I cuda się zdarzają...
Szczęśliwy finał 23-letniego dramatu - tak może powiedzieć mieszkająca w Nowym Jorku Joy White. Po ponad dwóch dekadach kobieta odnalazła swoją córkę, którą uprowadzono ze szpitalnej kołyski tuż po narodzinach. Niezwykłą historię opisuje serwis internetowy telewizji Fox News.
Carlina White miała zaledwie 19 dni, kiedy zniknęła z nowojorskiego szpitala, gdzie przyszła na świat. Zdarzenie to miało miejsce 4 sierpnia 1987 roku, policja wszczęła śledztwo, ale nigdy nie udało jej się odnaleźć ani porywaczy, ani dziewczynki.
Jednak matka dziecka podświadomie wciąż czuła, że jej córeczka żyje - twierdzi rodzina. Na początku stycznia tego roku do Joy White odezwała się mieszkająca w Atlancie 23-letnia Nejdra Nance. Wraz z listem przesłała kobiecie kilka zdjęć z wczesnego dzieciństwa, na których wyglądała łudząco podobnie do niemowlęcia na fotografiach, które Joy zamieściła na stronie internetowej z zaginionymi dziećmi.
- Powiedziała, iż czuła się inna od rodziny, która ją wychowywała. Zaczęła szukać i wtedy odnalazła Joy - mówi cytowana przez Fox News 71-letnia babcia zaginionego dziecka.
Badania DNA dały ostateczną odpowiedź - 23-latka rzeczywiście okazała się uprowadzoną córką Joy White. Na rodzinnym spotkaniu wzruszeniom nie było końca.
Policja twierdzi, że porwana dziewczynka była zbyt mała, aby wiedzieć, że jest wychowywana przez obcych ludzi. Fox News nie podaje jednak, jaki los spotkał parę, która przez lata podszywała się pod prawdziwych rodziców.
wp.pl