widocznie Miłosz nie odbiega od standardów. "Nie" to jego ulubione słowo na ten czas. Z kopyta ruszyła też mowa- gada jak najęty, zniekształcając śmiesznie niektóre słowa. Z okrzyku hura powstało "chujaaaa" i to używane w chwilach namniej odpowiednich:) Ale są też nerwy, największe wtedy , gdy nie udaje Mu się ułożyć "tjaktoja" z klocków. Porównując wydaje mi się, ze starszy syn mniej buntowniczo przechodził ten swój bunt. Dla nas to test na cierpliwość, wyrozumiałość i konsekwencję . Jaki pomysł daje jeszzce sukces?