W 97 roku jechałam ostatnim pociągiem jaki wyruszył na zachód (Katowice - Zielona Góra). Do końca nie wiedzieliśmy czy nas nie cofną z powodu zalanych torów. Ale się udało - choć widok ludzi na dachach domów (bo tylko tyle wystawało z nad wody) pozostanie mi na zawsze w pamięci. Pociąg był tak godzinę przed falą uderzeniową we Wrocławiu. Potem nie mogliśmy wrócić do domu i wakacje nam się przedłużyły o dobre kilka tygodni zanim przywrócono połączenia kolejowe.
Teraz przy tych ostatnich opadach wspomnienia odżyły. Choć mój udział w tej powodzi jest znacznie mniejszy. Przeżywam tylko burze tak gwałtowne że przez nowe plastikowe okna woda lała mi się strumieniami do mieszkania.
A jak u Was pogoda dała się we znaki?