Moja siostra kilka miesięcy temu pożyczyła od nas dość sporą sumę pieniędzy. Umówiliśmy się, że połowę odda nam do końca grudnia, a drugą połowę najpóźniej do połowy marca, czyli do narodzin naszego Maleństwa. Gdzieś tak do połowy listopada przy kolejnych spotkaniach siostra zapewniała nas, że o pieniążkach pamięta i już część dla nas ma... A potem tak jakby zapomniała o całej sprawie :/ Minął grudzień, prawie cały styczeń, siostra z mężem zdążyli być na kilku trzydniowych wycieczkach, min. na Słowacji i ostatnio w Zakopanem. O długu i naszej umowie tak jakby zapominając... Dzisiaj się z nią widziałam, też nic nie wspomniała o pieniądzach, natomiast wspomniała, że musi do mnie wpaść, bo idą z Mężem na zabawę karnawałową i chciałaby pożyczyć sukienkę. Nie potrafię się wprost upominać, nie chciałabym popsuć naszych relacji... Ale gdy powiedziałam o tym Mężowi, on lekko się zdenerwował i wysłał jej smsa z zapytaniem, czy pamięta o naszej umowie... Odpisała, że pamieta i że przeleje połowę pieniążków po najbliższej wypłacie (czyli po 10 lutego) a resztę w marcu tak jak się umawialiśmy... Wiem, że ta "połowa" to jest prawie jej cała miesięczna pensja... I przez to czuję się niezręcznie :( I nawet mam wyrzuty sumienia, że się upomnieliśmy o pieniądze. Ale jak się ma takie długi to chyba najwyższym priorytetem powinno być ich uregulowanie, a nie jeżdżenie na wycieczki, czy bawienie się na zabawach... Nam też są teraz pieniążki potrzebne, za troszkę ponad miesiąc przyjdzie na świat Maluszek, z którym wiąże się mnóstwo wydatków... Nie wiem co mam myśleć...