"Nie kocham go, ale tyle mu zawdzięczam, w końcu wyciągnął mnie z długów..."
Czy bylibyście w stanie wziąć ślub z rozsądku? Z kimś, kogo niekoniecznie kochacie, ale szanujecie, lubicie, coś zawdzięczacie tej drugiej osobie? Albo dlatego, że rodzina uważa, że to dobra partia i trzeba brać, co jest, a nie wymyślać romantyczne pierdoły?
Ja nie potrafiłabym, ale wiem, że są osoby, które wzięły ślub z rozsądku. Co o tym myślicie? Czy takie małżeństwo ma szansę się udać? W końcu kiedyś małżeństwa były wyłącznie aranżowane i wiele z nich przetrwało, wielu ludzi mówi 'można nauczyć się kochać'.