życiu małżeństw z 50-letnim stażem wogóle nie będzie.
Mnie się wydaje, że to nie o rozmowy chodzi. Tylko o nie umiejętność współżycia z innymi ludźmi. I życia w kompromisie. Oznaką współczesnych czasów na wszystkich gruntach jest walka i chęć dominacji. To też widać w rodzinach. Jak mąż albo żona nie postępuje tak jak ja chcę, to zmieniam model. Pomijam oczywiście sytuacje patologiczne typu pijaństwo, notoryczne zdrady czy oszustwa wszelkiego rodzaju. Bo z tym nie można żyć.
Do tego dochodzą problemy finansowe i pęd do posiadania różnych rzeczy materialnych.
Poprzednie pokolenia umiało zyć w niedostatku. Teraz jest inaczej. Poza tym wykruszył się model kobiety uległej i milczącej. Kobiety widzą złe zachowania mężów i nie chcą w takich związkach tkwić zniewolone. A mężczyźni nie mogą nauczyć się ( matki ich nie nauczyły) traktować kobiety jak rónorzędnych partnerów. W nich jeszcze tkwi mentalność "pana i władcy". Nie zawsze tak jest ale bardzo, bardzo często.
Do tego wychodzi na światło dzienne bezstresowe wychowanie i brak autorytetów. Brak odpowiedzialności za swoje czyny i brak szacunku dla drugiej osoby.
Jakby nie było, młodzież z pokolenia mojego była inna. Wiem , wiem każde pokolenie tak mówi. Bo i tak jest. Ale my mieliśmy wpojone inne wartości. Staraliśmy się wpoić to naszym dzieciom i czasem się udało. Tylko co z tego gdy inni psują to nam.
Może mówię jak "wapniak" ale wszechobecna rozwiązłość , pijaństwo i gloryfikowanie wolnych związków robią swoje. I trudno będzie to naprawić. A więc prościej jest rozwieźć się. Tylko do czego to doprowadzi. A co z dziećmi? One wyrastając w takiej atmosferze i biorąc zły przykład będą postępować tak samo albo gorzej.
I w ich życiu małżeństw z 50-letnim stażem wogóle nie będzie.
O ile będą wogóle,bo mając takie wzorce niewielu będzie chciało formalizować związki.
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Cieżko teraz wypracować jakikolwiek kompromis we współżyciu z innymi ludźmi, nie tylko w małżeństwie. Wszystko jest czarne, lub białe... A moze czasem warto sprawdzić, czy nie ma innych odcieni szarości lub bieli...
- Zarejestrowany: 18.04.2008, 22:57
- Posty: 161880
Patrząc na własny "ogródek" trzeba go pielęgnować a nie zostawić samemu sobie bo "zarośnie" i nic z niego nie będzie i tak to jest z małżeństwem...
- Zarejestrowany: 10.03.2011, 16:24
- Posty: 18894
Patrząc na własny "ogródek" trzeba go pielęgnować a nie zostawić samemu sobie bo "zarośnie" i nic z niego nie będzie i tak to jest z małżeństwem...
Tak właśnie powinno dziać się w małzeństwie i we wszystkich związkach. Pielęgnować ogródek. To jest to!!!
- Zarejestrowany: 28.04.2009, 13:58
- Posty: 66136
Pięknie powiedziane! ,, Nie sztuka się ożenić! Sztuka to przetrwać!"
- Zarejestrowany: 18.09.2012, 14:39
- Posty: 4749
Patrząc na własny "ogródek" trzeba go pielęgnować a nie zostawić samemu sobie bo "zarośnie" i nic z niego nie będzie i tak to jest z małżeństwem...
Tak właśnie powinno dziać się w małzeństwie i we wszystkich związkach. Pielęgnować ogródek. To jest to!!!
Dokładnie - święte słowa. Pod warunkiem, że do ogródka cegiełka po cegiełce dokładają się obie strony, a nie jedna plewi, sadzi, porządkuje a druga na leżaczku zbiera profity.
Wspólna praca bowiem nad związkiem to nie tylko rozmowy i kompromisy (bo osobiście uważam, że są sytuacje gdzie kompromis nie jest najlepszym rozwiązaniem) ale również i czułość i pamięć taka najzwyklejsza o drugiej osobie - o tym, że on woli sok pomarańczowy a nie tak jak ja wieloowocowy, że ja kocham słodycze on za to słone i ostre potrawy etc. i że przy okazji zakupów mogę zrobić tej drugiej osobie przyjemność i kupić coś co lubi, lub to ugotować. Gdy ja zwijam się z okresowego bólu na łóżku to on pozmywa naczynia i termoforek mi przyniesie, gdy on cierpi na men'sflu ja się usuwam i tylko podtykam herbatkę i leki pod nos ;)
Takie proste codzienne staranie się ;)
- Zarejestrowany: 24.03.2011, 19:58
- Posty: 2498
ja widzę 2 strony takiej sytuacji z obserwacji znajomych i rodziny.
1.
Patrząc na własny "ogródek" trzeba go pielęgnować a nie zostawić samemu sobie bo "zarośnie" i nic z niego nie będzie i tak to jest z małżeństwem...
Tak właśnie powinno dziać się w małzeństwie i we wszystkich związkach. Pielęgnować ogródek. To jest to!!!
zgadzam się z tym
ale jest jeszcze inna strona częstych rozwodów
2. Kiedyś nieważne czy facet był pijakiem, bił robił awantury itd to małżeństwo nadal trwało.Bo najważniejsze było "co ludzie powiedzą", " jak to rozwód ?nigdy...", "co ksiądz na to .." itd.I mówię tu o przypadkach z rodziny.Teraz te kobiety widzą swoje błędy, że nie odeszły od mężów i nie stworzyły dzieciom spokojnego domu bo wolały uniknąć komentazry innych.Teraz dzieci im to wypominają i same zaczynają robić tak jak ich ojcowie, bo przecież mieli przykład, ze za takie zachowanie kar ani konsekwencji nie ma.
Konkret
teścia brat starszy był takim "wesołym" człowiekiem, w domu po pijaku użądzał burdy .Dwoje dzieci nawet prosiły matkę by odeszła ale ona nie chciała bo nie chciała być na językach.I tak zostało.Wójek wkońcu dostał zawału i się uspokoił.To go otrzeźwiło.W tym czasie dzieci dorosły i syn zaczął zachowywać się podobnie, z tym , ze jego żona nie wyrzymała i zabrała dzieci, złożyła wniosek o separację.
Na początku tesciowie i jej rodzice wieszali na niej psy, bo jak mogł odejsć,na pewno ma kogoś itd.Ale pamiętam gdy po ok roku od tej sytuacji rozmawiałam z teściową moją i ciocią o tej sytuacji i same przyznały, że dziewczyna odeszła nie do kogos, ale by ratowac dzieci.By nie widziały pijanego ojca, awantur.
A winik tego jest taki że kuzyn się opanował, ma dobre kontakty z dziećmi i z byłą.Spędzają ze sobą coraz więcej czasu.Są nadal w separacji ale jest szansa na hapy end.
Obecnie same żałują że nie odeszły od mężów, bo naraziły dzieci i same siebie. Bo teraz ich dzieci powielają to co widziały w domu w dzieciństwie.
- Zarejestrowany: 28.01.2009, 07:46
- Posty: 28735
bo o związek trzeba dbać w każdym jego etapie. a kompromisy? na ileż ja już poszłam...
- Zarejestrowany: 13.12.2012, 16:22
- Posty: 2286
To piękne...
cudowny to widok widzieć staruszków idących pod reke,a w oczkach pełno miłości...
to bardzo przykre,że ja musiałam wyrzucić mój związek do kosza ale nic na siłę zrobić sie nie da
...do tanga trzeba dwojga
- Zarejestrowany: 14.06.2010, 21:25
- Posty: 10745
Sytuacje które były opisywane są naprawdę ekstremalne.gdzie mąż,piję,biję.ale z moich obserwacji to nie przez to się rozwodzą...rozwodzą się bo mąż/żona nagle znalazła swoją miłość......i w nosie mają dzieci...w wieku 25 lat być po rozwodzie to niezła sztuka
- Zarejestrowany: 18.04.2008, 22:57
- Posty: 161880
To piękne...
cudowny to widok widzieć staruszków idących pod reke,a w oczkach pełno miłości...
to bardzo przykre,że ja musiałam wyrzucić mój związek do kosza ale nic na siłę zrobić sie nie da
...do tanga trzeba dwojga
Niestety i czasami tak bywa... Masz dzieciaczki to masz dla kogo żyć i to z nimi teraz tworzysz rodzinkę
- Zarejestrowany: 24.08.2011, 13:04
- Posty: 14675
Sytuacje które były opisywane są naprawdę ekstremalne.gdzie mąż,piję,biję.ale z moich obserwacji to nie przez to się rozwodzą...rozwodzą się bo mąż/żona nagle znalazła swoją miłość......i w nosie mają dzieci...w wieku 25 lat być po rozwodzie to niezła sztuka
czy niezła sztuka? męża kuzynka w wieku 18 lat wyszła za mąż bo była w ciąży, gdy urodziła córeczkę była już po rozwodzie, gdy mała miała pół roku znów wzięła ślub i po niecałym roku się rozwiodła i teraz mając 23 lata planuje 3 ślub
wiem że takie rzeczy zdażają się rzadko ale jednak się zdarzają...