Dziś babcia męża podała mi przepis na doskonały napój na przeziębienie:
- troszkę obranego i utartego/pokrojonego drobno imbiru
- pół cytryny
- miód - łyżeczka (dla tych co wolą mniej słodkie), łyżka (dla lubiących słodkości)
- wrzątek
Imbir przełożyć do kubeczka/szklanki i zalać wrzątkiem. Odstawić do przestygnięcia (do temperatury ok 45st C). Następnie wlać do zaparzonego imbiru wyciśnięty sok z cytryny i dodać miód. Wszystko wymieszać! REWELACJA! Smak kwaśno-słodko-ostry.
Ze względu na to, iż była to moja pierwsza historia z imbirem mam pytanie. Nie wiem, czy kupiłam w sklepie stary korzeń (wybrałam najtwardszy - wyglądały niezbyt ciekawie), czy to norma... Podczas ucierania miałam kłopot z dużą ilością włókien.



) wczoraj tarkowałam - pół łyżeczki do łyżeczki na pół litra dodawałam. Dziś rano kroiłam w drobną kosteczkę a ten, który piję teraz po prostu kroiłam wzdłuż włókien w takie baardzo cieniutkie plasterki. Musisz sama spróbować, bo imbir jest ostry, więc wg uznania. Naprawdę pięknie pachnie i w ogóle pycha przyprawa. Gdzie ja wcześniej miałam głowę, że przechodziłam obok w sklepie i nie myślałam, by przetestować!

Wczoraj byłam na dużych zakupach z mężem. Zrobiliśmy przelot przez markety (pożyczyliśmy ciocię do opieki nad śpiącymi dziećmi 
Imbir znalazłam! W lodówce! Był w woreczku i leżał obok 2 innych z kiełbaskami dla dziewczynek i niczym się od nich nie różnił. Mam i piję ;)