Z mężem mieszkamy już 9 lat w wynajmowanych mieszkaniach i niestety sami nie mozemy wziąć kredytu na kupno mieszkania.
4 lata temu gdy byłam w pierwszej ciąży teściowei obiecali nam że pomogą nam kupić "szybko" mieszkanie byśmy wkońcu się nie tułali.I te szybko trwa do dziś.GDy zaczynamy rozmowe na ten temat to jest oczywiście jest zbywanie.
Wcześniej obiecał, ze sprzeda część ziemi, którą mój mąż jeszcze jako dzieciak dostał od sąsiada(on nie miał rodziny) ale że był dzieckiem to ta ziemia była zapisana na jego ojca.Przez 3 lata obiecał ze wkońcu załawti to i będziemy mogli kupić mieszkanie.
Potem zmienil zdanie i stwierdził że sprzeda inny kawałek ziemi.Gdy z nim rozmawiamy to mówi że rozmawiał z dziewżawcą i ten ma się zastanowić czy kupi od niego kawałek ziemi.I tak jest już prawie rok.Ostatnio powiedział ze tak naprawdę to powinniśmy zamieszkać u nich, mój mąży by codziennie dojeżdzał do pracy (70 km) i przy okazji wyremtowalibyśmy ich dom(15 lat mieszkają w swoim domu i nadal tam jest tylko prowizorka zrobiona bo nie chce się im pracować). a w starej stodole mógłby mąż założyć warsztat.Ok wiem że niektórzy dojeżdzają do pracy ale mój mąż pracuje tu na miejscu od 9 do 22-23 i jakby on miał się wysypiać.Już i tak gdyby nie moja szkoła w weekedny to by się prawie z dziećmi nie widział.A do tego gdzie tam mieszkać jak są 2 pokoje w domu i za co wyremontować tą stodołę i za co kupić wyposarzenie?I po ostatnie kto by tam przyjeżdżał mając w mieście firmowy, serwis w dużym mieście.
Nie wiemy już w jaki sposób wyegzekwować od nich obietnicę.Oni dobrze wiedzą , że ani mój mąż ani jego rodzeństwo nie chcą mieszkać u teściów bo tam się nie da mieszkać.I to nie chodzi tylko o metraż ale o atmosferę, która tam panuje.W swiata wszyscy zjeżdzamy sie bo to święta ale uciekamy z tamtąd jak najszybciej.