Teść zmarł 2 grudnia...Zaraz po wszystkim poinformowaliśmy rodziny,bliskich,znajomych...
Następnego dnia z samego rana zaczęlismy zalatwiać wszystkie sprawy związane z pogrzebem tak by w sobotę możnabyło pochować Teścia.
Mszę pogrzebową ustalilismy na godzinę 13.00 ze względu na to iż po godinie 15 robi się ciemno.
Zadzwoniła jedna z wnuczek Teścia i powiedziała żebyśmy przełożyli godzinę pogrzebu na godzinę 16.00 bo jedna z córek mieszka za granicą i bedzie mogłabyć na pogrzebie dopiero wieczorem.My z mężem nie chcielismy już nic zmieniać...No i zaczęło się telefon za telefonem.
Jak wy tak w ogóle możecie...Przkleństwa,brzydkie słowa wobec nas.Przeraziliśmy się bardzo.Jedna z córek powiedziała,że wytoczą nam WOJNĘ,że jeszcze się z nami policzą.Ale kiedy ojciec leżał chory w domu nie było żadnego zainteresowania jego stanem,chorobą ze strony żadnej z córek.Teść jeszcze tydzień temu w niedziele zadzwonił do jednej z córek,która mieszka 15 km od nas by przyjechała go odwiedzić.Powiedziała,że niedługo będzie,ale nie było jej.Tata był bardzo smutny.Na pogrzeb nie przyjechała żadna z córek ani wnuczek.Nie wiem co o tym myśleć.Przcież kiedy chowa się człowieka,chowa się go w zgodzie.Wszystkie złości odkłada się na bok.Zapomina o tym co złe.Człowieka zmarłego nalezy wspominać ciepło z życzliwością i Miłością.Nie wiem co myśleć o tej całej sytuacji.
